Odnośniki
|
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] Nie dokoÅ„czyÅ‚a. Jake przyciÄ…gnÄ…Å‚ jej twarz ku swo jej, a kiedy Samanta próbowaÅ‚a siÄ™ bronić, jego brwi uniosÅ‚y siÄ™ w grymasie rozbawienia. - ChcÄ™ ciÄ™ tylko pocaÅ‚ować, Sam. - PrzytrzymaÅ‚ mocniej jej brodÄ™, a jego usta Å‚agodnie musnęły jej wargi. Wbrew samej sobie rozchyliÅ‚a je, dajÄ…c mu jedno czeÅ›nie przyzwolenie na to, żeby wziÄ…Å‚ wiÄ™cej. - Samanto - wyszeptaÅ‚ jej imiÄ™. - CaÅ‚uj mnie - poprosiÅ‚a cicho. ZbliżyÅ‚ usta do jej warg. Przylgnęła do niego. Jej ciaÅ‚em wstrzÄ…saÅ‚y dreszcze, a serce biÅ‚o jej jak mÅ‚ot. OdwzajemniÅ‚a pocaÅ‚unek. Jej spragnione, sÅ‚odkie usta przywarÅ‚y do jego. UÅ›piona do tej pory namiÄ™tność znalazÅ‚a swe ujÅ›cie. Liczyli siÄ™ teraz tylko on i ona, i ich pożądanie. RozpiÄ…Å‚ jej bluzkÄ™. PoczÄ…tkowe przerażenie przero dziÅ‚o siÄ™ w cudowne, magiczne wrÄ™cz uczucie, kiedy jego palce Å‚agodnie sunęły po jej skórze. Jego usta pie Å›ciÅ‚y jej szyjÄ™, jego twarz utonęła w jej wÅ‚osach. 88 NORA ROBERTS Bardziej poczuÅ‚a niż usÅ‚yszaÅ‚a, jak wymawia jej imiÄ™. Niezbyt wyraznie usÅ‚yszaÅ‚a natarczywy dzwiÄ™k dzwon ka wÅ‚aÅ›nie w chwili, kiedy wyciÄ…gaÅ‚a rÄ™ce, żeby moc niej przyciÄ…gnąć Jake'a do siebie i doznać rozkoszy. - Nie mogli znalezć lepszego momentu na naprawÄ™ tych cholernych telefonów? - zaklÄ…Å‚ cicho Jake. OtworzyÅ‚a oczy, które wydawaÅ‚y siÄ™ ciemniejsze niż zwykle i popatrzyÅ‚a na niego bez zrozumienia. - Bardzo chciaÅ‚bym zignorować ten dzwonek, Sa manto, ale to może być coÅ› ważnego. Zmieszana zamrugaÅ‚a nerwowo. CaÅ‚y czas czuÅ‚a cie pÅ‚o jego oddechu na twarzy. - Telefony nie dziaÅ‚aÅ‚y przez dwa dni i na pewno jest dużo szkód w terenie - powiedziaÅ‚ jeszcze. OdsunÄ…Å‚ siÄ™ od niej, zabierajÄ…c caÅ‚e ciepÅ‚o. ZmusiÅ‚a siÄ™, żeby usiąść i osÅ‚oniÅ‚a siÄ™ koszulÄ…. Niepewnymi, trzÄ™sÄ…cymi siÄ™ dÅ‚oÅ„mi zapięła guziki, na miÄ™kkich no gach podeszÅ‚a do ognia, chcÄ…c siÄ™ ogrzać. Kucnęła przed kominkiem, oplotÅ‚a nogi ramionami i zamknęła oczy. Co ja najlepszego zrobiÅ‚am? Jak mogÅ‚am siÄ™ tak za tracić? - MyÅ›li biegaÅ‚y jej po gÅ‚owie. Co by siÄ™ staÅ‚o, gdyby nie zadzwoniÅ‚ telefon? Mocniej zacisnęła ramio na. Czy miÅ‚ość zawsze boli? Czy zawsze sprawia, że czujesz siÄ™ gÅ‚upio? - Samanto! Drgnęła na dzwiÄ™k swojego imienia. SpojrzaÅ‚a na Jake'a pytajÄ…co. - Dzwoni Sabrina. PodniosÅ‚a sÅ‚uchawkÄ™ i, zanim siÄ™ odezwaÅ‚a, nerwowo przeÅ‚knęła Å›linÄ™. PIEZC GÓR 89 - Cześć, siostrzyczko. - Jej gÅ‚os jej samej wydaÅ‚ siÄ™ nienaturalny. Mocniej zacisnęła palce na sÅ‚uchawce. - Sam, jak siÄ™ czujesz? - Dobrze. Ale teraz ważniejsze jest, jak ty siÄ™ czu jesz? Wszystko w porzÄ…dku? - Silniejsza z każdÄ… chwilÄ…. CieszÄ™ siÄ™ bardzo, że pomyÅ›laÅ‚aÅ› o tym, by schronić siÄ™ na Double T, kiedy zaczęło padać. MyÅ›l, że mogÅ‚aby ciÄ™ zaskoczyć ta Å›nie życa, przerażaÅ‚a mnie. - Wiesz, to caÅ‚a ja. Zimna krew w kryzysowych sy tuacjach. - Samanta o maÅ‚y wÅ‚os nie udÅ‚awiÅ‚a siÄ™, pró bujÄ…c opanować histeryczny Å›miech. - JesteÅ› pewna, że dobrze siÄ™ czujesz, Sam? Masz dziwny gÅ‚os. Nie jesteÅ› przeziÄ™biona? - To pewnie coÅ› na Å‚Ä…czach przerywa. - Och, już myÅ›laÅ‚am, że nigdy nie naprawiÄ… tych telefonów. WiedziaÅ‚am, że nie bÄ™dÄ™ spokojna, dopóki z tobÄ… nie porozmawiam i nie upewniÄ™ siÄ™, że jesteÅ› bezpieczna. OczywiÅ›cie byÅ‚am pewna, że Jake siÄ™ tobÄ… zaopiekuje, ale to nie to samo, co usÅ‚yszeć twój gÅ‚os. No dobrze, nie zatrzymujÄ™ ciÄ™. Do zobaczenia jutro. Ach, tak przy okazji, myÅ›lÄ™, że Shylock tÄ™skni za tobÄ…. - Pewnie cierpi na niestrawność. Powiedz mu, że jutro siÄ™ spotkamy. - OdÅ‚ożyÅ‚a sÅ‚uchawkÄ™ i jeszcze przez dÅ‚ugÄ… chwilÄ™ wpatrywaÅ‚a siÄ™ w telefon. - Sam? ZadrżaÅ‚a ponownie na dzwiÄ™k gÅ‚osu Jake'a. Odwró ciÅ‚a siÄ™ i zobaczyÅ‚a, że bacznie siÄ™ jej przyglÄ…da. - Ja... Eee... Sabrina czuje siÄ™ dobrze. - UnikaÅ‚a jego wzroku, bawiÄ…c siÄ™ kablem od telefonu. ZrobiÅ‚a 90 NORA ROBERTS krok w tyÅ‚, widzÄ…c, że Jake siÄ™ zbliża. - PowiedziaÅ‚a, że kot za mnÄ… tÄ™skni. To dość dziwne, bo Shylock jest bardzo samowystarczalny i peÅ‚en rezerwy w okazywa niu uczuć. - Samanto, chodz i usiÄ…dz tutaj. WyciÄ…gnÄ…Å‚ do niej rÄ™kÄ™, ale pomyÅ›laÅ‚a, że jeÅ›li go dotknie, bÄ™dzie stracona. - Nie, nie. MyÅ›lÄ™, że lepiej bÄ™dzie, jeÅ›li wrócÄ™ do łóżka. Nie jestem jeszcze w formie. - Nadal uciekasz, Sam? - Doskonale kontrolowaÅ‚ gniew w swoim gÅ‚osie. - Nie, nie, ja... - W porzÄ…dku. Zatem na razie znalezliÅ›my siÄ™ w martwym punkcie. - UjÄ…Å‚ w dÅ‚oÅ„ jej brodÄ™, nim zdÄ… żyÅ‚a zareagować. - Ale jeszcze nie skoÅ„czyliÅ›my. Ro zumiesz? PokiwaÅ‚a gÅ‚owÄ… i uciekÅ‚a w zacisze swojego poko ju. ROZDZIAA ÓSMY Z każdym mijajÄ…cym dniem Sabrina czuÅ‚a siÄ™ lepiej. PowiÄ™kszajÄ…ce siÄ™ krÄ…gÅ‚oÅ›ci dodawaÅ‚y jej uroku. Kiedy Samanta patrzyÅ‚a na niÄ…, dochodziÅ‚a do wniosku, że siostra ma w sobie wiÄ™cej siÅ‚y, niż kiedykolwiek mogÅ‚a przypuszczać. To byÅ‚o niezwykle ciekawe doÅ›wiadcze nie, patrzeć na zamyÅ›lonÄ… dotychczas SabrinÄ™ i widzieć, jak czerpie teraz z życia peÅ‚nymi garÅ›ciami. Tymczasem to on, Samanta, staÅ‚a siÄ™ marzycielkÄ… i pogrążaÅ‚a siÄ™ w zadumie. MusiaÅ‚a przyznać, że to Jake Tanner roz praszaÅ‚ jej uwagÄ™ i wnikaÅ‚ w jej marzenia. Wetknęła rÄ™ce w kieszenie i poszÅ‚a, jak co rano, ode brać listy ze skrzynki. Jak to on okreÅ›liÅ‚? %7Å‚e bÄ™dzie mnie miaÅ‚? PróbowaÅ‚a sobie przypomnieć jego sÅ‚owa podczas spaceru. Cóż, Samanta Evans nie ma zamiaru być w niczyim posia daniu. A zwÅ‚aszcza kogoÅ› tak irytujÄ…cego, jak ten cza [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |