Odnośniki


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie, ale zadzwoniłem wczoraj do Jake'a. Wałkowaliśmy twoje problemy
przez ponad godzinę. Obiecał, że wpadnie dziś do rodziców i naświetli im
sytuację. Spodziewa się, że będą zdruzgotani tym, że nic im nie powiedziałeś o
postrzałach. Trudno oczekiwać, żeby przełknęli bezboleśnie fakt, że syn zataił
przed nimi coś takiego. Jake obiecał, że postara się jakoś ich udobruchać.
Wytłumaczyłem mu, jak to jest na misjach woskowych. %7łe w terenie człowiek
czuje się odpowiedzialny za innych i tym podobne. Próbowałem go przekonać,
że rozumiem twoją reakcję. Nie pochwalam jej, ale rozumiem.
- Dzięki. Mam nadzieję, że to coś pomoże.
- Jake postanowił, że zamieszkacie razem z nimi na głównym ranczo.
Dzięki temu będzie można dokładnie sprawdzić każdego wjeżdżającego na
posesjÄ™.
- Nawet jeśli to będą stróże prawa?
- Zwłaszcza, jeśli to będą stróże prawa. Ma też uprzedzić o sprawie Leslie
szeryfa w New Eden, na wypadek gdyby ci z Deer Creek wysłali za nią
oficjalny list gończy.
- To dobrze, bo muszę przyznać, że są bardzo przekonujący. Sam niemal
uwierzyłem tym cwaniaczkom, że dziewczyna jest kryminalistką.
- Nasz szeryf nie da się nabrać, możesz być pewny Zadzwonię pózniej.
Zakończywszy rozmowę, Jase spojrzał na Leslie.
- Wszystko w porządku. Nie ma się czym martwić -powiedział
uspokajajÄ…co.
- Jak długo będę musiała u was zostać? Wzruszył ramionami.
- Trudno powiedzieć. Trzeba będzie poczekać na rozwój wydarzeń. Na
razie FBI szuka tego mężczyzny z parkingu, a raczej jego ciała.
- Pewnie będę musiała zeznawać?
- Za wcześnie przesądzać cokolwiek w tej kwestii. Proponuję, żebyśmy
nie martwili siÄ™ na zapas.
Skinęła głową.
- Chodzmy coś zjeść. Umieram z głodu - zaproponował pogodnie. Nie
chciał dać po sobie poznać, że rany okropnie mu doskwierają. Przeszarżował
wczoraj, a teraz odczuwa tego skutki.
Kiedy kończyli posiłek, zachmurzyło się i lunął rzęsisty deszcz.
- Może ja poprowadzę? - zaproponował Jason. Wczoraj Leslie była
wykończona, postanowił więc choć trochę ją odciążyć. Poza tym nie czuła
jeszcze dobrze samochodu, a pogoda była paskudna.
- A twoja noga? Chyba nie powinieneÅ›.
- Możemy spróbować. Jak tylko zacznie mi dokuczać, zamienimy się.
Nie wyglądała na przekonaną.
- Jeśli będzie mnie bolało, może uda mi się namówić cię, żebyś zrobiła mi
wieczorem masaż?
- To da się załatwić. Co do jazdy, myślę, że lepiej będzie, jeśli jednak to ja
poprowadzę. Nie chcę, żebyś się niepotrzebnie nadwerężał. Poza tym przestaje
już padać.
Jase namyślał się chwilę niezdecydowany.
- Zrobimy tak - odezwał się w końcu. - Na razie ja usiądę za kółkiem.
Zmienisz mnie, kiedy zatrzymamy się na lunch. Może być?
Spojrzała na niego z niemym podziwem. Prawie się nie znali, a tyle dla
niej zrobił. W trosce o jej bezpieczeństwo zapomniał o swoich planach, narażał
się na ból, niewygody i niezadowolenie rodziny. Pewnie nigdy nie zdoła mu się
odwdzięczyć.
- Jason - zaczęła poważnie - dziękuję ci. Za wszystko. Nie udałoby mi się
bez ciebie. Jestem ci dozgonnie wdzięczna.
- Nie ma sprawy. NagrodÄ™ odbiorÄ™ wieczorem.
Zrobiła wielkie oczy i rzuciła mu zatrwożone spojrzenie.
- Nie bądz taka przerażona. Mam na myśli masaż - wyjaśnił szczerząc
zęby w uśmiechu.
- No tak, masaż. Zapomniałam - odparła zmieszana.
ROZDZIAA ÓSMY
- Dojeżdżamy do St. Louis - zakomunikował Jason. Było około szóstej po
południu. - Wiem, że jest jeszcze wcześnie, ale chciałbym tu gdzieś znalezć
hotel.
- Boli cię noga? - domyśliła się Leslie, budząc się z lekkiej drzemki. -
Mówiłam przecież, że mogę poprowadzić.
Zerknął na nią z uśmiechem.
- Dobra, powiem prawdę. Dorwałem się do kierownicy, bo chciałem
przetestować nowy nabytek. Muszę powiedzieć, że sprawuje się świetnie.
Ziewnęła, przeciągając się na siedzeniu.
- Mnie też się podoba. Sama jeżdżę ośmioletnim gru-chotem.
Zatrzymali się w hotelu na obrzeżach miasta. Tym razem obsługa wniosła
cały ich bagaż do pokoju.
- Masz ochotę coś zjeść, zanim wejdziemy na górę? -zapytał Jason,
wracając z recepcji. - Nie musielibyśmy już pózniej wychodzić w tę paskudną
pogodÄ™.
- Brzmi całkiem rozsądnie. Ale mówiłeś przecież, że lepiej, żeby nie
widziało mnie zbyt wiele osób.
Uruchomił samochód i wycofał z parkingu.
- Pomyślałem o tym. Znam niedaleko małą włoską restaurację. Aatwo tam
zachować anonimowość. Mam nadzieję, że lubisz włoską kuchnię?
- Nie jestem wybredna. Lubię każdą dobrą kuchnię. Restauracja okazała
się bardzo przytulna. Wnętrze oświetlał jedynie dyskretny blask świec, a
zabudowane z trzech stron stoliki pozwalały na odrobinę prywatności.
- Jest rzeczywiście mała - oceniła Leslie, rozglądając się po sali.
- Polecił mi ją kumpel z wojska. Może nie rzuca się w oczy, ale podają tu
znakomite jedzenie.
- Jak myślisz, kiedy dotrzemy na ranczo? - Zgniotła nerwowo serwetkę.
- Jeśli wyjedziemy jutro w miarę wcześnie, powinni-śmy być w Dallas
póznym wieczorem. Prześpimy się i następnego dnia powinniśmy znalezć się na
miejscu w ciÄ…gu czterech godzin.
- CzujÄ™ siÄ™ jakoÅ› dziwnie, jadÄ…c z tobÄ… do domu. MartwiÄ™ siÄ™, co na to
wszystko twoja rodzina. Wiesz, nie chciałabym, żeby pomyśleli sobie o mnie
coś złego.
- Nie martw się. Jude wszystko im wyjaśnił. Wiedzą, co ci się przytrafiło.
Znając ojca i Jake'a, w tej sytuacji nalegaliby, żebyś została, nawet gdyby mnie
z tobą nie było.
- Ale przecież nie wiadomo, jak długo to wszystko potrwa. Nie chcę
nadużywać ich gościnności.
Kelner podał zamówienie. Byli tak głodni, że przerwali rozmowę i od
razu zabrali siÄ™ do jedzenia.
Leslie spojrzała uważnie na Jasona. Ulżyło jej, kiedy zaproponował, że
wyręczy ją za kierownicą. Choć nie przyznawała się do tego na głos, nie
przepadała za jazdą w deszczu.
Była zbyt spięta i czuła się niepewnie, prowadząc w taką pogodę. Patrząc
na jego zmęczoną twarz, zaczynała żałować, że tak łatwo mu uległa. Głębokie
bruzdy wokół ust zdradzały wyrazne oznaki bólu.
- Jason? - zaczęła nieśmiało, kiedy kelner przyniósł deser i kawę.
-Mmm.
- Dlaczego to robisz?
- Co robiÄ™?
- No, pomagasz mi. Zabierasz mnie do domu, chociaż wiem, że wcale nie
masz na to ochoty. Gdyby nie ja, pewnie długo jeszcze nie ruszyłbyś się z chaty.
Było ci całkiem dobrze samemu. Kiedy pojawiłam się na horyzoncie,
najchętniej wyrzuciłbyś mnie za drzwi.
Nie zareagował od razu. Pewnie zastanawiał się nad odpowiedzią.
- Masz rację. Pojechałem do Michigan, bo chciałem być z dala od ludzi.
Potrzebowałem czasu, żeby wszystko sobie poukładać; przeanalizować swoje
dotychczasowe życie. Pewnie można to nazwać przedwczesnym kryzysem
wieku średniego. Kiedy zapukałaś do moich drzwi, żadne z nas tak naprawdę
nie miało wyboru. - Pociągnął łyk wody ze szklanki. - Myślę, że wyszło mi to
tylko na zdrowie. Znowu zacząłem myśleć o czymś, o kimś innym, a nie tylko o
sobie i swoich problemach. Przyznaję, że z początku rzeczywiście byłem
wściekły, że wtargnęłaś z butami w mój spokojny żywot. Nie miałem też
najmniejszego zamiaru pakować się w nie swoje sprawy. Ale to się zmieniło.
Kiedy zobaczyłem, jaka jesteś przerażona,wiedziałem, że nie mogę spokojnie
patrzeć na tak jawną niesprawiedliwość. %7ładen przyzwoity człowiek nie
zgodziłby się na takie bezprawie.
- Rozumiem.
- Poza tym - dodał z psotnym uśmiechem - możliwe, że Jude miał rację, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brzydula.pev.pl

  • Sitedesign by AltusUmbrae.