Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] w ustach wczesnym popołudniem. Wieczorem podczas gali była zbyt zajęta, by skosztować wykwintnego jedzenia... - Spitalfiedls, poproszę-powiedziała do kierowcy. Było już za pózno żałować błędów. - Gd dawna tam mieszkasz? - zwróciła się do Nialla, gdy samochód ruszył. - Od czterech lat. - To dziwne, widziałabym cię raczej w Kensington lub w Chelsea. Wszędzie, ale nie na tętniącym życiem i mod nym ostatnio East Endzie. - Mam blisko do City, no i są tam dobre restauracje - wyjaśnił lakonicznie. - Poza tym jestem członkiem rady dzielnicy. - Gdy zauważył jej powątpiewające spojrzenie, dodał: - Kuba Rozpruwacz już tam nie mieszka. - Myślałam, że mieszkał w Whitechapel - powiedziała, usiłując sobie przypomnieć wszystko, co wiedziała o Spital- fields. W przypływie nagłego olśnienia spytała: - Mieszkasz może w jednym z tych osiemnastowiecznych domów, które należały kiedyś do kupców jedwabiu? - Widziała w telewizji program na temat renowacji tej dzielnicy. - Gdy kupowaliśmy ten dom, był kompletną ruiną. Renowacja trwa nadal, ale postępuje bardzo wolno. Louise była członkinią komitetu odbudowy tych starych domów i bez niej... - Zamilkł, jakby cisza wszystko wyjaśniała. - Louise? Czy to twoja żona? - Tak. Była historykiem sztuki. Poznaliśmy się, kiedy jej komitet próbował zdobyć fundusze na kupno tego do mu i jego odrestaurowanie. Więc ja go kupiłem. - Ach, tak? - Rzuciła na niego okiem. - Uznałem, że to dobra inwestycja. Chciałem też, żeby Anula & Irena scandalous Louise miała frajdę z jego odnowy. A jako właściciel mogłem tam wpadać, kiedy chciałem. - Och, rozumiem. Zakochałeś się w niej. - Od pierwszego wejrzenia - przyznał. - Rok pózniej dałem jej ten dom w prezencie ślubnym. - Och, to było bardzo... - Chciała powiedzieć ro mantyczne", ale w porę się powstrzymała. Zamiast tego dodała: - Przykro mi. - Z jakiego powodu? - Zmarszczył brwi. - Przypuszczam, że jesteś rozwiedziony. -Nagle zdała sobie sprawę, że popełniła błąd. Jeśli nadal mieszkał w tym domu... - Och, przepraszam. To nie moja sprawa. Zacisnął powieki, jakby przeszył go fizyczny ból. - Nie musisz przepraszać - odezwał się po chwili. - Louise zmarła cztery lata temu. Nie spytała, ale i tak jej powiedział. Być może, przy zwyczajony do taktownego milczenia zaciekawionych ob cych ludzi, wolał prędzej mieć to z głowy. - Byliśmy na Oceanie Indyjskim. Zabrałem ją na rafę, pływaliśmy z maską. Zadrapała się o koral. - Bezradnie rozłożył ręce. - To było zwykłe zadrapanie. Nic takiego... Po tygodniu nie żyła. Romana przełknęła ślinę. - Tak mi przykro - powtórzyła i w tym samym mo mencie skojarzyła. Cztery łata temu. Cztery lata temu dał jej ten dom w prezencie ślubnym. Byli więc w podróży poślubnej! - Od tamtej pory w pracach renowacyjnych trwa za stój. Louise by mi nie wybaczyła, że nie kontynuuję roz poczętych przez nią prac... - Musi ci być bardzo ciężko. - Dotknęła jego ręki w geście pocieszenia. - Jestem pewna, że zrozumiałaby. Anula & Irena scandalous - Naprawdę? - Wydawało się, że ta uwaga rozbawiła go. - India jest bardzo do niej podobna. Ten sam koloryt - ciemne oczy, włosy. Rasowe, szlachetne rysy. Dystyn gowany sposób bycia. - Urwał i popatrzył na nią bez śladu bólu. W