Odnośniki


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

śledczego nie poszedł za daleko, ale uśmiech na twarzy pułkownika
rozwiał jego obawy. Nawet mało uważny obserwator zauważyłby, że
dowódca jest bardziej niż zadowolony.
Dla pułkownika najbardziej liczył się natychmiastowy efekt.
Nieważne, rzetelnie wypracowany czy nadymany.
Jak go nie było od razu, to trzeba było go wymyślić. A tu proszę, jest,
i to jaki. Tym razem efekt był rewelacyjny.
Co najważniejsze, zespół zyskiwał czas na wgryzienie się w sprawę.
Bo teraz nikt z Komitetu Wojewódzkiego PZPR nie będzie się czepiał, że
śledztwo się ciągnie i nie ma żadnego wyniku. Proszę bardzo, towarzysze,
będzie mógł powiedzieć im %7łyto. Nasi śledczy to profesjonaliści, sprawę
można było zamknąć zaraz po zabójstwie. Nie obyło się co prawda bez
ofiar z naszej strony, ale walka z przestępczością to przecież nie bułka z
masłem. Gdzie drzewa się rąbie, tam spadają szyszki i gałęzie nawet.
Zadowolonego pułkownika, który w myślach układał już sobie wypowiedz
dla pierwszego sekretarza, z zadumania wyrwał ostry dzwięk dzwonka
telefonu.
- Prosić natychmiast - usłyszała sekretarka, jakby co najmniej
komendant główny przyjechał. Ale nie był to nawet komendant
wojewódzki, ale spocony, czerwony i dyszący, z rozczochraną zaczeską,
która opadła na bok i nie przykrywała łysego czoła, chorąży Teofil
Olkiewicz.
- Siadajcie, chorąży, i mówcie, jak było, tylko wszystko po kolei jak
na spowiedzi.
Teofil zajął miejsce naprzeciw Marcinkowskiego, ale widać było, że
jeszcze trzeba mu dać chwilkę, bo dyszy jak lokomotywa.
Pułkownik wstał ze swojego krzesła i podszedł do okna.
Na parapecie, na plastikowej tacce, stał niebieski, enerdowski syfon na
naboje. Pułkownik był szczególnie dumny z tego urządzenia, sam
napełniał butlę wodą z kranu i wkręcał naboje. Bardzo lubił ten moment,
gdy gaz z głośnym bulgotem wpływał do butli. Teraz sprawdził najpierw,
czy woda jeszcze jest w środku, potem przystawił szklankę i za pomocą
dzwigni puścił strumień. Napełnioną postawił przed Olkiewiczem. Ten
natychmiast wypił łapczywie, aż mu się odbiło, i wreszcie mógł spokojnie
odetchnąć.
- Wszystko przez tramwaj, co nie przyjechał - wyjaśnił Teofil, ale
zaraz zauważył, że historia perypetii jego dojazdu do pracy nie spotkała się
z żadnym zainteresowaniem ze strony przełożonych. Zaczął więc
wyjaśniać, co zdarzyło się w sobotę:
- Po prawdzie to było tak, obywatelu pułkowniku, że myśmy poszli do
tego burdelu na Strusia tak jakoś trochę przez przypadek, ale w końcu ma
się tego milicyjnego nosa po tylu latach służby, że nam się udało. Kryspin
Obrębski wynalazł tę norę, że niby tam pracują kobity, co o nich można
powiedzieć wiele, ale na pewno nie to, że są klientkami salonu urody
 Praktyczna Pani ...
Relacja Olkiewicza z całej akcji trwała zdecydowanie dłużej niż ta,
którą wcześniej przedstawił Marcinkowski, ale zawierała wiele nowych
elementów, o jakich major nie miał dotąd zielonego pojęcia, choćby takich
jak przesłuchanie Rajmunda Lebery i zatrzymanie cinkciarza, którego
nazwiska Teofil nie pamiętał, miał je jednak zapisane na dole w notesie.
W końcu po trzydziestu minutach nieprzerwanej opowieści
zadowolony z siebie Olkiewicz zaśmiał się głośno i swoim zwyczajem
klepnął się w udo:
- Niech, kurde, widzą młodzi, co to znaczy stara gwardia przy robocie
i że stary Olkiewicz nie jest glapami nitrowany, znaczy się rozgryzłem tę
sprawę błyskawicznie, obywatelu pułkowniku.
Pułkownik %7łyto pokiwał głową i uśmiechnął się szeroko:
- No to, panowie, mamy niewątpliwie sukces, nasz wspólny sukces.
Dlatego na dwunastą proszę przygotować mi wstępny raport z całej
sprawy, bo ja będę musiał przejechać się do sekretarza wojewódzkiego i
tam ich uspokoić, że jest wszystko dobrze. A wy tymczasem możecie
spokojnie zabrać się za swoją robotę.
Godzina 9.15
Lutek Mrugała leżał na podłodze celi nr 15 aresztu śledczego przy
ulicy Kochanowskiego i kwiczał. Jego staw barkowy trzeszczał
niebezpiecznie i Lutek kwiczał, bo raz, że musiał, a dwa, że go paskudnie
bolało. Kogo by zresztą nie bolało, jakby na człowieku leżącym na
zasikanej i śmierdzącej podłodze usiadł studwudziestokilogramowy facet.
I to wcale nie usiadł lekko i ostrożnie, ale z rozmachem i siłą całego
swojego cielska przycisnął do posadzki, a do tego jeszcze na rękę napierał. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brzydula.pev.pl

  • Sitedesign by AltusUmbrae.