Odnośniki


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ostatniego stopnia Conrad podniósł głowę i zastygł oczarowany, otwierając usta.
 Jesteś zjawiskiem, Leah! Gdybym ja... !  Głos mu drgał.
Ostatnie kilka stopni schodziła ze szczęśliwym uśmiechem na twarzy. Jego
komplement podniósł ją na duchu, dał nadzieję...
 Gdybyś ty co?
 Gdyby mi do głowy nie przyszedł ten głupi pomysł z ogłoszeniem... ! Czy
jesteś pewna tego, co robisz? Jeszcze możesz się wycofać.
 Jest za pózno. I ty też to wiesz. Zresztą nieważne. Nie zmieniłam
postanowienia.
 No, to niech będzie.  Podał jej ramię.  Idziemy?
Ujęła go pod rękę i poszli do wielkiego pokoju, który dawniej służył do zabaw,
zajmując całą długość budynku.
Leah stanęła jak wryta. Całe pomieszczenie zastawione było wazonami
pełnymi kwiatów, w powietrzu unosił się ich słodki zapach. I świece! Mnogość
zapalonych świec, stwarzających bajkowy, romantyczny nastrój. Ani jednej
żarówki, która psułaby obraz.
W końcu pokoju stał Hunter. Zabiło jej serce i jednocześnie ogarnęło
zdumienie. Znała dotychczas chłopaka w kowbojskich dżinsach, a teraz zobaczyła
eleganckiego mężczyznę w smokingu, trzymającego się godnie i swobodnie.
Wydawał się szczytem wyrafinowania i... szczytem odległej góry.
W kruczoczarnych włosach odbijało się migotliwe światło kandelabrów, oczy
błyszczały jak obsydian, palił się w nich ogień namiętności, który trudno zdusić. I
mimo wszystko wydał się jakiś nierealny, odległy, odgrodzony od wszystkich
pozostałych w pokoju.
Przybycie Leah powitała nagła cisza, umilkły rozmowy i szepty. To zwróciło
uwagę Huntera, który wbił w nią wzrok. Zacisnęła dłoń na bukiecie, obudził się w
niej nagły lęk, zlodowaciały jej palce. Tym jednym spojrzeniem Hunter jakby
powrócił do rzeczywistości, zszedł ze swego wierzchołka. Nagle ożył jakąś
przedziwną intensywnością życia. Wyglądał jak rycerz, który pokonawszy wrogów
szykuje się do kolejnego podboju i wybrał już nawet cel. Ona była tym celem,
łupem... Musiała zdobyć się na wielką siłę woli, by nie chwycić za spódnicę i nie
umknąć.
Szła powoli, krok w krok z prowadzącym ją Conradem. Jakby w chęci
dopasowania się do średniowiecznego romantyzmu sukni ślubnej, zagrały cichutko
smyczki. Leah była wpatrzona w Huntera niby w drogowskaz. Nawet sobie nie
uświadamiała, że Conrad zostawił ją samą, by Hunter z kolei ujął jej dłoń. Wtedy
nagle jakby na nowo ożyła.
Zabrał głos pastor. Do Leah nie dotarło ani jedno słowo. Nie wiedziała nawet,
kiedy złożyła małżeńską przysięgę. Dużo pózniej zastanawiała się, czy
rzeczywiście przysięgała posłuszeństwo małżonkowi, czy też pastor opuścił to
raczej zdezaktualizowane zdanie. Nie wątpiła, że wcześniej czy pózniej Hunter ją
w tej sprawie oświeci.
Dziwne to było uczucie  mieć na palcu obrączkę. Wpatrywała się w jej
ciekawy deseń. Czy Hunter taką parę kupił, ponieważ deseń miał specjalną
symbolikę, czy też wziął pierwszą lepszą, nie mając czasu na zawracanie sobie
głowy drobiazgami?
 Leah  odezwał się Hunter zduszonym głosem.
Podniosła głowę wyrwana z rozmyślań.
 Co, co, o co chodzi?  spytała nazbyt głośno, budząc chichoty wśród gości.
Zaczerwieniła się. Nawet Hunter szeroko się uśmiechnął. Czarujący. Ostatnio taki
uśmiech widziała na jego ustach przed ośmiu laty.
 Właśnie obwieszczono nas małżonkami. A to oznacza...
 Wziął ją w ramiona.  To oznacza, że czas na pocałowanie oblubienicy.
I zaczął wykorzystywać ten czas z niesłychaną ekspresją. Ich pierwszy
małżeński pocałunek! I miał całą magię, jakiej można było sobie życzyć! Oddała
się tej cudownej chwili. Zapomniała o wszystkim innym. Pragnęła dotyku męża.
Męża! Ale równie silnie chciała się wyrwać i uciekać na koniec świata. Przecież to
bez sensu. Wszystko jest bez sensu.
Wreszcie ją puścił. Wyraz zadowolenia na jego twarzy wywołał w niej uczucie
gniewu. Ale gniew zniknął równie szybko, jak się pojawił, gdy otoczyli ją
przyjaciele i znajomi, składając życzenia. Kiedy Inez obwieściła, że kolacja jest
gotowa, Leah całkowicie już odzyskała panowanie nad sobą, a kto wie, czy nie
należałoby tego nazwać dobrym humorem.
Jadalnia także była oświetlona wyłącznie świecami, a kwiaty wypełniały każdy
skrawek wolnego miejsca między wielkim dębowym stołem pośrodku, a bufetem i
mniejszymi stolikami bliżej ścian. Z ulgą przyjęła polecenie, by Hunter i ona zajęli
przeciwległe szczyty długiego stołu. Ulga była jednak krótkotrwała, gdyż szybko
stwierdziła, że mąż nie odrywa od niej wzroku. Przez cały czas był w nią
wpatrzony. Nie mogła nie być spięta i zdenerwowana. Dlaczego on to robi?
Po zabraniu talerzy i ostatniego dania Hunter wstał, trzymając w ręku kieliszek.
 Toast!  obwieścił. Ucichły rozmowy, wszyscy spojrzeli w jego kierunku. 
Toast za zdrowie mojej żony. Najpiękniejszej z kobiet, które kiedykolwiek
poznałem. Oby spełniły się wszystkie jej marzenia... I oby były warte ceny, jaką za
nie płaci...
Zapadła cisza, potem poszczególni goście kolejno podnosili kieliszki,
powtarzając sakramentalne  na zdrowie! .
Leah powoli wstała, w pełni świadoma dwuznaczności toastu Huntera.
Podniosła kieliszek.
 Wznoszę ten toast za pomyślność mojego męża, który zechciał odpowiedzieć
na moje marzenia.  Niech to sobie rozumie, jak chce, pomyślała, opróżniając
kielich. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brzydula.pev.pl

  • Sitedesign by AltusUmbrae.