Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] A jak ty to zrobiłaś? spytałem. Jak udało ci się wrócić tym razem? Dopiła wino i wyciągnęła rękę z kielichem. Napełniłem go, a kiedy znów na nią spojrzałem, przechyliła głowę na prawe ramię, zmarszczyła brwi i utkwiła spojrzenie w czymś bardzo dalekim. Tak naprawdę to sama nie wiem powiedziała, uniosła kielich i z roztar- gnieniem wypiła łyk wina Nie jestem pewna, jak zdołałam tego dokonać. Palcami lewej dłoni zaczęła obracać swój nóż. Potem podniosła go. Byłam wściekła. Wściekła jak diabli o to, że znów chce mnie tam wpako- wać. Powiedziałam, że chcę zostać tutaj i walczyć, ale zabrał mnie i po pewnym czasie trafiliśmy do wioski. Nie wiem jak. To nie była długa podróż. Nagle znalez- liśmy się na miejscu. Znam tę okolicę, urodziłam się tutaj i wychowałam, przeje- chałam setki lig we wszystkich kierunkach. I nigdy nie potrafiłam znalezć wioski, kiedy jej szukałam. A jednak zdawało mi się, że po niedługiej jezdzie byliśmy już u Tecysów. Od ostatniego razu minęło kilka lat i teraz, kiedy już dorosłam, potrafię być bardziej zdecydowana. Postanowiłam wrócić samodzielnie. Drapała i grzebała nożem w ziemi, chyba nie zdając sobie sprawy z tego, co robi. 74 Poczekałam do wieczora mówiła dalej. Obserwowałam gwiazdy, że- by ustalić kierunek. To było jakieś nierzeczywiste. Gwiazdy były zupełnie inne. Nie mogłam rozpoznać żadnej konstelacji. Wróciłam do chaty i zaczęłam się za- stanawiać. Byłam trochę przestraszona i nie bardzo wiedziałam, co robić. Przez cały następny dzień starałam się uzyskać jakąś informację od Tecysów i innych ludzi z wioski. Ale to było jak zły sen. Albo wszyscy byli głupi, albo specjalnie starali się wszystko pogmatwać. Nie tylko nie było sposobu, żeby przedostać się stamtąd tutaj, ale w dodatku nie mieli pojęcia, gdzie jest tutaj i nie byli zbyt pewni co do tam . Nocą raz jeszcze przyjrzałam się gwiazdom, żeby się upew- nić, i już prawie byłam gotowa im uwierzyć. Przesuwała nóż tam i z powrotem, jakby go ostrzyła, wygładzając i wyrównu- jąc ziemię. Potem zaczęła kreślić jakieś linie. Przez kilka dni próbowałam odnalezć drogę powrotną mówiła. Mia- łam nadzieję, że uda mi się odszukać nasze ślady i wrócić po nich, ale one jakby znikały. Potem zrobiłam jedyną rzecz, jaką potrafiłam wymyślić. Każdego ranka wyruszałam w innym kierunku, jechałam aż do południa i wracałam do wioski. Nie natrafiłam na nic znajomego. To było niesamowite. Każdej nocy kładłam się spać bardziej zła i zirytowana na całą tę sytuację i coraz bardziej zdecydowa- na znalezć swoją drogę do Avalonu. Musiałam pokazać dziadkowi, że nie może dłużej traktować mnie jak małe dziecko, zamykać i oczekiwać, że będę grzeczna. Umilkła na chwilę. Po tygodniu zaczęły mnie nawiedzać sny. A raczej koszmary. Czy śniłeś kiedyś, że biegniesz i biegniesz, i nie ruszasz się z miejsca? To było coś w tym rodzaju. . . I płonąca pajęczyna. Tyle że to nie była pajęczyna, nie było w niej żadnego pająka, i ona nie płonęła. Ale wpadłam w nią, biegałam dookoła i przez środek, ale nie poruszałam się. To nie było dokładnie tak, ale nie wiem, jak lepiej tu wytłumaczyć. Musiałam ciągle próbować, chciałam tego, chciałam po niej cho- dzić. Budziłam się zmęczona, jakbym rzeczywiście wysilała się przez całą noc. Ten sen powtarzał się przez wiele dni i za każdym razem był wyrazniejszy, dłuż- szy, bardziej realny. Aż pewnego ranka wstałam, a wizja trwała jak żywa w mojej głowie i wiedziałam, że potrafię wrócić do domu. Ruszyłam, zdaje się, że cały czas na pół we śnie. Przejechałam bez zatrzymania całą odległość. Tym razem nie zwracałam uwagi na okolicę, tylko myślałam o Avalonie. . . A kiedy jechałam, wszystko stawało się coraz bardziej i bardziej znajome, aż w końcu byłam już tu- taj. Chyba dopiero wtedy przebudziłam się do końca. A teraz wioska, Tecysowie, tamto niebo, gwiazdy, tamten las i góry, wszystko wydaje mi się snem. Wcale nie jestem pewna, czy potrafiłabym tam wrócić. Czy to nie dziwne? Możesz to wytłumaczyć? Wstałem i okrążyłem resztki naszego posiłku, by usiąść obok niej. Czy pamiętasz, jak wyglądała ta płonąca pajęczyna, która nie płonęła i nie była pajęczyną? spytałem. 75 Tak. . . mniej więcej odparła. Daj mi ten nóż poprosiłem. Wyciągnęła go w moją stronę. Zacząłem końcem ostrza poprawiać jej bazgraninę; wydłużałem niektóre linie, zacierałem inne, dodawałem nowe. Przez cały czas nie powiedziała ani słowa, ale bacznie obserwowała każdy mój ruch. Skończyłem, odłożyłem nóż i w milczeniu czekałem przez długą chwilę. Odezwała się w końcu, bardzo cicho. Tak, to jest to oświadczyła, odwracając się od rysunku, by spojrzeć na mnie. Skąd wiedziałeś? Skąd mogłeś wiedzieć, o czym śniłam? Ponieważ śniłaś o czymś, co jest wyryte w twoich genach wyjaśniłem. Nie wiem jak ani dlaczego. To jednak dowód, że istotnie jesteś córką Amberu. To, czego dokonałaś, to przejście przez Cień. Twój sen to Wielki Wzorzec Ambe- ru. Dzięki jego mocy ci, którzy są królewskiej krwi, mają władzę nad Cieniami. Czy rozumiesz, o czym mówię? Nie jestem pewna odparła. Chyba nie. Często słyszałam, jak dziadek przeklina Cienie, ale nigdy nie wiedziałam, co ma na myśli. Więc nie wiesz, gdzie naprawdę leży Amber? Nie zawsze odpowiadał wymijająco. Opowiedział mi o rodzinie i o Ambe- rze, ale nie wiem nawet, w którą to stronę. Tyle tylko, że to daleko. Amber leży we wszystkich kierunkach powiedziałem. Albo w każ- dym, który wybierzesz. Trzeba tylko. . . Tak! przerwała. Zapomniałam, a może po prostu zdawało mi się, że chce być tajemniczy. Brand mówił dokładnie to samo, dawno temu. Co to znaczy? Brand! Kiedy on tu był? Wiele lat temu odparła. Byłam wtedy małą dziewczynką. Często tu bywał. Kochałam się w nim, nie dawałam mu spokoju. Opowiadał mi różne historie, uczył gier. . . Kiedy ostatnio go widziałaś? Osiem, może dziewięć lat temu. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |