Odnośniki
|
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] jÄ… widziaÅ‚, nie mógÅ‚ jej czuć dotykiem. Ona mogÅ‚aby delikatnie dotknąć jego ciaÅ‚a palcami i poczuć, jak gÅ‚adka skóra zamienia siÄ™ w gÄ™siÄ… skórkÄ™. MogÅ‚aby zabÅ‚Ä…dzić palcami na jego podbrzusze. Niedbale, po tych czekoladowych faÅ‚dach koloru palonego brÄ…zu. PozostawiÅ‚aby skomplikowane desenie gÄ™siej skórki na jego ciele, jak pÅ‚aska kreda na tablicy szkolnej, jak pokosy wiatru na polu ryżowym, jak Å›lady odrzutowca na niebieskim koÅ›cielnym niebie. MogÅ‚a to bez problemu zrobić, ale nie zrobiÅ‚a. On również mógÅ‚ jej dotknąć. Ale nie dotknÄ…Å‚ jej, ponieważ w ponurym mroku poza zasiÄ™giem lampy naftowej, zatopione w cieniach, staÅ‚y ustawione wkoÅ‚o metalowe skÅ‚adane krzesÅ‚a, a na krzesÅ‚ach siedzieli i przyglÄ…dali siÄ™ ludzie w skoÅ›nookich okularach przeciwsÅ‚onecznych z krysztaÅ‚u górskiego. Wszyscy trzymali pod brodami wypolerowane skrzypce, a smyczki byÅ‚y wycelowane pod tym samym kÄ…tem. Wszyscy siedzieli z nogÄ… zaÅ‚ożonÄ… na nogÄ™, lewÄ… na prawÄ…, i wszystkie lewe nogi podrygiwaÅ‚y. Niektórzy z nich mieli gazety. Niektórzy nie mieli. Niektórzy wydmuchiwali bÄ…belki Å›liny. Niektórzy nie wydmuchiwali. Lecz każdy z nich miaÅ‚ migoczÄ…ce odbicie lampy naftowej na każdej soczewce. Za krÄ™giem skÅ‚adanych krzeseÅ‚ byÅ‚a plaża zaÅ›miecona szkÅ‚em z potÅ‚uczonych niebieskich butelek. MilczÄ…ce fale przynosiÅ‚y nowe niebieskie butelki do potÅ‚uczenia i zabieraÅ‚y ze sobÄ… stare. RozlegaÅ‚y siÄ™ poszarpane dzwiÄ™ki szkÅ‚a uderzajÄ…cego o szkÅ‚o. Na skale, kawaÅ‚ek od brzegu, w snopie purpurowego Å›wiatÅ‚a, staÅ‚ mahoniowo-wiklinowy fotel bujany. PoÅ‚amany. Morze byÅ‚o czarne, piana zielona jak rzygowiny. Ryby karmiÅ‚y siÄ™ potÅ‚uczonym szkÅ‚em. Noc wsparÅ‚a Å‚okcie na wodzie, spadajÄ…ce gwiazdy odbijaÅ‚y siÄ™ od jej kruchych skorup. my rozÅ›wietlaÅ‚y niebo. Księżyca nie byÅ‚o. UmiaÅ‚ pÅ‚ywać, jednÄ… rÄ™kÄ…. Ona dwiema. Jego skóra byÅ‚a sÅ‚ona. Jej też. Nie zostawiaÅ‚ Å›ladów na piasku, zmarszczek na wodzie, odbicia w lustrach. MogÅ‚a go dotknąć palcami, ale nie dotknęła. Tylko stali razem. Nieruchomo. Skóra przy skórze. Proszkowaty, barwny wiatr uniósÅ‚ jej wÅ‚osy i owinÄ…Å‚ je jak pomarszczony szal wokół jego bezrÄ™kiego ramienia, które urywaÅ‚o siÄ™ nagle jak nadmorska skarpa. Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software http://www.foxitsoftware.com For evaluation only. ZjawiÅ‚a siÄ™ chuda czerwona krowa ze sterczÄ…cÄ… koÅ›ciÄ… miednicy i popÅ‚ynęła w morze, nie moczÄ…c sobie rogów, nie patrzÄ…c za siebie. Ammu leciaÅ‚a przez swój sen na ciężkich, dygoczÄ…cych skrzydÅ‚ach i zatrzymaÅ‚a siÄ™, aby odpocząć, tuż pod skórÄ… snu. Na policzku miaÅ‚a odciÅ›niÄ™ty niebieski haft koÅ‚dry. CzuÅ‚a twarze swych dzieci wiszÄ…ce nad jej snem, jak dwa mroczne, zmartwione księżyce, które czekajÄ…, aby je wpuÅ›cić. - MyÅ›lisz, że umiera? - usÅ‚yszaÅ‚a Rahel mówiÄ…cÄ… szeptem do Esthy. - Zni jej siÄ™ jakiÅ› koszmar - odparÅ‚ Estha. - Jej siÄ™ dużo Å›ni. JeÅ›li jej dotknÄ…Å‚, nie mógÅ‚ do niej mówić, jeÅ›li jÄ… kochaÅ‚, nie mógÅ‚ odejść, jeÅ›li mówiÅ‚, nie mógÅ‚ sÅ‚uchać, jeÅ›li walczyÅ‚, nie mógÅ‚ zwyciężyć. Kim byÅ‚ jednorÄ™ki mężczyzna? Kim mógÅ‚by być? Bogiem Utraconego? Bogiem Rzeczy MaÅ‚ych? Bogiem GÄ™siej Skórki i NagÅ‚ych UÅ›miechów? Bogiem KwaÅ›nometalicznych Zapachów - zapachów dÅ‚oni konduktora trzymajÄ…cego siÄ™ stalowych porÄ™czy autobusu? - PowinniÅ›my jÄ… obudzić? - spytaÅ‚ Estha. Szczeliny póznopopoÅ‚udniowego Å›wiatÅ‚a zakradÅ‚y siÄ™ do pokoju przez zasÅ‚ony i spadÅ‚y na radio tranzystorowe w ksztaÅ‚cie mandarynki, które Ammu zawsze zabieraÅ‚a ze sobÄ… nad rzekÄ™. (KsztaÅ‚t mandarynki miaÅ‚o również to coÅ›, co Estha zaniósÅ‚ do sali kinowej w lepkiej Drugiej RÄ™ce). Jasne prÄ™ty Å›wiatÅ‚a sÅ‚onecznego rozjaÅ›niÅ‚y splÄ…tane wÅ‚osy Ammu. CzekaÅ‚a, pod skórÄ… swego snu, nie chcÄ…c wpuÅ›cić do Å›rodka swych dzieci. - Ona mówi, że nie wolno nagle budzić ludzi, którym siÄ™ coÅ› Å›ni - powiedziaÅ‚a Rahel. - Mówi, że mogliby dostać ataku serca. Wspólnie zdecydowali, że lepiej bÄ™dzie dyskretnie pohaÅ‚a sować niż budzić jÄ… nagle. Otwierali wiÄ™c szuflady, chrzÄ…kali, gÅ‚oÅ›no szeptali, mruczeli pod nosem. Przesuwali buty. I odkryli, jak skrzypiÄ… drzwi kredensu. Ammu, odpoczywajÄ…ca pod skórÄ… swego snu, obserwowaÅ‚a ich i kochaÅ‚a aż do bólu. JednorÄ™ki mężczyzna zdmuchnÄ…Å‚ lampÄ™ olejnÄ… i przeszedÅ‚ przez poszarpanÄ… plażę, znikajÄ…c w cieniach, które tylko on widziaÅ‚. [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |