Odnośniki


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Naprawdę? To dość prowokująca propozycja, moja kochana, bardzo prowokująca.
Sprawdzę twoje postanowienie w noc poślubną, przyrzekam ci to, a potem będę je sprawdzał w
każdą kolejną noc. A czasami może także rano lub po południu. Kiedy, Elizabeth? Wkrótce?
Jeszcze szybciej? Wystarać się o specjalne pozwolenie? Nie mam cierpliwości do zapowiedzi
ślubnych, a ty? Mam już czterdzieści dwa lata. Ty masz trzydzieści sześć. Chcę, byśmy byli ze sobą
codziennie, w każdej chwili przez resztę życia.
- Nie jesteśmy jeszcze tacy starzy - zaprotestowała. Oczywiście - zgodził się, całując ją
znów w usta. Uśmiechnął się.
- Zobaczmy, co te dzieciaki postanowią w ciągu następnych dwóch dni. Z pewnością będę
upierał się przy odpowiednim ślubie w Rutland dla mojej ukochanej Lily, nigdzie indziej.
Chciałbym jednak bardzo, by jej macocha pomogła mi wszystko przygotować.
- Aha! - krzyknęła. - Teraz już wiem, o co tu chodzi. Teraz już znam prawdziwy powód, dla
którego namawiałeś mnie tak usilnie...
Zamknął jej usta długim namiętnym pocałunkiem.
26
Lily odkryła, że Newbury Abbey nic się nie zmieniło, a jednak wygląda jakoś inaczej. Kiedy
tu była poprzednim razem, czuła się zdeprymowana, wszystko ją przytłaczało. Obecnie mogła
podziwiać wspaniałość i elegancję pałacu. Teraz czuła się tu jak w domu. Ponieważ to był jego dom
i z pewnością stanie się jej domem.
Przez półtora dnia od przyjazdu rozmawiała ze wszystkimi gośćmi i cieszyła się ich
towarzystwem. Również służących w kuchni, z którymi wypiła rano kawę, obierając ziemniaki.
Przebywała także w towarzystwie Neville 'a, ale nigdy sam na sam. Jedyną okazją do chwili
samotności była minuta - nie, nawet nie tyle - kiedy wsunął się do wnętrza powozu po ich przyjez-
dzie.
To nie było ważne. Istniał sposób bycia z kimś sam na sam, nawet wśród tłumu. Dorastała
otoczona przez pułk żołnierzy, ich kobiet i dzieci, i nauczyła się tego dosyć wcześnie.
Rozmawiali ze sobą, ale w towarzystwie innych osób. Patrzyli na siebie i uśmiechali się do
siebie - ciągle na oczach innych. Ale łączyło ich ciche porozumienie. Oboje wiedzieli, że Lily
zostanie tu do końca życia.
Nie wypowiedzieli tego głośno, bo odpowiedni moment jeszcze nie nadszedł. Nie starali się
niczego przyspieszać, jakby za obopólną cichą zgodą. Czekali już tak długo, tyle przeżyli. Chwila
ich ostatecznego połączenia nadejdzie sama. Nie trzeba przyspieszać biegu zdarzeń.
W salonie zwinięto dywan, by wieczorem, podczas przyjęcia urodzinowego hrabiny, mogły
się odbyć tańce. Lady Wollston, czyli ciotka Neville'a, Mary, zajęła miejsce przy fortepianie.
Neville zatańczył z matką, a potem z siostrą ponieważ Gwendoline mimo kłopotów z nogą lubiła
tańczyć. Następnie poprosił Elizabeth i Mirandę.
I, oczywiście na koniec, zatańczył z Lily, wybierając walca.
- Widzisz, Lily, jestem samolubny - powiedział do niej z uśmiechem. - Gdyby to był wiejski
taniec nie miałbym nic przeciwko temu, żebyś zatańczyła go z kimś innym. W walcu mam cię tylko
dla siebie.
Lily zaśmiała się. Tańczyła już z ojcem, z Josephem, z Ralphem i Halem. Zwietnie się
bawiła. Wiedziała, że w końcu zatańczy z nim.
- Wiedziałam, że wybierzesz walca.
- Lily. - Przysunął odrobinę bliżej głowę. - Jesteś niezamężną kobietą, córką księcia,
ograniczają cię nakazy przyzwoitości, do których musi się stosować dama z dobrego towarzystwa.
Oczy Lily błysnęły wesoło.
- Rozmawiałem już z Portfreyem i mam jego zgodę - powiedział Neville. - Mógłbym
oświadczyć ci się oficjalnie jutro w bibliotece. Twój ojciec i Elizabeth przyprowadziliby cię tam i
taktownie zostawiliby nas razem na piętnaście minut. Ale nie na dłużej, bo to byłoby nie na
miejscu.
- O? - Lily zaśmiała się znowu. - W twoim głosie i w wyrazie twojej twarzy dostrzegam
jeszcze inną możliwość. Jeśli perspektywa kwadransa w bibliotece nie napawa cię radością, mnie
zresztą również, jaki masz pomysł?
Uśmiechnął się do niej.
- Portfirey wyzwałby mnie na pistolety o świcie, gdybym tylko o tym pomyślał.
- Neville. - Przysunęła się bliżej. Dzieląca ich odległość mogłaby wywołać skandal wśród
wyższych sfer na balu, byli jednak wśród rodziny, która śledziła ich z tkliwym pobłażaniem, udając,
że w ogóle nie patrzy. - Czy masz na myśli jakieś inne miejsce zamiast biblioteki? O! Czy mam to
powiedzieć? Masz na myśli dolinę, prawda? Wodospad i jeziorko. Domek.
Skinął głową i uśmiechnął się.
- Jutro? - spytała. - Nie, tata mógłby się zdenerwować. Masz na myśli dzisiejszą noc,
prawda?
Nie przestawał się uśmiechać. Lily odwzajemniła mu uśmiech. Patrzyli sobie głęboko w
oczy, ledwo zdając sobie w ogóle sprawę, że tańczą. A Lily, odczuwając przemożną słabość w
kolanach, wiedziała, że właśnie nadszedł ten moment. Idealny moment. Neville odezwał się znowu,
kiedy skończył się taniec.
- Pójdziesz tam ze mną, Lily?
- Oczywiście.
- Kiedy już wszyscy zasną, zapukam do twoich drzwi.
- Będę czekała. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brzydula.pev.pl

  • Sitedesign by AltusUmbrae.