Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] On opowiedział mi o mę\czyznie, który był tam wcześniej. Skar\ył się wszystkim, \e ma chorą \onę. Potem powiedział, \e był na Fuzhou Dragonie i wszystkich uratował. To musiał być Wu. Dysharmonia wątroby i śledziony, mówiłem wam. Wu powiedział, \e mieszka gdzieś blisko. Zacząłem się rozglądać, pytać ludzi i dowiedziałem się, \e rodzina taka jak Wu dzisiaj się wprowadziła. Spojrzałem przez tylne okno i zobaczyłem faceta z pistoletem. Hej, ty te\ patrzysz najpierw przez tylne okno, Hongse? To dobra zasada. - Powinnam była to zrobić, Sonny. - A jak wy znalezliście Wu? - zapytał Chińczyk. Sachs wyjaśniła, \e trafili na ślad rodziny dzięki urazowi \ony. Li pokiwał głową, wyraznie pod wra\eniem zdolności dedukcyjnych Rhyme'a. Sachs opowiedziała mu następnie o przedwczesnym strzale i ucieczce szmuglera. - Coe? On mi się nie podoba, naprawdę. Kiedy był na konferencji w Fuzhou, myśmy mu nie ufali. Mówił do nas jak do dzieci, chciał samemu załatwić Ducha. yle się wyra\ał o imigrantach. - Li przyjrzał się kombinezonowi z tyveku. - Dlaczego zakładasz to ubranie, Hongse? - śeby nie pomylić dowodów rzeczowych. - Nie powinnaś nosić się na biało. W moim kraju to kolor śmierci. Zły omen. - Nie jestem przesądna - stwierdziła Sachs. - Ja jestem - odparł Li. - W Chinach wiele ludzi przesądnych. Trzeba odmawiać modlitwy, składać ofiary, ucinać ogon demonowi... - Ucinać co? - przerwała zaskoczona. - Ucinać ogon demonowi. Demony zawsze cię ścigają, więc kiedy przechodzisz przez ulicę, trzeba przebiec szybko przed samochodem. To ucina ogon demona, pozbawia go siły. Uzyskawszy od Li obietnicę, \e nie będzie jej wchodził w drogę, Sachs zbadała ciało martwego napastnika, przeszukała mieszkanie Wu i na koniec poprzeszywany kulami samochód Ducha. Następnie razem z Chińczykiem pojechała do kliniki, gdzie zastali całą rodzinę Wu w pokoju strze\onym przez dwóch umundurowanych policjantów oraz agentkę urzędu imigracyjnego o kamiennym obliczu. - Nie będzie wam przeszkadzało, jeśli umieścimy ich w jednym z naszych domów? - zapytała Amelia Sachs. Nowojorska policja dysponowała kilkoma poło\onymi w mieście strze\onymi mieszkaniami, z których korzystali objęci ochroną świadkowie. Duch, który spodziewał się raczej, \e Wu zamieszkają w ośrodku dla imigrantów, mógł przekupić kogoś, by go tam wpuścił, albo choćby jego bangshou. - Nie mamy nic przeciwko temu - odparła agentka. Sachs, która wiedziała, \e wolny jest akurat dom w Murray Hill, podyktowała jej adres. Następnie dała znak Sonny'emu i oboje po\egnali przygnębioną rodzinę. Po wyjściu z kliniki przystanęli na moment przy krawę\niku, a potem jak na komendę przebiegli między dwiema pędzącymi taksówkami. Sachs zastanawiała się, czy druga z nich minęła ją dostatecznie blisko, aby uciąć ogony prześladującym ją demonom. Obawy przed zamachem bombowym skłoniły administrację budynków rządowych do ograniczenia dostępu na parking pod Federal Plaza na Manhattanie. Mogli z niego korzystać wyłącznie wy\si urzędnicy; dla innych pracowników dobudowano aneks. Tam równie\ przedsięwzięto oczywiście niezbędne środki ostro\ności, jednak tego dnia, o godzinie dziewiątej wieczorem, nie funkcjonowały one najlepiej, poniewa\ uwagę jedynego pełniącego słu\bę stra\nika zaabsorbowało niecodzienne wydarzenie: płonący na Broadwayu pojazd. Dlatego te\ nie spostrzegł niosącego teczkę niedu\ego mę\czyzny w garniturze, który zbiegł szybko po rampie na opustoszały parking. Mę\czyzna pamiętał dobrze numery rejestracyjne granatowego rządowego samochodu, którego szukał, i odnalezienie go zajęło mu tylko pięć minut. Rozejrzawszy się dookoła, zało\ył rękawiczki, wetknął szybko dzwignię między szybę i bok drzwi, po czym wsunął tam specjalny pręt, który odblokowywał zamek. Następnie otworzył teczkę i wyjął z niej cię\ką papierową torbę z trzydziestocentymetrowymi \ółtymi laskami. Do detonatora jednej z nich podłączony był przewód, który biegł do zasilacza, stamtąd zaś do prostego wyłącznika przyciskowego. Mę\czyzna umieścił torbę pod fotelem kierowcy i wsunął wyłącznik między sprę\yny siedzenia. Ka\dy, kto wa\ył więcej ni\ czterdzieści kilogramów, mógł uruchomić detonator, po prostu siadając w fotelu. Mę\czyzna włączył zasilacz, zamknął drzwi samochodu i opuścił parking, mijając zdecydowanym krokiem stra\nika, który nieświadom niczego, nadal obserwował z zainteresowaniem stra\aków gaszących płonącą furgonetkę. ROZDZIAA DZIESITY Siedzieli w milczeniu, oglądając wiadomości na ekranie małego telewizora. William tłumaczył słowa, których nie rozumieli jego rodzice. W telewizji nie podali nazwisk ludzi, którzy o mały włos nie zginęli na Canal Street, ale nie ulegało wątpliwości, \e chodziło o Wu Qichena i jego rodzinę. Reporter wspomniał, \e przypłynęli tego ranka na pokładzie Fuzhou Dragona . Jeden ze wspólników Ducha zginął, jednak samemu szmuglerowi udało się uciec. Wiadomości dobiegły końca i na ekranie pojawiły się reklamy. Mei-Mei skończyła zszywać małego wypchanego kotka dla Po-Yee i poło\yła go na krześle. Dziewczynka chwyciła go w rączki i przyglądała się uszczęśliwiona zabawce. Sam Chang usłyszał jęk dobiegający z kanapy, na której le\ał ojciec. Natychmiast wstał, znalazł lekarstwo i podał mu tabletkę morfiny. Doktor w Chinach rozpoznał raka, ale Chang Jiechi był ojcem dysydenta i znalazł się w związku z tym na samym końcu kolejki do leczenia. Kiedy przyglądał się ojcu, ten otworzył nagle oczy. - Duch jest wściekły, bo zabili jednego z jego ludzi - powiedział. - I nie udało mu się zabić Wu. Teraz ruszy w pościg za nami. Taki był jego ojciec - siedział sobie cichutko i chłonął informacje, a potem wydawał opinię, która była nieodmiennie słuszna. W tym przypadku równie\ miał rację, pomyślał zdesperowany Sam Chang. Niezmiernie \ałował decyzji, która przysporzyła tylu nieszczęść jego najbli\szym. A więc, tak miał odtąd wyglądać los, jaki zgotował swojej rodzinie - nie czekało ich nic poza lękiem i mrokiem. Siedząc na ławce w Battery Park City, Duch obserwował oświetlone statki, które płynęły rzeką Hudson. Deszcz przestał padać, ale nadal wiał porywisty wiatr i nisko nad głowami sunęły zwały purpurowych chmur, rozzłoconych od dołu przez światła wielkiego miasta. Zastanawiał się, w jaki sposób policja dotarła do Wu. Mo\e to jakieś czary? Nie, nie było w tym \adnych czarów. Miał kolejny dowód na to, \e jego przeciwnik i ludzie, którzy z nim pracowali, byli nieubłagani i niesłychanie zdolni. Gdyby nie ten przedwczesny strzał na Canal Street, gryzłby teraz ziemię albo siedział za kratkami. Kim był, [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |