Odnośniki


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jego rozstawione nogi i oparła na twardej piersi. Wydawało im się to
czymś najnaturalniejszym w świecie.
Szczerze mówiąc, w tej chwili Meg zwracała głównie uwagę na
klamrę od paska, która uciskała ją w plecy. Wino zrobiło swoje i teraz
poczuła się jednocześnie senna i niespokojna. Przytuliła się do Joego i
oparła głowę na jego ramieniu.
- To był cudowny piknik - wyszeptała z ustami tuż przy jego
odsłoniętej i ciepłej szyi.
Dostrzegła, z jakim trudem przełyka ślinę, żeby po chwili powiedzieć:
- Może powinienem zawiezć cię do domu, zwłaszcza że wczorajszy
wieczór zakończyliśmy dosyć pózno.
Meg zamknęła oczy.
- Ale mnie tu dobrze. - Przyciskając się do jego piersi jeszcze
mocniej, ukryła rozmarzony uśmiech. Jemu najwyrazniej też było nie
najgorzej...
48
RS
- Meg... - Głos Joego brzmiał poważnie i jakoś inaczej. Kiedy
odwróciła głowę, dostrzegła jego pociemniałe oczy i była prawie pewna,
że oboje czują to samo. Namiętność. Pożądanie. Połączenie pragnienia z
rozkwitającym uczuciem.
- Tak, Joe?
- Czy powiedziałem ci, jak ślicznie dzisiaj wyglądasz? - wyszeptał,
obejmując ją.
Pokręciła głową i oblizała wargi.
- A czy powiedziałam ci, że jeśli zaraz mnie nie pocałujesz, otworzę
drzwi i rzucę się z balkonu?
Wolał nie ryzykować, więc przywarł do jej ust. Penetrował je coraz
głębiej, aż napotkał jej język, pragnący go smakować i chłonąć jak wino.
Przesuwał powoli rękę coraz wyżej, pieszcząc ją delikatnie. Meg
wygięła się w jego stronę, czując rozkoszny ból w ociężałych piersiach.
Dotknął ich przez ubranie, przyprawiając ją o drżenie.
Już nie mógł się powstrzymać; podciągał jej sweter coraz wyżej,
odsłaniając nagie ciało centymetr po centymetrze. Od zimnego
powietrza dostała gęsiej skórki, ale ciepłe dłonie Joego szybko temu
zaradziły. Jęknęła ze szczęścia i nie przerywając pocałunku przysunęła
się bliżej, opierając się o jego kolana. Kiedy dłonie Joego zatrzymały się
tuz pod piersiami, miała ochotę krzyczeć.
- Och, tak - westchnęła tylko. Joe dotknął koronki jej stanika,
przesunął rękę wyżej, wsunął palce pod materiał i musnął nabrzmiałą
brodawkę.
Uczucie rozkoszy dało o sobie znać w dole brzucha. Nigdy wcześniej
Meg nie odczuwała tak intensywnego pragnienia. Podczas tych kilku
spotkań, kiedy poszła na całość, nigdy nie była tak podniecona, w takiej
pełnej harmonii ze swoim ciałem, jak teraz w ramionach Joego.
- Proszę, Joe... - szeptała, a on kontynuował te doprowadzające ją
do szaleństwa pieszczoty.
- Prosisz, żebym przestał?
- Tylko spróbuj, a strącę cię z balkonu. Uśmiechnął się szeroko i
powoli zsunął ramiączka stanika. W końcu uwolnił jej biust.
49
RS
- Jesteś nadzwyczajna - szeptał, patrząc na nią i głaszcząc jej pełną
pierś.
Prawdę mówiąc, Meg nigdy nie rozumiała, dlaczego mężczyzni mają
fioła na punkcie kobiecych piersi. Ale wyraz twarzy Joego - uwielbienie,
zachwyt i pożądanie - upewnił ją, że coś w tym musi być.
- Muszę spróbować, jak smakujesz, Meg.
Pochylił głowę, pokrywając jej brodawki leciutkimi pocałunkami. Meg
wzdychała z rozkoszy, a oczekiwanie na więcej przyprawiało ją o
dreszcz.
- Tak, proszę - łkała, wyginając się w łuk i poddając słodkim
torturom. Wpiła palce w jego włosy, odrzuciła głowę do tyłu i jęknęła,
kiedy wreszcie wziął do ust nabrzmiały koniuszek jej piersi. Gorące
pożądanie ogarnęło całe jej ciało, umiejscawiając się najintensywniej
między udami.
- Och, dotknij mnie, proszę - powiedziała, pragnąc coraz więcej i
więcej. Nie mogła się doczekać, kiedy Joe zrobi coś z tym cudownym,
doprowadzającym do szaleństwa, niewiarygodnym żarem.
Spełniając jej życzenie, zaczął pieścić jej brzuch i biodra.
- Gdzie cię dotknąć, kochanie? - zapytał przewrotnie, by w chwilę
potem zmienić obiekt zainteresowania i przenieść uwagę na drugą pierś,
jeszcze bardziej nasilając pieszczoty. Potem objął jej udo. - Tu?
Potrząsnęła głową, niezdolna wydobyć głosu. Kiedy jego dłoń
przylgnęła do centralnego punktu jej kobiecości, zareagowała
gwałtownie.
- Tak, tutaj - jęknęła. - Och, tutaj... tutaj...
- Cała płoniesz, prawda? - zapytał chrapliwym szeptem.
- Błagam, Joe, powiedz, że przyniosłeś jeszcze coś w koszyku. -
Dobrała się do klamry jego spodni. - Od dawna nie stosuję
antykoncepcji.
Joe puścił to mimo uszu. Zbyt był pochłonięty poznawaniem Meg, jej
zapachu i smaku, i obfitości jej cudownych piersi. A gdy wreszcie dotarł
do niego sens jej słów, ręka zastygła mu w bezruchu, oderwał usta od
piersi dziewczyny i na moment wstrzymał oddech.
50
RS
- Przepraszam, Meg.
Dostrzegł wyraz rozczarowania na jej twarzy.
- Nie musisz...
Wpatrywał się w nią dłuższy czas, a na koniec potrząsnął głową.
- Mówiłem poważnie wczoraj wieczorem. Wiem, że jest jeszcze za
wcześnie, i specjalnie nie wziąłem niczego. - Pogłaskał Meg po głowie.
Przypominał sobie, jakie to szlachetne pobudki nakazały mu wyjąć
prezerwatywę z portfela przed wyjściem z domu.
Może jutro będzie zadowolony, że nie uległ pokusie, zanim nie
wyjaśnił Meg ciążącej mu na sumieniu sprawy. Ale w tej chwili był zbyt
podniecony, by zdobyć się na zrozumienie własnego postępowania.
- Tak pewnie będzie najlepiej - powiedział, przekonując bardziej
siebie niż ją.
Rzuciła krótki epitet, który słyszał codziennie na budowie, tyle że z
ust spoconych robotników w kaskach. Mimo ciążącego napięcia i
paskudnego uczucia niespełnienia, Joe omal się nie roześmiał.
- Mam nadzieję, że masz skrzydła, Joe - szepnęła Meg. - Zaraz cię
zrzucę z balkonu, więc przygotuj się na długie lądowanie.
- Co to znaczy uwodzenie? - mruknęła Meg, parkując następnego
popołudnia w pobliżu Czerwonych Drzwi. Nie wiedziała, co ją bardziej
przeraża: ponowne wejście do tego sklepu i rozmowa z właścicielką, czy
kontynuowanie planu uwiedzenia faceta, którego poznała niecałe czter-
dzieści osiem godzin temu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brzydula.pev.pl

  • Sitedesign by AltusUmbrae.