Odnośniki


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

chcę być nieuprzejma, ale właśnie obłapiasz mojego chłopaka.
Opadła jej szczęka, wybałuszyła oczy.
- Chłopaka... - wychrypiała. - Na takich imprezach nie ma par.
- Cóż, jestem tu nowa. Jeszcze nie znam reguł. Ale tam skąd pochodzę, jedna kobieta
nie obłapia chłopaka drugiej. W każdym razie nie na jej oczach. Zaczekaj chociaż, aż się
odwrócę, dobra?
Dolna warga Crystal wyraznie zadrżała. Jej oczy zaczęły wypełniać się łzami.
Potraktowałam ją łagodnie, wręcz ulgowo, a mimo to była bliska łez. Co ona robiła w
towarzystwie tych ludzi?
Madge podeszła i objąwszy Crystal ramieniem, odprowadziła ją. Przez cały czas mówiła
coś łagodnym, uspokajającym głosem i poklepywała ją po okrytych jedwabiem
ramionach.
- Bardzo zimne - rzuciła Rochelle i podeszła do barku pod ścianą.
Harvey także się oddalił w ślad za Madge i Crystal. Nawet się nie obejrzał.
Poczułam się, jakbym skopała niewinne szczenię. Phillip odetchnął głęboko i usiadł na
kanapie. Splótł dłonie między kolanami. Usiadłam przy nim, obciągając starannie
spódnicę.
- Chyba nie dam rady - wyszeptał.
Dotknęłam jego ramienia. Cały dygotał, te dreszcze ani trochę mi się nie spodobały. Nie
zdawałam sobie sprawy, ile będzie kosztować go przyjście tutaj, i właśnie to sobie
uświadomiłam.
- Możemy wyjść w każdej chwili - rzekłam.
Odwrócił się bardzo wolno i spojrzał na mnie.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- %7łe nie musimy tu zostawać.
- Wyszłabyś stąd, nie uzyskawszy żadnych informacji, tylko dlatego, że ja mam z sobą
problemy? - zapytał.
- Powiedzmy, że bardziej mi się podobasz jako ostry flirciarz. Zachowujesz się, jakbyś
brał to wszystko piekielnie serio i wprawiasz mnie tym samym w niemałe zakłopotanie.
Jeżeli nie dajesz rady, po prostu stąd chodzmy i już.
Zaczerpnął głęboki oddech, po czym wypuścił powietrze i zatrząsł się jak pies po wyjściu
z wody.
- Dam radę. Jeśli mam tu cokolwiek do powiedzenia, to powiem, że wytrzymam. Teraz
przynajmniej mam wybór.
Teraz to ja na niego spojrzałam.
- Dlaczego wcześniej nie miałeś nic do powiedzenia? O jakim wyborze mówisz?
130
Odwrócił wzrok.
- Po prostu uznałem, że jeśli naprawdę tak bardzo ci zależy na przyjściu na tę imprezę,
to muszę cię tutaj przyprowadzić.
- Nieprawda. Nie to miałeś na myśli. - Dotknęłam jego twarzy i zmusiłam, aby na mnie
spojrzał. - Ktoś wydał ci rozkaz, abyś spotkał się ze mną tamtego dnia, prawda? Nie
chodziło tylko o wyciągnięcie ode mnie informacji na temat Jean-Claude a, mam rację?
Oczy miał rozszerzone i czułam pod palcami jego puls.
- Czego się boisz, Phillipie? Kto wydaje ci rozkazy?
- Anito, proszę, nie mogę...
Opuściłam dłoń na podołek.
- Jakie otrzymałeś rozkazy, Phillipie?
Przełknął ślinę, widziałam, jak jego jabłko Adama uniosło się i opadło.
- Mam nad tobą czuwać, dopilnować, abyś była bezpieczna, to wszystko.
Jego puls poniżej zasiniałego miejsca ukąszenia na szyi przyspieszył tempa. Oblizał
nerwowo wargi, to nie był uwodzicielski gest. Kłamał. Pytanie brzmiało, do jakiego
stopnia kłamał i czego dotyczyło kłamstwo?
Usłyszałam dochodzący z korytarza rozkoszny głos Madge. Zachowywała się jak na
dobrą gospodynię przystało. Wprowadziła do salonu dwie osoby. Jedną z nich była
kobieta o krótkich kasztanowych włosach i z przesadnie nałożonym makijażem,
wyglądała, jakby umazała sobie powieki zieloną kredą. Drugą był Edward, uśmiechnięty,
czarujący, jedną ręką obejmujący Madge w talii. Gdy wyszeptał jej coś do ucha,
odpowiedziała głośnym, gardłowym śmiechem.
Zamarłam na moment. To było tak nieoczekiwane, że zamieniłam się w słup soli. Gdyby
teraz wyjął pistolet, mógłby mnie sprzątnąć, gdy tak siedziałam w całkowitym bezruchu, z
rozdziawionymi ustami. Co on tu robił, u licha?
Madge poprowadziła parę nowo przybyłych w stronę baru. Edward spojrzał na mnie
przez ramię, posyłając mi cień uśmiechu, przy którym jego niebieskie oczy wydały się
puste jak oczy lalki.
Wiedziałam, że moje dwadzieścia cztery godziny jeszcze nie minęły. Po prostu
wiedziałam. Edward postanowił poszukać Nikolaos na własną rękę. Czy nas śledził? A
może odsłuchał wiadomość od Phillipa na mojej automatycznej sekretarce?
- Co się stało? - spytał Phillip.
- Co się stało? - powtórzyłam. - Przyjmujesz od kogoś rozkazy, zapewne od jakiegoś
wampira... - A w myślach dodałam  A tymczasem na imprezę wparowuje Zmierć we
własnej osobie, udająca dziwoląga i poszukująca Nikolaos . Edward mógł jej szukać tylko
z jednego powodu. Aby ją zabić, o ile tylko zdoła.
Cóż, być może as wśród zabójców znajdzie w końcu godnego siebie przeciwnika.
Zawsze chciałam być przy tym, kiedy Edward wreszcie poniesie porażkę. Chciałam
zobaczyć ofiarę, która okaże się dla Edwarda zbyt trudna do pokonania. Widziałam tę
ofiarę, i to z bliska. Gdyby Edward i Nikolaos spotkali się i wampirzyca zaczęłaby
podejrzewać, że przyłożyłam do tego rękę... cholera. Cholera, cholera, cholera. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brzydula.pev.pl

  • Sitedesign by AltusUmbrae.