Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] pociągnęła spory łyk trunku i zaczęła opowiadać. — Komputer analizujący głos?! — wykrzyknął Han. — Przecież o tym nie było mowy! — Może Lanni nie zorientowała się, że jej głos jest nagrywany? — odezwał się Badure. — Ten cholerny steward — mruknął Han. — Gdyby tak wpadł w moje ręce... Podał opróżnioną do połowy butelkę Chewiemu i wstał z miejsca. — Teraz na mnie kolej. Załatwię to moim sposobem — ruszył w kierunku sterowni, pośpiesznie wciągając rękawice. Chewbacca podążył za nim bez słowa. — Chcecie wiedzieć, jak to załatwimy? Dowiecie się w swoim czasie. Badure wstał i zasłonił sobą drzwi. — Spokojnie, chłopcy. Co macie na myśli? Han uśmiechnął się szeroko. — Zaatakujemy podziemia, wysadzimy bramę, wejdziemy i odbierzemy depozyt. Nie fatygujcie się, zaraz wracamy. Badure pokręcił głową. — Co będzie, jeżeli natkniecie się na statek patrolowy Tion? Albo na statek rządowy? Czy naprawdę zależy wam na tym, aby ściągnąć tu całą brygadę pościgową? Han próbował go ominąć, Wookie warknął. — Zaryzykujemy. Hasti poderwała się z miejsca. — Ale ja nie. Usiądź na tyłku, Solo! Spróbuj rozważyć wszelkie możliwości, zanim zaryzykujesz życie nas wszystkich. Chewie w milczeniu czekał na decyzję przyjaciela. Roboty z zaciekawieniem przyglądały się całej scenie. 34 Han Solo i utracona fortuna — Nie zaszkodzi się wcześniej zastanowić — wtrącił Skynx spokojnym głosem. Han nie znosił sprzeciwu, jednak jego umysł ostudziła nieco myśl, że właściwie szkoda byłoby zginąć zaraz na początku tak dobrze zapowiadającej się przygody. — Dobrze, niech wam będzie. Czy ktoś z was nie jest przypadkiem głodny? — zapytał. — Niedobrze mi się robi na samą myśl o żelaznych zapasach. Ruszmy się stąd i chodźmy coś znaleźć w mieście. Jeżeli jednak nie przedstawicie innych propozycji, zrealizuję mój plan. Przymocował manierkę do pasa, a Chewbacca wyjął kuszę i dodatkowy magazynek. Badure włożył w kieszeń małą portmonetkę wypchaną lokalnymi banknotami. Bollux zamknął połówki plastrona. Hasti dostrzegła, że Skynx odkłada na bok instrumenty. — Nie słyszałam jeszcze, jak grasz. Weź je z sobą. Ruriańczyk zaczął je chować do przenośnych toreb, które przymocował do swego korpusu. Han zamknął zasuwę głównego włazu. Zewsząd nadciągały ciemne burzowe chmury, a w dali widać było rozjaśniające niebo błyskawice. Badure zauważył, że kuzyni gospodarza opuścili budynek. — Pewnie stwierdzili, że pilnują pustych pudeł. — Sądzę, że to raczej deszcz przegonił ich stamtąd — mruknął Han. Nie dostrzegli także tłumu, który do niedawna oblegał lądowisko. Ruszyli w dół wzniesienia, a Bollux zamykał pochód. Im dalej od lądowiska, tym bardziej ulice były zniszczone. Brakowało jakiegokolwiek oświetlenia. Nie uszli daleko. Han jako pierwszy zorientował się, że coś tu nie gra. Wszystko było ciche, okiennice budynków zatrzaśnięte. Nie było widać żadnych świateł, panowała dzwoniąca w uszach cisza, przerywana jedynie odgłosami burzy. Han chwycił Wookiego za ramię, dobyli broni i stanęli do siebie plecami. Czekali w milczeniu na dalszy rozwój wydarzeń. Hasti chciała o coś spytać i wtedy nagle znaleźli się w pełnym świetle reflektorów. Han szybko wycelował w stronę najbliżej stojącego napastnika. — Nie rób tego — rozległ się ostrzegawczy głos. — Jeżeli ktoś z was strzeli, zginiecie wszyscy. Byli otoczeni. Han opuścił broń, a Wookie oparł kuszę o ziemię. Ludzie i inne istoty wyłonili się z ciemności, wymachując różnymi karabinami, miotaczami. Han i jego towarzysze zostali błyskawicznie rozbrojeni. Skynx sapał z oburzenia widząc, jak napastnicy obchodzą się z jego instrumentami. Pozwolono mu je jednak zatrzymać. Spośród trzech osobników, którzy przeszukiwali pojmanych, dwoje mniejszych było ludźmi — parą bliźniaków. Mieli proste, ciemne włosy, czarne oczy i pociągłe, blade twarze. Trzeci osobnik trzymał się nieco z tyłu, górując nad pozostałymi. Han przypomniał sobie wymienione przez Badurę imię: Egnom Fass, wykonawca brudnej roboty. Bliźnięta zbliżyły się do nich. — I’noch... — wyszeptała Hasti ujrzawszy kobietę. Twarze rodzeństwa nosiły jednakowy, obojętny wyraz twarzy. — Tak, to ja we własnej osobie — odparła I’noch. — Gdzie jest dziennik, Hasti? Wiemy, że byłaś w kryptach. — Uśmiechnęła się lodowato do Hana, po czym już bez uśmiechu, ponownie spojrzała na Hasti. — Oddaj go, bo inaczej spalimy żywcem wszystkich twoich przyjaciół, zaczynając od pilota. Chewbacca cały stężał, odruchowo zaciskając pięści. Szykował się na śmierć wspólnie z przyjacielem. Han z kolei gorączkowo rozważał różne opcje, niektóre z nich już z założenia samobójcze. Nagle rozległ się głos Bolluxa: 35 Han Solo i utracona fortuna — Kapitanowi Solo nie może stać się żadna krzywda. Ja was wprowadzę na pokład „Tysiącletniego Sokoła”. Kobieta badawczo spojrzała na niego. Nie wpadło jej do głowy, że robot może być uprawniony do samodzielnego wejścia na pokład. — Dobrze, chcemy tylko dysk z dziennikiem pokładowym. Han z osłupieniem przyglądał się robotowi, zastanawiając się, co za myśl powstała w jego głowie. Jeden fakt nie umknął jego uwadze; usłyszał szmer wymiany informacji między Bolluxem a Błękitnym Maxem. Napastnicy poprowadzili ich w kierunku statku. Han przeklinał się w duchu za brak rozwagi i zastanowienia nad faktem, że tubylcy tak niespodziewanie zamknęli się w swoich domach. Teraz liczył już tylko na pomysłowość swoich dwóch robotów. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |