Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] Zauwa\ywszy Ciellego Sternau zaczął osuwać się z góry z taką szybkością, \e obecni poczuli zawrót głowy. - Aazi po górach jak kot - zauwa\ył Cielli. - Raczej jak małpa - dodał Cortejo. - Zpieszy mu się, do wszystkiego chce wtrącić swoje trzy grosze. Mam nadzieję, \e mu senior nie pozwoli ju\ na \adną uwagę. - Ale\ oczywiście, \e nie. Jestem lekarzem sądowym i znam swoje obowiązki. Czy mo\emy zaczynać? - Tak. Rozmowę tę toczyli półgłosem, tak \e nikt z obecnych jej nie słyszał. Alkad podszedł do zwłok wraz z doktorem Ciellim i notariuszem. - Przede wszystkim ma pan stwierdzić, czy nastąpiła śmierć - zwrócił się Cortejo do doktora. Cielli rzucił okiem na zdeformowane zwłoki i powiedział: - Zmierć nastąpiła bez wątpienia. - Proszę to zaprotokołować, panie sędzio - polecił Cortejo. - A teraz nale\ałoby jeszcze ustalić przyczynę śmierci. - Zmierć nastąpiła wskutek runięcia w przepaść. - I to nale\y zaprotokołować. Ale najwa\niejsza rzecz to ustalenie to\samości nieszczęśliwego. Ma na sobie nocną koszulę hrabiego, jest boso. Hrabia targnął się w przystępie obłędu na swe \ycie, to wydaje się, fakt niewątpliwy. Zgadza się pan ze mną, doktorze? - Najzupełniej. Teraz z kolei Cortejo spytał rządcę: - Alimpo, czy wiadomo panu, jak był ubrany hrabia ostatniej nocy? - Tak, bieliznę przyniosła hrabiemu moja Elvira. Cortejo wskazał na krwawe strzępy koszuli, le\ące obok zwłok. Alimpo podszedł bli\ej i schylił się nad nimi. - Tak, to koszula hrabiego. - Niechaj teraz podejdą tu wszyscy - zarządził Cortejo - i niechaj uznają, czy zwłoki te są zwłokami hrabiego. Po chwili wszyscy obecni zgodnie stwierdzili, \e są przekonani, i\ mają przed sobą trupa hrabiego. Alimpo dodał jeszcze: - Widzę na ręce pierścień ślubny, z którym hrabia nigdy się nie rozstawał. W Cyganach widocznie chciwość ustąpiła przed ostro\nością. - A więc nie ma \adnych wątpliwości, \e to hrabia - rzekł Cortejo. Po tych słowach podyktował sędziemu protokół, po czym podpisał go wraz z doktorem Ciellim. - No, a teraz wezmiemy ciało na nosze - polecił. - Trzeba zanieść je na zamek. Wówczas wystąpił Sternau, który przez cały czas nie odzywał się ani słowem. - Sprzeciwiam się przeniesieniu zwłok na zamek. - Co takiego? - oburzył się Cortejo. - Co pan ma tutaj do powiedzenia? W jakiej roli pan występuje? - Występuję jako lekarz hrabiego. - Były lekarz. - Niech i tak będzie. W takim razie sprzeciwiam się przeniesieniu zwłok ju\ nie jako lekarz, lecz jako człowiek. W okolicznościach takich jak obecne, władze mają obowiązek wysłuchać ka\dego, kto pragnie dorzucić choćby drobną uwagę, bo ka\dy szczegół mo\e nabrać wielkiego znaczenia dla sprawy. - Zgoda. Ale pańska uwaga, doktorze, wydaje mi się śmieszna i dziwna. Dlaczego nie nale\y przenosić ciała na zamek? Oczy wszystkich zwróciły się na Sternaua. Cortejo mówił tonem wyniosłym i butnym, doktor Cielli nie starał się ukryć ironicznego uśmiechu, hrabia Alfonso lekcewa\ąco kiwał głową. Reszta obecnych czekała w skupieniu na odpowiedz Sternaua. - Te zwłoki nie powinny być przeniesione na zamek, gdy\ to nie trup hrabiego, ale jakiegoś innego, nieznanego człowieka - rzekł zimno Sternau. Słowa te zelektryzowały słuchaczy. - Ach, tak - w głosie Corteja brzmiała szydercza nuta. - Więc nie jest to trup hrabiego Manuela? Czy pan nie cierpi przypadkiem na tę samą nie odzywał się ani słowem. - Sprzeciwiam się przeniesieniu zwłok na zamek. - Co takiego? - oburzył się Cortejo. - Co pan ma tutaj do powiedzenia? W jakiej roli pan występuje? - Występuję jako lekarz hrabiego. - Były lekarz. - Niech i tak będzie. W takim razie sprzeciwiam się przeniesieniu zwłok ju\ nie jako lekarz, lecz jako człowiek. W okolicznościach takich jak obecne, władze mają obowiązek wysłuchać ka\dego, kto pragnie dorzucić choćby drobną uwagę, bo ka\dy szczegół mo\e nabrać wielkiego znaczenia dla sprawy. - Zgoda. Ale pańska uwaga, doktorze, wydaje mi się śmieszna i dziwna. Dlaczego nie nale\y przenosić ciała na zamek? Oczy wszystkich zwróciły się na Sternaua. Cortejo mówił tonem wyniosłym i butnym, doktor Cielli nie starał się ukryć ironicznego uśmiechu, hrabia Alfonso lekcewa\ąco kiwał głową. Reszta obecnych czekała w skupieniu na odpowiedz Sternaua. - Te zwłoki nie powinny być przeniesione na zamek, gdy\ to nie trup hrabiego, ale jakiegoś innego, nieznanego człowieka - rzekł zimno Sternau. Słowa te zelektryzowały słuchaczy. - Ach, tak - w głosie Corteja brzmiała szydercza nuta. - Więc nie jest to trup hrabiego Manuela? Czy pan nie cierpi przypadkiem na tę samą chorobę, która pchnęła hrabiego w objęcia śmierci? Zabrać zwłoki i koniec! - Nie, zwłoki zostaną tutaj, dopóki nie powiem, co o nich sądzę - sprzeciwił się Sternau. - Potem mo\ecie z nimi robić, co się wam podoba. - Mnie zdanie pańskie nie interesuje. Jazda, zabierać ciało! - Przepraszam pana, senior Cortejo - wtrącił alkad. - Jako przedstawiciel władzy oświadczam, \e doktor Sternau musi być wysłuchany. Zciśle rzecz biorąc, zwłoki powinny zostać na miejscu, dopóki nie obejrzy ich corregidor - (urzędnik sądu). - Tak było z trupami rozbójników, którzy w parku napadli na doktora, tak równie\ z trupami tych, których zabił porucznik de Lautreville. Tu chciałem odstąpić od przepisu, przypuszczałem bowiem, \e nie nastąpiło zabójstwo, ale nieszczęśliwy wypadek. Teraz sprawa się komplikuje. Poniewa\ wyłącznie ja mam tutaj prawo do rozkazywania, więc pozwalam mówić doktorowi Sternauowi. Sternau zapytał: - Panie sędzio, czy wiadomo panu, kiedy hrabia zginął? - Wczoraj rano. - Więc kiedy mógł się rozstać z \yciem? - Najwcześniej wczoraj. - A teraz niech pan się przyjrzy zwłokom, panie sędzio. Widać przecie\, \e śmierć nastąpiła co najmniej cztery dni temu. Niech się pan przyjrzy wnętrznościom: są ciemne, sine, popękane. Nie trzeba być lekarzem, by stwierdzić, \e człowiek ten nie mógł umrzeć przed dwudziestoma czterema godzinami. Je\eli wziąć pod uwagę, i\ w kotlinie jest wilgotno i chłodno, mo\na uznać za pewnik, \e zwłoki muszą le\eć tutaj co najmniej dwa tygodnie. Jestem przekonany, \e po tym, co powiedziałem, nikt z mieszkańców zamku nie da się wyprowadzić w pole zbrodniczym machinacjom... - śądam, by ten człowiek zamilkł! - przerwał Cortejo. Sędzia odparł: - Sam wiem, jak mam postępować. Proszę mówić dalej, panie doktorze. - U\yję przykładu - ciągnął Sternau. - Przypuśćmy, \e znajdziemy zabitą kozę. W ciągu jakiego czasu nastąpi rozkład taki, jaki widzimy tutaj? Co pan myśli, sędzio? - Nie prędzej ni\ w ciągu dwóch tygodni - odparł sędzia. - To śmieszne wtrącił Cielli - przyrównywać człowieka do kozy. Sternau odparł ze spokojem: - U\yłem przykładu, aby mnie lepiej zrozumiano. Pojęli to wszyscy prócz pana, mimo \e jest pan lekarzem. Bardzo mnie to smuci. - Nie przypuszczam, \eby pan chciał szydzić ze mnie! - wybuchnął Cielli. - Chwila jest zbyt powa\na na szyderstwa. Pierwszą podstawę mego podejrzenia ju\ podałem. Teraz przechodzę do drugiej. Proszę obejrzeć prawą nogę trupa, która zachowała się w zupełnie dobrym stanie. Twierdzę stanowczo, \e nie jest to noga hrabiego. Stopa jest znacznie szersza i większa, a skórę na podeszwie ma grubą, otartą. Człowiek tej pozycji co don Manuel de Rodriganda nie chodzi boso i nogi ma niezmiernie delikatne. Niech pan spojrzy, panie sędzio, i niech pan powie, czy przesadzam. Notariusz, zbity z tropu, zapytał: - A bielizna hrabiego? [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |