Odnośniki


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

do paska.
Zamknęła za sobą drzwi i ruszyła w stronę skraju budynku.
- Dobry Joe.
- Przepraszam, że musiałem Cię obudzić.
- Pracujesz do pózna?
- Zawsze.
- Gdzie twój przyjaciel?
- Jest gdzieś tam. Wskazał nieokreślony cień.
63
http://gallery.clickthecity.com/albums/userpics/10003/mongolian_quickstop_smmoa_c.JPG
81
Kiedy spojrzała w dół korytarza poczuła coś złowrogiego. Mrowiła ją
skóra, a nerwy zdawały się skakać jak w skrzyni biegów. Sprawdziła broń
doczepioną z tyłu jej spodni i podeszła do Joe ego, by mieć na niego oko.
- Jak on ma na imię?
- Dobry wieczór, pani detektyw.
Głos posiadał wyrazny akcent, ale ona nie była w stanie określić jaki. Zmrużyła
mocniej oczy i dojrzała mężczyznę wynurzającego się z cieni. Choć właściwie
niewynurzającego się, a oddzielającego od nich tak, jak gdyby sam w sobie był
częścią cieni. Włoski z tyłu jej karku stanęły dęba, więc skrzyżowała za plecami
ręce, by wyglądać na większą i pozostać blisko broni.
- Dobry.
Jego rysy były już dostrzegalne. Był podobnej wysokości co i ona, z opaloną
skórą i ciemnymi włosami. Jego rysy twarzy przypominały jej wszystkich
Hiszpańskich aktorów, jakich do tej pory widziała. Egzotycznych i dobrze
zbudowanych.
- Mam nadzieję, że moja prośba nie odciągnęła Cię od niczego ważnego.
Wiem, że do pózna byłaś poza domem.
Jak on mógł - To był on.
- Castillo?
- Jedyny w swoim rodzaju.
Popisując się, złożył jej ukłon, ten typowy dla wampirzych, filmowych Euro-
Trash64(Euro-Zmieci).
Spojrzała na Joe ego, który uśmiechał się dumnie, a potem wróciła do
informatora.
- Czego chcesz?
- Chciałem tylko porozmawiać. Rozumiem, że szukasz mojego towarzysza,
Damona, z racji jego&
Wymachiwał jedną ręką, jak gdyby brał słowa z powietrza.
- & hobby.
- Hobby?
Zaśmiała się.
- Jaja sobie ze mnie robisz? On jest psychiczny.
- To pojęcie względne, kochanie.
Potrząsnęła głową. Ten facet wydawał się być bardziej świrnięty, niż Michael
usiłował go przedstawić.
- Co z tym?
- Nie zdawałem sobie sprawy, że pozwoliłem jego działalności zapuścić się
poza nasze prawa. Gdybyś do mnie przyszła, obezwładniłbym go dla Ciebie.
- Naprawdę? Dlaczegóż to?
64
Nie wiem czy jest jakieś polskie określenie na ten zwrot, odsyłam was do wikipedii w ramach dokształcenia:
http://en.wikipedia.org/wiki/Eurotrash_(term)
82
- Jestem niewolnikiem naszych praw - a nasze prawa nalegają, bym
przestrzegał waszych.
- Tak po prostu?
- Tak po prostu.
- Nie wierzę Ci.
- Tak też zakładałem. Więc, przemyśl to.
Nagle znalazł się przy jej twarzy. Nie zdążyła nawet mrugnąć. Po prostu
się tam pojawił, a to sprawiło, że zrobiła krok do tyłu.
- Nie podchodz tak blisko.
- Przepraszam.
Castillo uśmiechnął się i cofnął o krok.
- Jestem zwykłym przywódcą, pani detektyw. Oficer Phillips i kilku twoich
kolegów po fachu mi ufa. Nawet twój przełożony jest zaufanym przyjacielem.
- To mi nie imponuje.
- Więc zastanów się nad tym, że pozwoliłem Michaelowi zatrzymać cię,
pomimo tego, że nigdy nie spytał mnie o zgodę na więz65 z tobą. Jesteś
nielegalną shiavą i mógłbym zabić was oboje, gdybym tylko tego chciał.
Ponownie się zaśmiała.
- I tu się mylisz. Nie zaczęłam z nim żadnej więzi.
- Ależ zaczęłaś.
Zaciągnął się powietrzem dookoła niej.
- Wyczuwam go na tobie.
- Jest powód dlaczego.
- Nie mówię o seksie. Jego zapach jest w twojej krwi. Jego krew jest w
tobie. Nie ma w tym żadnego błędu.
Jej serce załomotało w piersi. Nie próbowała jego krwi, raczej nie bardzo.
Nie wystarczająco by stworzyć więz. To było szalone. Próbował ją oszukać.
- Czuję, że w to wątpisz, ale zapewniam Cię, że to prawda. Dowiedziałem
się, że uratował ci życie więzią, kiedy twój narzeczony usiłował Cię zabić.
Czyżbyś nigdy nie zastanawiała się, jak przeżyłaś tak grozne ugryzienie?
Wzruszyła ramionami.
- Niespecjalnie.
- Pani detektyw, czy naprawdę oczekujesz, że w to uwierzę?
- Nie proszę Cię o uwierzenie w cokolwiek. Nie obchodzi mnie, co
myślisz.
Kiwnął głową.
- Rozumiem twoje niezdecydowanie, ale wiedz, że zajmę się Damonem.
Od teraz nie jest już dłużej pod moją opieką. Masz moje słowo.
Przytaknęła.
Wyciągnął do przodu dłoń, wziął jej rękę i uniósł ją do ust.
65
 Vincolo
83
Złożył lodowaty pocałunek na jej skórze, który trwał nawet po tym, jak odwrócił
się i odszedł. Tori czekała dopóki nie słyszała już jego kroków w alejce,
odwróciła się na obcasie i ruszyła do samochodu. Więz. To wyjaśniało uczucia.
To, dlaczego nie mogła mu się oprzeć. To miało perfekcyjnie cholerny sens.
Jak on mógł jej to zrobić? Nie mogli przerwać tego bez śmierci jednego z
nich. A co najlepsze, jak ona mogła być tak naiwna?
- Tyler, wszystko z tobą w porządku?
Zatrzymała się i spojrzała do tyłu na Oficera Joe ego.
- Dlaczego to zrobiłeś?
- Co?
- Dlaczego mnie tutaj zwabiłeś?
- Ja - uh - Ja nie postrzegałem tego w ten sposób. Sprawiał wrażenie, jakby
chciał pomóc.
Spojrzała na niego i jego głupią sztywniacką koszulę. Był dokładnie wszystkim
złym, czym byli ludzie niespędzający wystarczająco dużo czasu w realnym
życiu. Ludzmi jak ona, którzy pozostali przy nadziei.
Zwiesiła głowę i poszła w stronę samochodu.
- Zostaw mnie samą, Joe.
* * *
Tori stanęła przed drzwiami The Fallen. Im dłużej o tym myślała, tym
bardziej wszystko nabierało sensu. Nie było możliwości, żeby przeżyła mając
wygryziony kawałek szyi bez trucchi, nawet jeśli użyliby ich własnej krwi do
wyleczenia jej. A poza tym, było coś jeszcze.
Od kiedy go poznała, Michael pojawiał się w jej snach. Czasem wydawał się
bardzo, bardzo prawdziwy. Kiedy indziej, był to zwykły sen. W jednym z tych
prawdziwszych, trzymał ją w ramionach. Była naga i chciała iść, ale on
nieustannie do niej przemawiał. Mówił jej, że jeśli wytrzyma odrobinkę dłużej,
tylko kilka minut, wszystko będzie z nią dobrze. To musiało być wspomnienie.
Uratował ją, a potem zataił prawdę.
Blane otworzył ze zdziwieniem usta przy drzwiach, a Tori tylko machnęła
ręką. Uniósł do góry brew i wpuścił ją. Przefrunęła obok nazistowskiej broni i [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brzydula.pev.pl

  • Sitedesign by AltusUmbrae.