Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] Olbrzymia, z gładkimi, nagimi ścianami, wyglądała jak gigantyczna ładownia. Zwiatło padało na dziwne przedmioty czy urządzenia, które albo stanowiły integralną część ścian, albo zostały do nich przytwierdzone. Przedmioty te zdawały się wykonane z jakiegoś miękkiego, niemal elastycznego materiału kontrastującego ze sztywnymi, mocnymi żebrami wzmacniającymi korytarz i ściany; żebra biegły od podłogi do sufitu w regularnych, dobrze zaprojektowanych odstępach. Nie wiedzieć czemu, Kane odniósł wrażenie, że przedmioty te ustawione są chaotycznie, bezładnie - w komorze zauważył wiele nie wykorzystanego miejsca. Oczywiście dopóki nie odkryją istoty i pochodzenia owych tajemniczych występów w ścianach, rzeczą absurdalną było spekulować, czy właściciele statku składowali towar w sposób racjonalny czy nieracjonalny. - Jak tam, Kane? W porządku? - odezwał się Dallas. - Taaa... Szkoda, że tego nie widzicie. - Czego? Czego nie widzimy? Co znalazłeś? - Nie wiem. Coś dziwnego. - O czym ty gadasz, Kane? - Chwila ciszy. - Kane, czy możesz wyrażać się konkretniej? "Coś dziwnego" niewiele nam mówi. Cały ten statek jest dziwny, ale w oficjalnym raporcie tak go przecież nie opiszemy, prawda? No więc? - Dobra, kapitanie. Jestem w dużej komorze podobnej do tej na górze. Na ścianach pełno tu jakichś... Nie wiem czego. Zcisnął mocniej latarkę i nieświadomym, obronnym gestem wyciągnął ją przed siebie. Ruszył wolno do najbliższej ściany, przyjrzał się uważnie miękkim wypukłościom i doszedł do wniosku, że nie są integralną częścią kadłuba. Co więcej, skłonny był teraz sądzić, że to coś zbudowane jest z tkanki, z tkanki jak najbardziej organicznej! Dallas zerknął na Lambert. - Ile mamy czasu do zachodu słońca? - spytał. Sprawdziła chronometr, wcisnęła jakiś przycisk. - Dwadzieścia minut. Jej odpowiedzi towarzyszyło Znaczące spojrzenie. Dallas milczał. obrócił głowę i znów skupił całą uwagę na czarnym otworze szybu. Patrzył w dół, choć nie widział nic. Błysk latarki wyłowił z ciemności jeszcze więcej tych dziwnych przedmiotów. Były przytwierdzone do podłogi, pośrodku komory. Okrążył je, badając wzrokiem jeden po drugim. Każdy z nich miał trzydzieści parę centymetrów wysokości, owalny kształt i skórzasty wygląd. Kane wybrał pierwszy z brzegu i dokładnie go oświetlił. Silny blask latarki i reflektora przy hełmie nie ujawnił nowych szczegółów i zdawał się nie wywierać najmniejszego wpływu na tajemnicze jajo. - To coś w rodzaju ładowni czy magazynu, tak, na pewno... Dallas milczał. - No więc mówię, że to rodzaj magazynu - powtórzył Kane. - Słyszycie mnie? - Głośno i wyraznie. - Tym razem odpowiedz padła natychmiast. - Nie denerwuj się, po prostu uważnie cię słuchamy. Powiadasz, że to jakiś magazyn? Na pewno? - Tak jest. - Masz na to jakiś dowód poza wielkością i kształtem komory? - Jasne. Te wypukłości, te występy, które znalazłem na ścianach, są również na podłodze i gwarantuję, że nie należą do konstrukcji statku. Roi się tu od nich, wszystkie jajowate, jakby ze skóry. Właściwie to przypominają tę urnę, którą wykopałeś na górze, ale zrobione są z czegoś bardziej miękkiego. I te tutaj są chyba szczelnie zamknięte, a twoja była pusta. Ktoś je najwyrazniej ustawił, tak, według specyficznego konceptu, bo miejsca zostało od groma. - Skórzaste jaja? Cudaczny ładunek. Widzisz, co jest w środku? W tych jajach? - Dallas myślał o swojej urnie. - Czekaj, przyjrzę się temu... Nie wyłączając latarki, Kane postąpił krok do przodu, wyciągnął rękę i dotknął okazu, który oświetlił podczas rozmowy z kapitanem. Dotknął go i... nie stało się nic. Kane pochylił się i pchnął jajo z boku, szturchnął je z góry; na gładkiej powierzchni nie zauważył nic, co by przypominało uchwyt czy zamek. %7ładnej reakcji. - To jest jakieś takie niewyrazne w dotyku, nawet przez rękawicę... - rzucił do mikrofonu. Dallas okazał nagłe zaniepokojenie. - Pytałem cię tylko, czy widzisz coś w środku, Kane. Nie próbuj tego otwierać. Nie wiadomo, co tam siedzi. Kane zmrużył oczy. Nie, nie działo się absolutnie nic. Skórzaste jajo było nadal skórzastym jajem. - Nic nie widzę, kapitanie. Ono jest chyba hermetycznie zamknięte. - Odwrócił się i powiódł latarką po rzędach dziwnych przedmiotów. - Może znajdę pęknięte albo takie, co się już rozpadło... [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |