Odnośniki


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

żywe pochodnie, staniemy do nierównej walki z gladiatorami! Zaledwiem się wyrwał z rąk
obłąkańców, a już nowe, śmiertelne zawisło nade mną niebezpieczeństwo!
Lecz bystrość przyrodzona oraz łaska opatrzności nie opuściły mnie i w tej sytuacji, która
innym może by odebrała wszelkie rozeznanie i chęć działania. Zażądałem od strażników, aby
natychmiast zaprowadzili mnie znowu przed Wespazjana, mam bowiem dla niego wiadomość
wagi niezwykłej. Prosiłem jednak zarazem, aby spotkanie odbyło się tylko w cztery oczy.
Należy zaś pamiętać, że wysunięcie takiego warunku zawsze wzmaga zainteresowanie kimś,
kto go stawia, oraz przydaje wiele waloru jego słowom. Rzecz prosta wódz nie zgodził się
rozmawiać ze mną całkiem bez świadków; mogłem przecież okazać się szaleńcem. Odprawił
jednak osoby postronne, pozostawiając przy sobie tylko Tytusa i dwóch zaufanych przyjaciół.
Powiedziałem:
 Zapewne widzisz we mnie tylko zwykłego jeńca. Mylisz się bardzo. Jestem zwiastunem
spraw wielkich. Gdyby nie to, że Bóg mi powierzył ich spełnienie, dobrze bym wiedział, co
nakazuje czynić nasze prawo i jak wypada umierać wodzowi. Jak słyszę, chcesz mnie wysłać
do Nerona. A ja powiadam ci, abyś tego nie robił! Nie ma żadnej potrzeby. Sądzisz, że będzie
on jeszcze długo panował? Nic podobnego. To ty zostaniesz cesarzem, i to już wkrótce! Nie
wierzysz mi, rozumiem, ale przecież jestem w twoich rękach. Rozkaż strzec mnie jak najpil-
niej, a potem ukarz surowo, jeśli nie sprawdzi się to, co mówię ci dzisiaj!
W gruncie rzeczy co miałem do stracenia? Co ryzykowałem?
118
WESPAZJAN I WRÓ%7Å‚BY
Nie ulega wątpliwości, że wnet po upadku Jotapaty Józef rzeczywiście rozmawiał pota-
jemnie z Wespazjanem i Tytusem. Jest równie pewne, że w trakcie spotkania jeniec rzekł coś,
co wysoce zastanowiło tamtych, ojca i syna, i co utkwiło im w pamięci na długo.
Jakież jednak podstawy owej pewności? Opowieść, jako przekazana przez samego Józefa,
mogłaby oczywiście w ogóle nie zasługiwać na zaufanie. Autor, obdarzony prawdziwie twór-
czą imaginacją, potrafiłby bez trudu wymyślić historyjkę nawet jeszcze barwniejszą i piękniej
brzmiącą, byle tylko wywyższyć swoją osobę i pochlebić rzymskim wodzom. Istnieją wszak-
że dwie okoliczności, skłaniające do poważnego traktowania właśnie tego świadectwa. Po
pierwsze zważyć wypada, że Józef opublikował dzieło, zawierające powyższą relację, jeszcze
za życia obu swych rozmówców. To znacznie ograniczało swobodę fantazjowania. Zwia-
dectwo musiało w jakiejś mierze odpowiadać faktom. Pochlebstwo zbyt bezczelnie sfingowa-
ne od początku do końca mijałoby się z celem i mogłoby nawet urazić te osoby, które chciało
się wysławiać. Jeszcze bardziej zastanawiająca jest okoliczność druga. Oto przyszedł czas,
mniej więcej w dwa lata po rozmowie, że Wespazjan i Tytus zaczęli otaczać obrońcę Jotapaty
wręcz wyjątkowymi względami. Stało się to wkrótce po okrzyknięciu Wespazjana cesarzem
przez jego żołnierzy. Józef natychmiast odzyskał wolność, pózniej zaś otrzymał obywatelstwo
rzymskie, spory majątek, stałą pensję. Cieszył się wielkim i niewzruszonym zaufaniem ze
strony całej rodziny cesarskiej. Nasuwa się więc przypuszczenie, że na tę łaskawość zasłużył
sobie czymś istotnie niezwykłym.
Należy wziąć pod uwagę i to, że Wespazjan  skądinąd tak rozsądny, gospodarny, prze-
zorny  w pełni podzielał rozpowszechnioną wówczas wiarę we wszelakie znaki wieszcze.
Zapamiętywał je i przekazywał rodzinnej tradycji, a tę z kolei uwiecznili kronikarze i history-
cy. Opowiadano więc i to z całą powagą, takie wydarzenia z czasów, gdy przyszłemu cesa-
rzowi zapewne jeszcze się nie marzyły nawet wyższe godności i urzędy:
Wespazjan właśnie spożywał obiad, gdy obcy pies wpadł do pokoju, niosąc w pysku ludz-
ką rękę, którą porwał gdzieś na skrzyżowaniu dróg; upuścił ją pod samym stołem. Rzecz ma-
kabryczna  twierdzono  godna jednak zastanowienia i dająca się różnie interpretować!
Kiedy indziej znowu wół ciągnący pług w polu nagle zrzucił jarzmo i wdarł się aż do
wnętrza domu, rozpędzając po drodze służbę. Niespodziewanie jednak, jakby zmęczony, po-
łożył się u stóp spoczywającego na łożu Wespazjana i pokornie kark opuścił.
Znak zaś najdziwniejszy był taki:
W rodzinnym majątku Wespazjana rósł cyprys. Pewnego dnia runął na ziemię wraz z ko-
rzeniami, choć nie było żadnej wichury. Jednakże już dnia następnego znowu stał wyprosto-
wany, jakby podniosła go jakaś moc niezwykła i niewidoczna. Odtąd pięknie się rozrastał i
zielenił.
Wielką wagę przywiązywał Wespazjan również do swoich snów. Bawiąc z Neronem w
Grecji, śnił, że wszystko odmieni się dla niego na lepsze, kiedy cesarz straci ząb; wchodząc
rankiem dnia następnego na pokoje pałacu, spotkał lekarza, triumfalnie pokazującego ząb,
który dopiero co wyrwał Neronowi. W jakiś czas potem otrzymał naczelne dowództwo w [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brzydula.pev.pl

  • Sitedesign by AltusUmbrae.