Odnośniki


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

minę, jaka rzadko pojawiała się na jej twarzy. - Kto wie, co naprawdę możesz zdziałać, Eve?
Robiłaś już niesamowite rzeczy, ale może potrafisz o wiele więcej.
Eve pomyślała o świetlistym zbiorniku mocy, który w sobie nosiła. Poczuła, że Jess ma rację.
Nie wiedziała, do czego naprawdę zdolna jest moc. Ani do czego ona sama jest naprawdę
zdolna.
Rozdział 7
Zacznijmy od kilku pajacyków! - krzyknęła Vic tak, jakby pajacyki były najbardziej
ekscytującą z rozrywek. Pozostałe cheerleaderki wykonały polecenie -posłusznie, choć bez
przesadnego entuzjazmu.
Eve uśmiechnęła się, patrząc na nie z drugiego końca boiska. Kiedy nie musiała w tym
uczestniczyć, przyglądanie się trenującym koleżankom z wysokości ławek było nawet
przyjemne. Nienawidziła ćwiczyć w szkole i spływać potem.
Vic poprowadziła intensywną rozgrzewkę, po której dziewczyny podzieliły się na małe
grupki. Eve zeszła z ławki i zbliżyła się do Jess, Vic i Jenny. Miały wracać do domu razem z
Jess, kiedy ta skończy trening. %7ładna nie zostawała sama na boisku. Wszystkie za jedną - ta
zasada obowiązywała koleżanki bez wyjątków.
- No i co? - zapytała Eve.
- Czekamy na trenerkę - odpowiedziała Victoria. - Wiesz, że postawiłaby na głowie cały ten
chleik, gdyby któraś z nas się spózniła.
- Zwięta prawda - zaśmiała się Jess.
- A gdzie właściwie jest trenerka? - chciała wiedzieć Rose Makishimia, która właśnie
dołączyła do ich grupki.
- Jeszcze w gabinecie. Przysłali nowe kostiumy, ale są pomyłki w rozmiarach - wyjaśniła Vic.
- Ktoś w obsłudze klienta dostanie za swoje.
- Dobrze - powiedziała Rose. - To znaczy, niedobrze, że dostanie, dobrze, że wiemy, gdzie
jest pani Leonard. Bałam się, że...
Splotła i zacisnęła palce.
- Wiem. - Jenna zadrżała demonstracyjnie. -Ciągle myślę, kiedy to się powtórzy.
- Nie  kiedy", tylko  czy" - wtrąciła Eve, mimo że jej też wydawało się, iż kolejny atak to
kwestia czasu. Dlaczego to stworzenie miałoby się zadowolić dwiema ofiarami?
- Racja,  czy" - zgodziła się Jenna. - Chociaż możliwe, że są już trzecie zwłoki.
- Tutaj? - pisnęła Rose. Jenna kiwnęła głową.
- Znacie Dziwaczkę?
Przytaknęły. Każdy w mieście znał Dziwaczkę. Mieszkała w zrujnowanej rezydencji przy
Elm Street. Nigdy nie wychodziła, zakupy zamawiała do domu. Bały się jej wszystkie małe
dzieciaki, a nawet niektóre duże.
- Moja starsza siostra zna faceta, który zwykle przynosi jej zakupy. Zawsze kazała mu je
zostawiać na ganku. Kilka dni temu był u niej z dostawą. Złożyła stałe zamówienie, brała te
same produkty co tydzień - mówiła Jenna. - No więc kiedy podszedł do domu, poczuł
straszny smród. Jakby zgniłe mięso.
- Dziwaczka?! - krzyknęła Jess.
Jenna była wyraznie niezadowolona, że ktoś jej przerywa.
- Nie. Ale jej zakupy z zeszłego tygodnia leżały na ganku i całe mięso się popsuło. Policja
pewnie szuka teraz jej ciała. Według mnie dopadło ją to zwierzę.
Pewnie, pomyślała Eve. Jej zdaniem  pewnie" oznaczało wielką, nadmuchaną plotę, która
okaże się wielką ściemą.
- W szkole mojej kuzynki, w Syracuse, też zdarzył się taki atak. Jak wtedy z Kyle'em.
Dziewczyna wracała po lekcjach i nie dotarła do domu. - Vic ściszyła głos. - Na całym ciele
miała ślady zębów. Policja w Syracuse podejrzewa, że to mógł być kanibal.
- Bleee! - wykrzyknęła ze wstrętem Jess.
- Kanibale istnieją naprawdę - stwierdziła Vic. -Słyszałam, że jeden facet dał ogłoszenie w
sieci, że szuka kobiety, która wytnie mu kawałek mięsa z łydki i poda na obiad. Chciał sam
siebie zjeść!
- To megaobrzydliwe. - Rose się skrzywiła. - I pewnie też nieprawdziwe - zauważyła Eve.
Przynajmniej taką miała nadzieję.
- Może. A może nie - powiedziała Vic
- A co z Dziwaczką? - Rose odwróciła się do Jenny - Czy...
- Gdzie trenerka? - przerwała jej Jenna. - Tak długo ochrzania tego faceta od kostiumów?
Zaczynam się bać.
Założyła ręce i zacięła pocierać ramiona.
- A jeśli coś ją dopadło między szkołą a bo iskiem? Wiecie, coś takiego... - Rose
rozczapierzyła wygięte palce jak szpony i machnęła nimi w powietrzu.
- Pójdę sprawdzić - zaproponowała Eve. Jeszcze chwila, a wśród cheerleaderek wybuchnie
zbiorowa histeria. Poza tym jeśli to stworzenie rzeczywiście grasowało po szkole, tylko Eve
miała szansę stanąć z nim oko w oko i przeżyć.
Poszła przez boisko w kierunku pobliskiej szkoły. Skręcając obok ławek naprzeciwko tych,
na których siedziała wcześniej, usłyszała wysoki krzyk. Pobiegła z powrotem na boisko. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brzydula.pev.pl

  • Sitedesign by AltusUmbrae.