Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] makijaż, jak on tego nie widzi? - Lubię się malować i nie robię tego dla niego, robię to dla siebie. - Weszła do salonu po swoje rzeczy. Przyznaję, że wyglądasz lepiej, ale nigdy nie dorównasz Ti liany. - Wcale nie chcę jej dorównywać. Jestem sobą, mamo. I jestem z siebie dumna. - Sięgnęła po fotografię dwuletniej Tiffany. - Zabieram to zdjęcie, bo tak ją widzę i taką chcę ją pamiętać. - Zawsze będziesz ta mądrzejsza, ale Tiffany... - Mamo, ona nie żyje. Brakuje mi jej, ale musimy żyć dalej. - Zerknęła na zegarek. - Już się z tobą pożegnam, bo ty idziesz na kolację do sąsiadki, a ja prosto z teatru jadę na lotnisko. Przyślę ci adres, jak się w Grecji urządzę. - Idiotyczny pomysł - mruknęła matka. - Nie masz tam pracy. 149 anula us o l a d n a sc - Mam odpowiednie kwalifikacje i znam język. Zacznę od wolontariatu przy jakichś wykopaliskach. - Od wolontariatu?! Dlaczego? - Na twarzy matki malował się niesmak. - Nigdy cię nie zrozumiem. - Masz rację, mamo. - Zarzuciła torbę na ramię. - Ale to nieistotne. Już do tego przywykłam, a poza tym bardzo siebie lubię. Jestem z siebie dumna. Po spektaklu, który bardzo się jej podobał, wyszła na londyńską ulicę. Podniosła rękę, żeby zatrzymać taksówkę, lecz nim ta podjechała, tuż przed nią zatrzymała się czarna limuzyna. Wysiadł z niej Nikos. Osłupiała. To on? Potem zauważyła, że wychodzące z teatru kobiety zwracają na niego zachwycone spojrzenia. Co on tu robi? Przekonywała się w duchu, że na pewno nie przyjechał po to, żeby z nią się zobaczyć. Oczywiście, że nie po to. Prowadzi tu liczne interesy. Szkoda, że nie w Brazylii. Nie była pewna, czy ma silę patrzeć na niego tuż po tym, jak zmusiła się, by go opuścić. Przez cały miesiąc przekonywała się, że może żyć bez niego, ale teraz nagle przestała w to wierzyć. - Nikos, co ty tu robisz? - Uśmiechnęła się z przymusem. - Masz jakieś spotkanie biznesowe? - Finalizuję bardzo ważny kontrakt. 150 anula us o l a d n a sc - Mam nadzieję, że z powodzeniem. - Dopiero zaczynam negocjacje. Wypatrywała za jego plecami taksówki. Musi odjechać, zanim się załamie i go skompromituje. - Jestem pewna, że osiągniesz to, na czym ci zależy. - Na to liczę. Wsiadaj. - Słucham? Nie mogę z tobą jechać. Mam samolot za dwie godziny. Nie mogę się spóznić. - Zawiozę cię na lotnisko. - Chwycił ją za nadgarstek i wciągnął do auta, wydał polecenie szoferowi, po czym podniósł szybę między nimi i szoferem. - Dokąd lecisz? - Do Grecji. - Pokochałaś mój kraj. - Oczywiście. Nie rozumiem, dlaczego wcześniej tam się nie przeniosłam. Traktuję to jak dłuży urlop. Na początku będę pracowała jako wolontariuszka przy wykopaliskach. Potem poszukam stałego zatrudnienia. Dlaczego opuściłaś Kretę bez pożegnania? Odwróciła głowę, aby nie widział jej oczu. - Bo było to jedyne słuszne wyjście. - Prawnik przysłał mi twoje dokumenty. - To dobrze. Jesteś wolny. - Niestety nie. - Coś się nie zgadza w tych papierach? - Nic się nie zgadza. 151 anula us o l a d n a sc - O, mój prawnik twierdzi, że nie ma żadnych przeszkód do rozwodu. - Popatrzyła na niego. - Wszystko dokładnie sprawdził. - Przeoczył jeden bardzo istotny czynnik. - Nikos patrzył jej prosto w oczy. - Jaki? - Przeoczył fakt, że cię kocham. W takiej sytuacji rozwód jest niemożliwy. - Słucham? - Kocham cię. I nie dam ci rozwodu, bo wiem, że ty mnie też kochasz. - Kocim ruchem przysunął się bliżej. - Wyjechałaś, bo słyszałaś, o czym rozmawiałem z matką, tak? - Ja... ona... - Poczuła na karku jego palce. - Dlaczego tak myślisz? - Bo to jedyne wytłumaczenie. Przed kolacją kochaliśmy się jak szaleni, a po kolacji byłaś podejrzanie milcząca. Rano zniknęłaś. - Uznałam, że nie warto czekać dwa lata na to, co można zrobić od razu. Masz prawo żyć, jak chcesz. Uznałam, że w ten sposób ucierpi mniej ludzi. Aącznie z twoją matką. - Nie interesuje mnie moja matka. - Pogładził ją po policzku. - Ani twoja matka, ani siostra. W tej chwili interesujesz mnie tylko ty. Jestem tu, bo zgadzam się z tobą, że mam prawo żyć, jak chcę, a chcę żyć z tobą. Odsunęła się. - Nikos... - Kiedy byłem u ciebie po raz pierwszy, zachowałem się jak skończony cham. Nie musiałem się z tobą żenić. Mogłem odmówić. 152 anula us o l a d n a sc Ale już wtedy byłem tobą zafascynowany. - Muskał wargami jej policzek. - Mówiłeś, że mam parszywy charakter - wyszeptała. - %7łe wstydzisz się ze mną pokazać. - Niewiele znam kobiet, które potrafią mi się od-szczeknąć oraz rozmawiać o greckiej ceramice w moim ojczystym języku. Jestem z ciebie niezmiernie dumny. - Nie ożeniłbyś się ze mną, gdyby nie moja siostra. - Możesz jej być za to wdzięczna. - Wyjrzał przez szybę, a ona się zorientowała, że są na lotnisku. - To nie jest Heathrow - zaniepokoiła się. - Nie jest. Ale to mój samolot. Mam nadzieję, że polecisz ze mną na Kretę. Jak zechcesz być ochotniczką przy wykopaliskach, w porządku, a jak zechcesz zostać w domu i być matką moich dzieci, to też nie mam nic przeciwko temu. Rób to, co sprawia ci przyjemność. - Chcesz mieć dzieci? - Nie była pewna, czy dobrze go zrozumiała. - Oczywiście. My, Grecy, kochamy dzieci. - Sięgnął do wewnętrznej kieszeni marynarki, skąd wyjął niewielkie pudełko. - Zatoczyliśmy pełne koło, bo teraz ja tobie to wręczam. - Uniósł [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |