Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] Claudio? Claudia miała wrażenie, że traci grunt pod nogami. Czuła jeszcze dotknięcie gorących palców Davida. Przypomniała so- R S 103 bie ich pierwsze spotkanie i to, że uznała go wtedy za człowieka zimnego i zamkniętego w sobie. Zorientowała się z zażenowa niem, że wszyscy czekają na jej odpowiedz. - Tak, to nie trwało długo - powtórzyła, łyknąwszy szam pana. Poczuła ulgę, gdy podeszli do kolejnej grapy, gdzie stanęli trochę dalej od siebie. Ale tam wzbudziły jej zakłopotanie liczne pytania: o ślub, o miesiąc miodowy, o to, co mąż podarował jej na urodziny. Odpowiadała możliwie ogólnikowo. Oświadczyła jednak, że miesiąc miodowy spędzą na Seszelach, a od męża dostała pierścionek z szafirem i diamentami. Cały czas czuła na sobie spojrzenie tkwiącego w pobliżu Davida, a sama też obser wowała go kątem oka, jak śmieje się i rozmawia z kolegami. Uśmiechał się do wszystkich, ale nie do niej. Wyraznie domi- nował nad otoczeniem. Nie był wyższy czy masywniej zbudo wany niż pozostali mężczyzni, lecz emanowała z niego siła i autorytet, które sprawiały, że stanowił centrum towarzystwa. - Próbowałem dotrzeć do pani przez cały wieczór. - Młody inżynier przedstawił się jako Pete, przerywając jej rozmyślania. Odciągnął ją na bok i patrzył na nią z jawnym zainteresowa niem. - Pani wygląda zupełnie inaczej, niż to sobie wyobrazi łem, kiedy usłyszałem, że David się ożenił. - A czego pan oczekiwał? - Miał tak rozbrajający uśmiech, że Claudia również uśmiechnęła się do niego. - Myślałem, że będzie pani podobna do innych jego dziew czyn. Ale gdy panią zobaczyłem, nie jestem zaskoczony, że zdecydował się ożenić z kimś tak niezwykłym. - Inne dziewczyny? Och, nie zdawałam sobie sprawy, że tak bardzo odbiegam od ustalonego wzorca. Więc jakie były te inne dziewczyny? - No cóż, ja tak naprawdę niezbyt dobrze je znałem. - Pete za pózno uświadomił sobie, że wkroczył na bardzo niebezpie- R S 104 czny teren. Widywałem je, kiedy pracowałem w Londynie, ale tylko na balach w firmie albo na takich spotkaniach jak to... Wszystkie dziewczyny były bardzo miłe... - dodał, nie umiejąc rozszyfrować wyrazu twarzy Claudii. - Bardzo ładne, bardzo wdzięczne, ale... David nie patrzył na nie tak, jak patrzy na panią. Claudia byt gotowa w to uwierzyć. David nie mógłby patrzeć na ładną, miłą dziewczynę z taką irytacją, niesmakiem i pogar dą, jak na nią. Zdając sobie sprawę, że jej palce zacisnęły się kurczowo i że paznokcie wpijają się jej w dłonie, rozluzniła je ukradkiem. Nie chciała, by Pete sądził, że jest zazdrosna. Czyż mogłoby ją obchodzić, gdyby David miał cały harem ładnych, pełnych wdzięku dziewcząt, oczekujących go grzecznie w Lon dynie? - Z kim on teraz rozmawia? - spytała obojętnie. David stał roześmiany w drzwiach z Justinem i małą, ładną dwudziesto latką. Pete z wyrazną ulgą przyjął zmianę tematu rozmowy, - O, to Justin Darke, amerykański architekt. - Znam Justina. Chodzi mi o dziewczynę. Plecy odwróconego tyłem Davida zasłaniały widok, więc Pete ofiarnie wykręcił szyję, by ją dojrzeć. - To córka Johna Phillipsa, Fiona. Studiuje i teraz, jak przy puszczam, odwiedza rodziców w czasie wakacji Miła dziew czyna - dodał. No, oczywiście, sposób, w jaki David uśmiechał się do Fiony dostatecznie świadczył, że on również uważa ją za miłą dziew czynę. Była niewątpliwie ładna i zapewne łagodna. A przede wszystkim młoda. Patrząc na jej dziecinnie świeżą cerę i nie winny wyraz twarzy, Claudia zapomniała już, jak starała się przekonać samą siebie, że jest zadowolona z ukończenia trzy dziestu lat. Któż mógłby pragnąć dojrzałości, mając do wyboru R S 105 młodość, pomyślała smutno. I która dziewczyna chciałaby być błyskotliwa i pewna siebie, gdyby mogła pozostać uczciwa, bez pretensjonalna i wrażliwa - posiadać te wszystkie zalety, które w oczach Davida tworzą idealną kobietę. Niemniej to nie Fiona miała dzisiaj uchodzić za jego żonę. Należało mu o tym przy pomnieć. Przeprosiła Pete'a i ruszyła w stronę Stirlinga. - Hej! zawołała, podchodząc bliżej i wsuwając mu rękę pod ramię. - Stęskniłam się za tobą! David przyjrzał się jej badawczo, próbując odgadnąć, co oznaczał ten niezwykły blask w jej oczach. Miał nadzieję, że zachowywała się przyzwoicie. Towarzysko była przez cały czas w świetnej formie, ciągle z kimś rozmawiała, Bóg jednak wie, co zdążyła już naopowiadać, na przykład o ich planach na mie siąc miodowy. Ale przynajmniej nie zmonopolizowała na cały wieczór Justina. - Claudio, to jest Fiona Phillips. A Justina już znasz - dodał sztywno. - Oczywiście! Miło mi znów pana spotkać po tak krótkim czasie. Davida nie zaskoczył ciepły uśmiech, jakim obdarzyła Justi na, lecz fakt, że to do jego własnego ramienia przytuliła się, witając Fionę. Co to znów za gierka z jej strony? - Justin mówił, że pani pracuje w telewizji. - Fiona miała wielkie, brązowe oczy, miękkie loki i ładniutka buzię bez ma kijażu. - To prawda - oświadczyła Claudia niedbale. - Zajmuję się produkcją programów. - Chętnie robiłabym coś podobnego, gdy skończę studia - westchnęła Fiona. - To musi być nadzwyczaj interesujące! - Ale i bardzo wyczerpujące ... - Claudia mimo woli czuła się rozbrojona jawnym podziwem dziewczyny, ale po nagłym zesztywnieniu ramienia i palców Davida zrozumiała, że ziryto- R S 106 wal się. Telewizja to coś zbyt tandetnie błyskotliwego jak na jego gust. Z pewnością wszystkie jego miłe dziewczyny pracują w poważnych instytucjach i przedsiębiorstwach, tam gdzie lu dzie ubierają się rozsądnie i prowadzą głębokie dyskusje na doniosłe tematy. No dobrze, w takim razie pokaże im, że ona jest zupełnie inna. Zaczęła sypać anegdotkami dotyczącymi gro teskowych wydarzeń w swojej firmie. Fiona i Justin bawili się świetnie, ale uśmiech Davida stawał się coraz bardziej wymu szony. - Pani pewnie nie chciałaby rozstać się ze swoim zawodem? spytała Fiona, ocierając załzawione od śmiechu oczy. - Zrezygnować z mojej pracy!? - zawołała zdumiona Clau dia. - Oczywiście, że nie! Zbyt wiele trudu kosztowało mnie zdobycie jej. - Myślałam, że ze względu na małżeństwo. -A! - Porwana własnym opowiadaniem Claudia nagłe oprzytomniała. Chwilowo, oczywiście, nie chcemy jeszcze, żebym przestała pracować. Oszalałabym, siedząc przez cały dzień bezczynnie i czekając na Davida. Ale - dodała prowoka cyjnie - inaczej, rzecz jasna, będzie, gdy doczekamy się dzieci. - Zatem zamierza pani mieć dzieci? - Zdecydowanie! - zawołała Claudia, rzucając spod rzęs spojrzenie na Davida, który z trudem utrzymywał kamiennie spokojną twarz. - Ile? - zapytała znów Fiona, wyraznie wzruszona. - Ja chciałabym sześcioro, ale David uważa, że czworo wy [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |