Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] powinni ranić fajnych dziewczyn… przynajmniej w idealnym świecie. Nie miałam więcej czasu, żeby się nad tym zastanawiać, bo zza rogu wypadła jedna z pielęgniarek. Szukała mnie. – Wypadek na autostradzie międzystanowej. Cztery samochody, liczne obrażenia, już do nas jadą. Potrzebujemy przynajmniej czterech sal, jeśli nie więcej. Karetki będą tu za trzy minuty, więc wszystkie ręce na pokład. Nie miałam czasu, żeby martwić się o Nasha, dręczyć przeszłością i myśleć o tym, jak wytrącona z równowagi czuję się za każdym razem, kiedy spotykamy się twarzą w twarz. Odsunęłam od siebie to wszystko i weszłam w rolę, w której czułam się najlepiej. Tutaj nie miałam pytań, nie miałam wątpliwości, nie byłam nieśmiała, nie wahałam się. Byłam pewna i wiedziałam, co robić. Poszłam do pracy i wykonywałam ją najlepiej, jak umiałam… pomagałam innym. To był długi i wyczerpujący dyżur. Musiałam zostać dłużej, bo kiedy zajęliśmy się już ofiarami wypadku, przywieziono ludzi z pożaru, potem znowu z wypadku, a na końcu dwie rany postrzałowe. Panowały chaos i pośpiech, co pozwoliło mi odsunąć na bok uczucia, które obudziło spotkanie z Nashem, i uznać je za trywialne i przelotne. Wychodziłam, wlokąc się noga za nogą, i rozplątywałam ciasny węzeł włosów na czubku głowy, kiedy wpadłam na jedyną osobę poza moją siostrą, którą tutaj, w Denver, uważałam za przyjaciółkę. Sunshine Parker była asystentką kierownika pielęgniarek, mojego szefa, i chyba najbardziej bezpośrednią i szczerą osobą, jaką kiedykolwiek miałam okazję poznać. Była drobniutką dziewczyną, częściowo Filipinką, miała czarne włosy i uśmiech, od którego wszędzie robiło się jaśniej. To dzięki niej przetrwałam jakoś okres aklimatyzacji na oddziale ratunkowym, trudny ze względu na moje towarzyskie zahamowania, które nie ułatwiały mi wchodzenia w nowe środowisko. Była ode mnie kilka lat starsza, całkowicie oddana swojej pracy i pomocy ludziom w potrzebie. Była dla mnie wzorem do naśladowania. Była taka sama jak ja, tylko nie miała problemu w kontaktach z innymi i funkcjonowała wśród nich jak normalna osoba. Nie traciła też języka w gębie podczas najzwyklejszych rozmów. – Cześć. Ciężki dzień? Potarłam palcami skórę na głowie w miejscu, gdzie miałam wcześniej związane włosy, i musiałam przyznać, że jestem wykończona. Widziałam tego dnia zdecydowanie za dużo krwi i flaków, nawet jak na oddział ratunkowy, a krótka rozmowa z Nashem naprawdę mnie zmęczyła. Bardzo było mi go żal, wiedziałam, przez co przechodzi, i irytowało mnie, że w ogóle mnie obchodzi. Chciałam być na niego odporna. Tyle że mój układ hormonalny nie miał zamiaru na to pozwolić. – Bywały lepsze. Dzisiaj mieliśmy tłumy. Sunshine odrzuciła na plecy czarne lśniące włosy i przekrzywiła głowę. – Jesteś fantastyczną pielęgniarką, Santa. Takie komplementy potrafiłam przyjmować. Uśmiechnęłam się do niej i wyciągnęłam telefon, który właśnie zaczął dzwonić. Na ekraniku pojawiła się twarz mojej siostry, więc wyciszyłam go i [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |