Odnośniki


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tura fachowa, a wierz mi, bambino eroico, że przeczytałem dużo książek o zwierzętach.
Doktora Jana %7łabińskiego znam nawet osobiście, lecz i ten maestro illustrissimo nigdy
nic wspominał o tego rodzaju chwycie w ujarzmianiu lwów.
 Och, to zupełnie proste. Cała rzecz w tym, że lew Mambo i lwica Brygida to były
lwy cyrkowe.
 Jak to: cyrkowe?!  zdumiał się pan Cedur.
209
 Zwyczajnie. Zanim zostały sprzedane do ZOO, występowały w cyrku. I tam mię-
dzy innymi miały pokazowy numer z lustrami. Treserzy wchodzili do nich z lustrami,
a one przeglądały się w lustrach i  tańczyły , to znaczy, jak treser zrobił jeden krok
w lewo, to one też szły w lewo, a jak zrobił krok w prawo, to dreptały w prawo. Bardzo
w gruncie rzeczy proste ćwiczenie.
 No dobrze, caporosso mio, lecz skądżeś ty o tym wiedział?
 Te lwy były zanotowane u nas w rejestrze.
 U was. . . to znaczy u kogo?
Teodor uśmiechnął się.
 Nazwa nic panu nie powie. Wystarczy, jeśli pan będzie wiedział, że jest u nas
zastęp chłopców, którzy się interesują zwierzętami i specjalizują w wiedzy zoologicz-
nej. Chłopcy ci znają wszystkie dzikie zwierzęta w ZOO i w cyrkach. Wiedzieliśmy,
że Mambo i Brygida były to lwy cyrku szwedzkiego, że zostały sprzedane do naszego
ZOO, gdyż odznaczały się przykrym lenistwem, małą inteligencją i nie potrafiły nic
więcej poza numerem z lustrami, który już znudził się publiczności. Jeden treser chciał
210
je nauczyć nowych sztuk, ale one zjadły go w czasie ćwiczeń. To do reszty zniechęciło
dyrektora cyrku i dlatego sprzedał je do ZOO.
Dzisiaj rano, gdy usłyszeliśmy przez radio rozpaczliwe komunikaty, zajrzeliśmy do
rejestru i błyskawicznie ustaliliśmy plan działania.
 Więc prowadzicie także rejestr?
 Musimy prowadzić, proszę pana. Nasza siła polega na wiedzy. Tylko wtedy moż-
na pomagać ludziom, jeśli się dużo wie.
Pan Cedur mrugał oczami i patrzył na siedzącego przed nim chłopca jak na egzo-
tyczne zjawisko. Nagle uniósł brwi do góry i znieruchomiał na chwilę. Olśniła go jedna
myśl.
 Bóg cię nam zsyła, ragazzo eroico. Kto jak kto, ale ty odnajdziesz nam Mar-
ka Piegusa. Wyczuwam w tobie detektywa, mój chłopcze. Sprawą tą zajmował się de-
tektyw Kwass, lecz zaginął tajemniczo w nie wyjaśnionych okolicznościach. Zachodzi
obawa, że wpadł w szpony opryszków.
 Detektyw Kwass?. . .  Teodor zmarszczył brwi, a jego zdumiewający jeż stał
się jeszcze bardziej podobny do szczotki ryżowej.
211
 Znasz go?
 Kapitan Trepka wspominał mi o nim.
 Kapitan Trepka? Czyżbyś miał jakieś konszachty z milicją?
Teodor potrząsnął głową.
 Kapitan Trepka jest moim znajomym i udziela mi czasem wskazówek.
 Kim ty jesteś właściwie, bambino mio  zaniepokoił się pan Cedur  harce-
rzem, treserem, żonglerem, cyrkowcem czy detektywem?
 Wszystkim po trochu, proszę pana  mruknął Teodor niezadowolony z natręt-
nych pytań.  Ale ja o tym nie lubię mówić. Jestem Teodorem i koniec.
 Wracając do sprawy Piegusa. . .  chrząknął nieco speszony pan Cedur.
 Niech pan będzie spokojny. Zajmujemy się tą sprawą już od dwóch dni. . .
 Zajmujecie się. . . to znaczy kto. . . jest was więcej?  zamrugał oczami Alek.
 Zajmujemy się  powtórzył zimno Teodor.  Nie sądzi pan chyba, że działam
sam. Jest nas. . . zresztą mniejsza z tym, ilu nas jest. Dużo w każdym razie. Ale, jeśli
mamy odnalezć Marka, pozwólcie, panowie, że ja będę pytał.
212
* * *
W godzinę potem Alek wraz z Teodorem stukali do drzwi mieszkania państwa Pie-
gusów. Drzwi otworzyła im zapłakana pani Piegusowa. Dopiero przed chwilą dowie-
działa się o strasznym wypadku w ZOO.
 Alek  wykrzyknęła okrywając go pocałunkami  niedobry chłopaku, coś ty
nawyprawiał?!
W chwilę pózniej wpadł pan Piegus. Wracał z komisariatu, gdzie go poinformowa-
no, że cała sprawa zakończyła się szczęśliwie i że dwaj obywatele już od dwóch godzin
są na wolności.
Alek otrzymał nową porcję wymówek od wuja, musiał po raz trzeci i dziesiąty opo-
wiadać o swojej przygodzie, wreszcie udało mu się przedstawić Teodora, który czekał
spokojnie w kącie, uśmiechając się wyrozumiale.
 To jest Teodor  powiedział krótko.
Piegusowie spojrzeli zdziwieni na stojącego skromnie chłopaka w czarnej kominiar-
skiej koszuli.
213
 Teodor?  wymamrotał pan Piegus.
 No przecież mówiłem wujowi, to ten chłopak, co nas uratował od lwów.
 A, ten z lustrem. . .
 Tak, to właśnie on.
 Miało ich być dwóch. . .
 Ten drugi otrzymał zadanie i musiał zostać na miejscu.
 Więc ty jesteś Teodor. . .  powtórzył pan Piegus  a niechże cię uścisnę! 
Objął serdecznie chłopaka.  Dziękuję ci, dzielny chłopcze!
 Puśćże go, bo go udusisz  powiedziała pani Piegusowa  a ja też chciałabym
go wyściskać, póki jeszcze żywy.  I teraz ona przez pięć minut ściskała Teodora.
 Niechże go już wujenka puści  powiedział Alek  Teodor przyszedł tu w spra-
wie Marka.
 Nie rozumiem. . .  Pani Piegusowa drgnęła na wspomnienie syna.
 Teodor obiecał odnalezć Marka  wyjaśnił Alek.
 Czy to prawda, mój chłopcze? Masz może o nim jakieś wiadomości?
214 [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brzydula.pev.pl

  • Sitedesign by AltusUmbrae.