Odnośniki


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

będzie jechała, i wsunął pięćdziesiąt dolarów przez okienko na
pieniądze.
- Jeszcze jedno, jeśli zlokalizujemy taksówkę, to zmusimy
ją do zjechania na bok. Kierowca przyśpieszył.
- Niech się pan nie martwi. Jeśli są na Piątej, to
znajdziemy ich, bo tam obowiązuje jeden kierunek ruchu.
Będzie kłopot, jeśli skręcą w jakąś boczną ulicę.
Cas pokiwał głową. Rozglądał się na lewo i prawo. Do
licha, musi ją znalezć. To cholerne uczucie pustki. Może
kiedyś wreszcie go opuści. Dostał gęsiej skórki. Znajdzie ją.
Musi - jest jego życiem. Pózniej zabierze ją do jej pracowni i
obydwoje będą nadzy. On nie będzie pozował, a ona nie
będzie rzezbiła. Nagle z przodu zobaczył plątaninę
samochodów. Korek? Wypadek? Pot wystąpił mu na czoło.
Położył rękę na klamce, gotów wyskoczyć i biec wzdłuż ulicy.
- Niech się pan nie denerwuje - powiedział kierowca. -
Nie ma potrzeby wysiadać. To nie żaden ciężki wypadek.
Jakaś taksówka i samochód sportowy. Może uda nam się ich
objechać. Cas wcisnął kolejną pięćdziesiątkę przez okienko i
już go nie było w taksówce. Biegł w ryku klaksonów i wśród
krzyków z samochodów uwięzionych w korku ulicznym
spowodowanym wypadkiem. Widział głowę Margo. Był
prawie przy niej. Drzwi taksówki otworzyły się i Margo
wypadła niemal na stopy Casa. Wokół piszczały hamulce i
trąbiły klaksony.
Margo usłyszała głos męża i próbowała podnieść się z
ziemi.
- Cas? Kochanie, co się stało?
Cas chwycił Margo w ramiona i podniósł ją.
- Nic ci nie jest? - zapytał wpatrując się w nią.
- Nic, nic. Skąd się tu wziąłeś? Jak mnie znalazłeś?
Jechałam do ciebie.
- Nie mogłem cię znowu stracić. Myślałem, że wiesz o
tym.
Trząsł się ze zdenerwowania, irytacji. Obrazy Margo
poszkodowanej w wypadku samochodowym, jakie podsuwała
mu wyobraznia, odbierały mu rozsądek.
- Wiem, że nie rozumiesz.
- Och, rozumiem, rozumiem - powiedziała szlochając. -
Może po raz pierwszy naprawdę rozumiem twój ból, mój
kochany. Tak bardzo cię kocham.
Trzymała się go, gdy pochylił się do okna i wrzucił parę
banknotów na przednie siedzenie.
- Pójdziemy?
- To za daleko - wyszeptał. - Znajdę inną taksówkę.
Prawie natychmiast im się to udało i kiedy byli już w
taksówce, ułożył ją na swoich kolanach.
- Musiałem cię znalezć.
- Tang powiedziałby ci, że widziałeś wypadek, ponieważ
nasze dusze są zespolone i możesz przeczuwać moją
przyszłość - powiedziała Margo czując wielką radość, choć
miała też poczucie winy. Nawet nie domyślała się ogromu
jego miłości. Tak bardzo skoncentrowała się na swoim
uczuciu, że omal nie przegapiła cudu jego uczucia.
- Kochanie, Cas, kocham cię - wyszeptała mu do ucha.
- Jesteś moją żoną i moim życiem - powiedział nie
spuszczając z niej wzroku. Jego ręce błądziły po niej.
- Nic mi nie jest, naprawdę.
Nie próbowała nawet się poruszyć. Widziała łzy
błyszczące w jego oczach, czuła drżenie jego rąk i bicie serca.
- Nic mi się nie stało.
- Mogłaś odnieść jakiś ciężki uraz - powiedział
chrapliwie.
- Naprawdę, nic mi nie jest.
Przyciągnął ją do siebie bliżej, wtulił twarz w jej włosy.
- Wiedziałem, że coś się stanie, i byłem cholernie
przestraszony. Dalej nie rozumiem, dlaczego czułem, że
muszę się z tobą natychmiast spotkać. Siedziałem przy biurku
i myślałem o tobie próbując zjeść śniadanie, które podała mi
sekretarka. Ale nawet kawa, którą lubię, miała jakiś gorzki
smak. Nie mogłem przełknąć ani kęsa. Wypełniał mnie lęk.
Było to tak, jakby coś mi mówiło, żeby biec do ciebie i
spieszyć się. Musiałem cię znalezć - udało mu się uśmiechnąć.
- Moja kanapka prawdopodobnie dalej leży rozrzucona na
biurku.
- Bez wątpienia.
Odsunęła się od niego, pieszcząc opuszkami palców jego
twarz.
- Kochanie. Nie wiedziałeś, że jesteśmy zespoleni?
Odczułeś wibracje i wiedziałeś, że czekają mnie kłopoty,
jeszcze zanim ja się o tym dowiedziałam.
Położył jej głowę na swoim ramieniu.
- Powinienem zawiezć cię do szpitala.
Podniosła głowę, niezdecydowana czy się śmiać, czy go
złajać.
- Nie jadę do szpitala. Jadę do pracowni, a ty zdejmiesz
całe swoje ubranie i... Przez chwilę patrzył na nią z
osłupieniem, a następnie jego twarz zajaśniała uśmiechem.
- Martwiłem się.
- Wiem.
Na myśl, jak bardzo Cas ją kocha, Margo osłabła z
zachwytu. Kiedy dojadą do pracowni, powie mu i pokaże, jak
bardzo ona go kocha.
Margo nie mogła uwierzyć, jak rozkosznie jest kochać się
w smudze światła wpadającej przez północne okno i ciągnącej
się od podłogi do sufitu. Gdyby nie to, że chciała zachować w
tajemnicy swoje życie miłosne, oddałaby obraz ich
splecionych ciał w brązie. Miała sto wzorów, z których
mogłaby czerpać temat do swoich prac, ponieważ kochali się
znowu i znowu. Tego dnia nie dotknęła ani pędzla, ani dłuta.
Jej ręce były zbyt zajęte jej mężczyzną.
Rozdział 8
Wpatrując się w swoje odbicie w lustrze Margo skrzywiła
się. Wkrótce będzie widać, że jest w ciąży. Lekarz określił ją [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brzydula.pev.pl

  • Sitedesign by AltusUmbrae.