ogóle bez żadnych emocji. Tak jakby nagle po stanowił odciąć się od wszelkich uczuć. Zażenowana swoim spontanicznym gestem, chęcią po cieszenia go, chociaż wcale tego nie pragnął, Romana gwałtownie cofnęła rękę. - Mam nadzieję, że India nie będzie cię zbyt prześla dować, ponieważ... - Ugryzła się w język. Jej impulsy w- ność zawsze stwarzała problemy. - Już milczę - dodała ze skruchą. - Lepiej nie. Opowiedz mi o jutrze. Jakie to podnieca jące przygody czekają mnie jutro w C&F? - Podniecające przygody? - W jednej chwili zapo mniała o zażenowaniu. - Naprawdę jesteś żądny przygód? W porządku, masz szczęście. Jutro rozpoczynamy od wi zyty w sfinansowanym przez nas z ubiegłorocznej zbiórki centrum zabaw dla dzieci specjalnej troski. Oficjalne otwarcie, wywiady, zdjęcia dla sieci telewizyjnych. - Domyślam się, że wszystkie dzieci będą w koszul kach z logo C&F. - Oczywiście. To najlepsza reklama. Nie zapomnij przynieść swojej. Spojrzał na nią z powątpiewaniem. Cóż, India na pew no wolałaby, żeby pozostał anonimowy. Przy odrobinie szczęścia prasa mogłaby go wziąć za ochroniarza. - Oczywiście, jeśli zdecydujesz się przyjść - dodała: - To nie jest obowiązkowe. - A po południu? - Aukcja przedmiotów należących do sławnych i bo- Anula & Irena scandalous gatych. Piłki podpisane przez gwiazdy futbolu. Bielizna słynnych aktorek. Wiesz, takie rzeczy. - Mam nadzieję, że wybaczysz mi, jeśli książeczkę czekową zostawię w domu? - Byłeś już bardzo szczodry, Niall. Obiecuję, że twoje pieniądze zostaną dobrze spożytkowane. Zresztą sam jutro się przekonasz. Nie skomentował. - A wieczorem? - zapytał. - Wieczorem... - O Boże! Wolała mu nawet nie wspo minać o zaplanowanych na wieczór imprezach! - Nic - powiedziała pospiesznie. - Możesz pojechać prosto do siebie i zdrzemnąć się przed telewizorem. Albo zająć się urządzaniem swego domu... Och! - Zakryła usta dłonią, ale odsłonił je, ujmując ją za nadgarstek. - Romano... Nie jesteś głodna? - Głodna? - Tego pytania naprawdę się nie spodziewała - Biegasz od szóstej, starasz się, żeby wszyscy dobrze się czuli. Ale nie widziałem, żebyś coś jadła. O ile wiem, nie byłaś na lunchu. - Po jego twarzy przemknął cień uśmiechu. A może był to tylko refleks światła ulicznych latarni? - Po prostu zastanawiałem się, czy nie jesteś głodna. - Dojeżdżamy do Spitalfields - oznajmił kierowca. Niall podał nazwę ulicy i znów zwrócił się do Romany: - Może... - zaczął z lekkim wahaniem. - Może chcia łabyś zobaczyć dom? Zrobię coś do jedzenia. - Jest już pózno. Kierowca... - Jestem pewien, że kierowca chętnie poczeka jeszcze godzinę. O ile wasz budżet to wytrzyma - dodał z lekkim uśmiechem. Chciała odmówić. Była naprawdę zmęczona i nie miała ochoty spędzać godziny nad jajecznicą w towarzystwie Anula & Irena scandalous Nialla Macaulaya. Wiedziała jednak, że powinna wyko rzystać każdą okazję, by lepiej poznać tego człowieka. Poświęciła firmie tyle energii, tyle lat życia... Nie zamie rzała oddać jej teraz temu bankierowi, który w sercu miał kolumnę liczb. To nieprawda... Był chłodny, nawet zimny, ale przecież nie zawsze... Musiała zrozumieć, co nim powodowało, i znalezć na niego sposób. - Panuję nad budżetem - powiedziała i powstrzymu [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |