Odnośniki


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

83
RS
ROZDZIAA SIÓDMY
Po kolacji pogrążyli się w rozmowie, w której Celia brała żywy udział,
zdumiewajÄ…c wszystkich swojÄ… kompetencjÄ….
Carlo słuchał jej ze szczególnym zainteresowaniem. Był archeologiem
i obecnie zajmował się prowadzeniem jednego z neapolitańskich muzeów,
dzięki czemu nie musiał już podróżować. Jego wiedza i doświadczenie
ogromnie przydawały się w pracy, którą wykonywał.
- Szkoda, że nie mamy większych możliwości prezentowania naszych
eksponatów niewidomym - oznajmił. - Może i mnie mogłabyś coś doradzić,
Celio? Mamy nagrane na taśmę opisy wystawionych u nas prac, ale to mało.
Próbowałem pozwolić im dotykać ich rękami, ale to zbyt niebezpieczne.
Straciliśmy w ten sposób kilka eksponatów. I to paradoksalnie na skutek
nieuwagi osoby widzÄ…cej.
Wszyscy się roześmiali, ale nagle Francesco wpadł na pomysł.
- A może zrobić repliki?
- W zeszłym tygodniu studenci próbowali zrobić kopię greckiej
rzezby. Niektóre prace były nawet dobre, ale daleko im do oryginałów.
- Nie to miałem na myśli. Są programy komputerowe, które projektują
obiekt na podstawie setek fotografii zrobionych pod różnymi kątami.
Tworzony jest trójwymiarowy projekt, który potem wykonywany jest w
rzeczywistości. Podobieństwo jest stuprocentowe, tyle że obiekt jest
zrobiony ze specjalnej żywicy. Odtworzone jest każde zadrapanie, każda
szczelina i wypukłość. Coś takiego można by dać ludziom do rąk bez
obawy, że się potłucze. Takich kopii można wykonać setki i dać je do ręki
nie tyko niewidomym, ale również innym zwiedzającym.
84
RS
- Słusznie - podchwyciła Celia. - Dlaczego mielibyśmy mieć jakieś
przywileje?
- No właśnie - poparł ją Carlo. - Jesteś, bracie, czarnym koniem.
- Ale ma ukryte talenty - uśmiechnęła się Celia. Poczuła się nagle
bardzo szczęśliwa, jakby Francesco zrobił coś szczególnie dla niej miłego.
W tej samej chwili poczuła pod stołem jego rękę. A więc nie myliła się co
do niego. Wszystko jest możliwe.
- Mam nadzieję, że zaoferujesz mi podwiezienie do domu -
powiedziała, kiedy wychodzili.
- Oczywiście. Zaraz podam ci żakiet.
Kiedy się żegnali, Carlo na chwilę zatrzymał brata.
- Bądz ostrożny. Największą pułapką może być przekonanie, że robisz
coś słusznego.
- Odnoszę wrażenie, że właśnie wam się to przydarzyło - poparła męża
Della.
Francesco pokrótce przedstawił im powody, dla których rozstali się z
CeliÄ….
- Sądziłem, że się nią opiekuję - dokończył - ale tak naprawdę miała
przeze mnie ochotę walić głową w mur.
Carlo wymienił z żoną porozumiewawcze spojrzenie objął ją i
pocałował w głowę.
- Nie pozwólcie, aby wam też przydarzyło się coś podobnego -
ostrzegł ich Francesco. - Dobranoc.
Gdy wyszli, Della spojrzała z czułością na męża.
85
RS
- Nie wiem, dlaczego mówiłeś, że Francesco ma trudny charakter.
Moim zdaniem jest czuły i wrażliwy. Nie spodziewałam się po nim takiego
wyznania.
- Szczerze mówiąc, ja też. Zaczynam się zastanawiać, czy ktokolwiek
z nas choć trochę go zna.
Podczas powrotnej drogi do domu Francesco spytał Celię, czy byłaby
skłonna przyjechać następnego dnia do jego fabryki, aby i jemu udzielić
kilku porad.
- Bardzo chętnie, ale jutro jestem już zajęta.
- Zapomniałem, że twój grafik staje się coraz bardziej napięty. Co
masz tym razem? WizytÄ™ u konkurencji?
- Nie. Jutro pracuję z Sandrem. Mamy sprawdzić kolejną rzecz i
zastanowić się, czy umieścić ją w naszej ofercie.
- Kolejny zwariowany wyczyn?
- Im bardziej zwariowany, tym lepszy.
- To może cię zawiozę?
- Nie spytasz mnie nawet, dokÄ…d jedziemy i po co?
- A jakie to ma znaczenie?
- Może to coś, co wzbudzi twój sprzeciw.
- Nie mam prawa się sprzeciwiać. Jesteś dorosła i podejmujesz
decyzje. - Po raz pierwszy bez trudu powiedział to co należało.
- Słucham? Czy mogę dostać to na piśmie?
- To nie jest moja sprawa i nawet jeśli mam jakieś obiekcje, zachowam
je dla siebie - oznajmił, wprawiając ją tym w niekłamane zdziwienie.
- Gdzie się ukrywałeś, panie prawdziwy Francesco Rinucci? Nigdy
dotąd nie mówiłeś niczego podobnego.
86
RS
- Zmieniłem się. O której mam przyjechać?
Podała mu godzinę. Wysadził ją przed domem i poczekał, aż wejdą z
Jackiem do środka. Potem zawrócił, ciesząc się z góry na jutrzejsze
spotkanie.
Następnego dnia przyjechał o wyznaczonej godzinie i uśmiechnął się
na jej widok. Była ubrana w piękne jasne spodnie z lnu i błękitną bluzkę.
Jednak kiedy powiedziała mu, dokąd jadą, uśmiech zniknął z jego twarzy.
- Lotnisko?
- Uhm. Małe prywatne lotnisko pięć mil od Neapolu.
- Mogę spytać, co masz zamiar robić?
- Będę skakać ze spadochronem. To ostatnio bardzo popularny sport.
- Masz skakać ze spadochronem? - spytał, jakby chcąc upewnić się, że
się nie przesłyszał.
- Nie, tym razem to Sandro będzie skakał. Ja będę na dole, żeby
prowadzić rozmowy z ludzmi, którzy się tym zajmują. No wiesz, negocjacje,
sponsoring, te rzeczy.
- Wy jednak chyba rzeczywiście postradaliście zmysły.
- Uprzedzałam cię. Zresztą, o to w tym właśnie chodzi. Ale mówiłeś,
że to nie twoja sprawa.
Francesco przez chwilę milczał.
- Po namyśle doszedłem do wniosku, że wcale nie zmartwi mnie
widok Sandra ryzykującego własną głową.
Celia roześmiała się.
- Nie martwmy się o niego - powiedziała.
- Wcale się nie martwię. To nie o nim myślę przez całe dnie. %7łałuję
tylko, że jest taki przystojny.
87
RS
- A jest? Och, opowiedz mi o tym. Zawsze się zastanawiałam, jak
wygląda. Naprawdę jest taki przystojny, jak mówią?
Francesco miał ochotę się zabić.
- Sam zaczÄ…Å‚em ten temat, prawda?
- Nie da się ukryć. No więc jak on wygląda?
- Nic z tego. Na pewno już ktoś ci to powiedział.
- Tego nie wiesz.
- Wiem. Tak samo było, jak poznałaś mnie. Przez chwilę Celia
milczała.
- Cóż, ty to zupełnie oddzielna para kaloszy - odezwała się po chwili.
- Jak mam to rozumieć?
- Ty jesteś dla mnie ważny. Daleko jeszcze do celu?
- Jesteśmy prawie na miejscu - odparł, akceptując zmianę tematu.
Potrzebował chwili, aby przemyśleć to, co usłyszał. Wszystko dzieje się
zbyt szybko.
Po niecałej godzinie jazdy dotarli na niewielkie lotnisko, na którym
stał rząd awionetek. W biurze czekało na nich kilka osób, między innymi
dziennikarz, jakiś biznesmen i kilku pracowników instytucji charytatyw-
nych.
- Ty to wszystko zorganizowałaś?
- Naturalnie. To jest moja działka.
- Jestem pod wrażeniem. Choć tak naprawdę nigdy nie wątpiłem w
twoje zdolności.
Po chwili zjawił się pilot z Sandrem, który był już ubrany w
kombinezon i miał na sobie spadochron. Pojawił się także trzeci mężczyzna,
partner Sandra.
88
RS
- Po starcie wzniesiemy się na wysokość czterech tysięcy metrów,
zrobimy dwa okrążenia nad lotniskiem i skoczę - oznajmił Sandro.
- Na jakiej wysokości otwierasz spadochron? - chciała wiedzieć Celia.
- Na jakichś ośmiuset metrach.
- Tak nisko? - Francesco nie krył zdziwienia.
- Cały dowcip polega na tym, żeby spadać swobodnie, jak długo się da
- wyjaśnił pilot. - Spadochron jest po to, żeby bezpiecznie wylądować.
- Zajmiesz się moim psem? - spytał Sandro Celię. Wzięła od niego
smycz, ale okazało się, że dwa psy i torebka to trochę za dużo.
- Daj mi Jacka - zaproponował Francesco. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brzydula.pev.pl

  • Sitedesign by AltusUmbrae.