Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] - Nie wiem - odszepnęłam. - Po prostu mówi, że to potrafi. Słuchaj, niby co mamy do stracenia? - Nie licząc wszystkiego, łącznie z moim życiem, gdyby Steven się dowiedział, że ten ktoś jest nieletni. - Kiedy możemy do niego iść? - Steven już się nie wahał. Moje serce zapikało niespokojnie. Nie spodziewałam się, że zgodzi się tak szybko. Na co narażałam Christophera? I Feliksa? Ale z drugiej strony, gdyby ich plan się powiódł, może potem nie byłoby już Starka. I nie byłoby się czego bać... Jasne. A Nikki Howard będzie następnym prezydentem USA. - Hm. Pewnie rano - odparłam. - Zwietnie. - Steven kiwnął głową. - Więc zróbmy to. Lulu miała zadowoloną minę. - Fantastycznie! - rzuciła, wbijając łokieć w jego wyrobione muskuły. -1 wiesz co? Już wydajesz się mniej spięty! - Dzięki. - Steven posłał jej uśmiech, po czym wstał i ruszył do jej pokoju. - Jestem skonany. No to... do zobaczenia rano. Ale kiedy dotarł do drzwi Lulu, zatrzymał się i spojrzał na mnie jeszcze raz. - Jak mam się do ciebie zwracać? - zapytał. Po tych wszystkich krzykach mój głos zabrzmiał niemal nienaturalnie łagodnie. Hałas ulicy za oknem był głośny, mimo póznej nocy. Cóż, mieszkałam w mieście, które nigdy nie zasy- pia. Lulu w głośnikach miauczała i prychała jak kot. Jeśli nawet Stark wyłapał coś z tej rozmowy, to pewnie niewiele zrozumiał. - Nikki - powiedziałam do Stevena. - To teraz jest moje imię. Patrzył na mnie przez pełne dziesięć sekund. Nie mogłam niczego odczytać z wyrazu jego twarzy. Nagle się odwrócił i zniknął za drzwiami. Zaniknął je cicho za sobą. Spojrzałam na Lulu. - Ha! - rzuciła z szerokim uśmiechem na twarzy, na której nie było śladu make-upu. - Moim zdaniem poszło niezle. Nie sądzisz? Klapnęłam na kanapę obok niej z jękiem frustracji. Wiedziałam, że czeka mnie kolejna bezsenna noc. 15. To takie ekscytujące - powtarzała w kółko Lulu. 71 - Mylisz się - zapewniłam ją. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego tak się uparła, żeby przyjść tu ze mną. Chociaż właściwie zaczynałam się domyślać. Tyle tylko, że nie mogłam w to uwie- rzyć. Byłam praktycznie pewna, że miało to związek z przystojniakiem, idącym obok nas korytarzem i usilnie starającym się nie zagotować ze złości, od kiedy zorientował się, że znalazł się w manhattańskim liceum. Co gorsza, pojawił się tu za piętnaście ósma rano. W towarzystwie jednej z najbardziej rozchwytywanych modelek w kraju, szmuglującej w torbie od Vuittona miniaturowego pudla, i jej przyjaciółki, popularnej celebrytki, córki jednego z najwyżej cenionych reżyserów w kraju. Lulu ledwie nadążała za mną na dwunastocentymetrowych obcasach. Nie, w ogóle nikt się na nas nie gapił, kiedy truchtaliśmy korytarzem. W każdym razie nie za bardzo. A wracając do tematu, nie mogłam uwierzyć, że do tego stopnia się z tym nie kryje. To znaczy Lulu. Nie ukrywa tego, że ma obsesję na punkcie brata Nikki Howard. Całe szczęście, że przynajmniej ubrała się w miarę normalnie, w klasyczne dżinsy Jordache, skórzaną kurtkę lotniczą i koszulę od Alexandra McQueena. Bluzkę od Chloe i dżinsy Citizens of Humanity, które sama chciałam włożyć, musiałam siłą wydrzeć z jej rąk. Co było idiotyczne, bo jestem ze trzydzieści centymetrów wyższa od niej, więc nie wiem, jakim cudem może nosić ciuchy Nikki. Ale mimo wszystko. Tak wcześnie wstać dla faceta? Cóż, przyganiał kocioł garnkowi. Kiedy akcja z nalepkami z dinozaurami się nie udała, przez kilka pierwszych tygodni po operacji sama robiłam różne głupie rzeczy w nadziei, że pewien chłopak zwróci na mnie uwagę. Każdego ranka poświęcałam pół godziny na robienie fryzury, której Christopher w ogóle nie zauważył. I nosiłam zaskakująco niewygodny - marki Stark, oczywiście - push-up, na który, jak wyżej, nawet nie spojrzał, bo nigdy nie spuszczał wzroku poniżej mojego podbródka. Więc chyba wiem, jak to jest. Ale żeby wizyta w LAT była ekscytująca? Uwierzcie mi, w Liceum Alternatywnym Tribeca nie było nic ekscytującego, co zresztą zdążył już potwierdzić nawet Steven. Moim zdaniem tu było wręcz anty ekscytująco. Lulu nigdy też wcześniej nie odwiedziła żadnego amerykańskiego liceum. Gapiła się bezczelnie na uczniów, których mijaliśmy. A każdy z nich wybałuszał na nas z niedowierzaniem oczy, szepcząc: Ty, to jest..." - O Boziu, jaka ona jest śliczna! - Jęczała Lulu niemal ni krok. Albo: - Czy on nie jest słodki? - jakby mówiła o szczeniaczkach, a nie o prawdziwych, żywych piętnaste- i szesnasto latkach. Zupełnie jakby nie zdawała sobie sprawy, że ci ludzie są ledwie rok czy dwa młodsi od niej. Co prawda, jako że nie byli tak szczodrze wyposażeni w geny jak ona, wyglądali niemal jak przedstawiciele innego gatunku. To jednak nie usprawiedliwiało jej zachowania. Szczególnie kiedy zobaczyła Fridę stojącą z grupki i młodszych czirliderek pod szafkami, i krzyknęła: - Boże, patrz, Nikki! Tam jest Frida! Cześć, Frida! Frida wymiękła na nasz widok, a zwłaszcza na widoki -Koleżankom też opadły szczęki. Ze mną jadały czasem lunch na stołówce LAT, więc Nikki Howard nie była już dla nich taką sensacją jak na początku. Ale Frida chwaliła im się, że zna Lulu, i byłam praktycznie pewna, że żadna z dziewczyn jej nie wierzyła. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |