Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] nieustępliwi. Jeden z nich trzyma proporzec i nagle wszystko rozumiem. Rozpoznaję chińskie pismo i godło Szczęśliwych Smoków. Jon Ming jednak mnie posłuchał. Triada wreszcie próbuje powstrzymać generała Tuna. Mam tylko nadzieję, że nie jest za pózno. Putnik jęczy i się porusza. Litościwy ze mnie sukinsyn; zdejmuję z niego pylon i klepię go lekko w twarz. - Hej! - wołam. - Nic ci się nie stało? - Potem przypominam sobie, że nie zna angielskiego, i powtarzam to po rosyjsku. Putnik otwiera oczy i patrzy na mnie niewidzącym wzrokiem. Ma trudności z koncentracją. W końcu mnie poznaje i warczy. W niespodziewanym wybuchu energii wbija mi brutalnie kolano w bok. Z bólu tracę oddech i upadam tyłem na płonące drewno i metal. Parzę sobie plecy i w panice przetaczam się w bok. Putnik wstaje, otrzepuje się z sadzy i rusza na mnie. Krav maga uczy, żeby walczyć tak, jakby od zwycięstwa zależało twoje życie. Jeśli to oznacza, że musisz stosować chwyty poniżej pasa, rób to. W krav madze nie ma zasad. Toteż łapię kawałek płonącego drewna obok mnie i rzucam Putnikowi w twarz. Drewno się rozpada, Rosjanin się cofa i przyciska dłonie do oczu. Ignoruję ból w boku, podnoszę się i wymierzam mu potężne kopnięcie w brzuch. Zgina się wpół, wciąż oślepiony rozżarzonymi drzazgami w oczach. Jego pozycja umożliwia mi atak z tyłu. Opasuję mu szyję ramieniem i duszę go. Siłuje się ze mną, gdy unoszę go do góry za głowę. Zacieśniam chwyt i szepczę po rosyjsku: - To za Katię, skurwielu. Szarpie się i wierzga jak dzika bestia, ale nie puszczam go. Po moich cierpieniach w ciągu ostatniego tygodnia jego niezdarne próby samoobrony są żałosne. W końcu, po trzydziestu czy czterdziestu sekundach, zabójca słabnie. Walczy wolniej i mniej skutecznie, wreszcie wiotczeje w moich ramionach. Wtedy przekręcam mu gwałtownie głowę. Trzask pękających kości brzmi jak muzyka. Puszczam go i trup osuwa się na ziemię jak szmaciana lalka. Baza jest w ruinie. Nie wiem, czego użyła triada do ataku na obóz, ale to z pewnością jakaś ciężka artyleria. Jak na ironię większość ich uzbrojenia pochodzi ze Sklepu. Wychodzę z gruzów i uświadamiam sobie, że muszę dziwnie wyglądać. Jestem w chińskiej piżamie, bosy, zakrwawiony i posiniaczony. Przede mną wyrastają dwaj uzbrojeni członkowie triady i wykrzykują jakiś rozkaz. Jestem zbyt oszołomiony, żeby go zrozumieć. Próbuję im powiedzieć moją najlepszą chińszczyzną, że jestem amerykańskim jeńcem. Nie rozumieją. - Cho Kun, Jon Ming - mówię. Ich twarze się ożywiają. Kiwają z zapałem głowami i pokazują, żebym poszedł za nimi. Ledwo mogę chodzić, więc jeden z nich podtrzymuje mnie trochę. Idziemy w kierunku plaży, gdzie płoną schrony dla okrętów podwodnych. Grupa członków triady stoi przed nienaruszonym budynkiem dowództwa i wymachuje w powietrzu automatami. Wydają jakieś okrzyki, zapewne zwycięstwa. Tłum mężczyzn rozstępuje się i widzę w środku Jona Minga. Celuje z pistoletu w głowę klęczącego człowieka. To Andriej Zdrok. Ming dostrzega mnie i uśmiecha się szeroko. Wszyscy jego ludzie odwracają się w moją stronę. Zdrok patrzy na mnie ze strachem i nienawiścią. Jego drogi garnitur jest ubrudzony sadzą, jeden rękaw marynarki ledwo się trzyma. Zdrok ma rozcięte czoło nad okiem, ale poza tym chyba nic mu się nie stało. - Strasznie pan wygląda, panie Fisher - mówi Ming. - I tak się czuję odpowiadam. - Dzięki za przybycie. - Cała przyjemność po naszej stronie. Niech pan zobaczy, kogo tu mamy. Co z nim zrobić, panie Fisher? - pyta Ming. - Był uzbrojony? - Tylko w to. - Ming pokazuje mi kastet, którym Zdrok przywalił mi w brzuch. Biorę go i wkładam na prawą rękę. Zdrok wytrzeszcza oczy i kręci w panice głową. - Nie! - krzyczy. - Nie! Uderzam go z całej siły w twarz, miażdżę mu nos i prawdopodobnie gruchoczę kość pod spodem. Wrzeszczy i pada na ziemię. Triada wiwatuje. - Facet jest pański - mówię do Minga i pozwalam, żeby kastet zsunął mi się z ręki. Wykończony i słaby toruję sobie drogę do budynku dowództwa, żeby zobaczyć, co z niego zostało. W środku walają się trupy i zniszczony sprzęt. Na podłodze widzę wygięte zwłoki Masona Hendricksa. Tułów jest podziurawiony kulami. Martwy Oskar Herzog, również trafiony pociskami, leży na roztrzaskanym pulpicie sterowniczym, który mógłby posłużyć do unieszkodliwienia MRUUV-a. Naciskam implant w krtani. - Pułkowniku, jeśli pan tam jest, muszę z panem koniecznie porozmawiać. - Ale odpowiada mi cisza. - Pułkowniku Lambert? Coen? Niech ktoś się odezwie. Dostaję mdłości i zawrotów głowy. Osuwam się na krzesło. Jestem bliski utraty przytomności, gdy wchodzi Ming i kuca przy mnie. - Panie Fisher - mówi. - Są tu Amerykanie. Szukają pana. ROZDZIAA 37 Znów przeżywam we śnie różne rzeczy. Zpię niespokojnie jak w gorączce. Zni mi się, że jestem z [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |