Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] lekko. - Jak już wspominałem, Róże doganiają Ziemię w jej ruchu orbitalnym. Dlatego ich prędkość względem Ziemi wynosi około piętnastu kilometrów na sekundę. To jest ten pierwszy zbieg okoliczności, o którym mówiłem wcześniej: gdyby Róże pojawiły się za pół roku, albo pół roku temu, to ich prędkość byłaby za duża, żeby wyhamować! Wpadałyby w atmosferę ziemską i po kilku minutach wypadały z drugiej strony. Dalszy fragment przerwanej wcześniej animacji ilustrował to zjawisko dwoma strumieniami kropek, wpadających szybko w niebieski okrąg atmosfery, następnie rozjarzających się żółtym blaskiem i wypadających z drugiej strony z lekkim tylko zakrzywieniem toru lotu. - Natomiast proszę zobaczyć, co się dzieje obecnie, gdy Róże doganiają Ziemię w jej ruchu orbitalnym. - Obraz zmienił się. Czerwone kropki poruszały się znacznie wolniej, wpadały w okrąg atmosfery, gdzie rozjarzały się i wyraznie zwalniały, zakrzywiając tor lotu zgodnie z krzywizną kuli ziemskiej, a po kilku sekundach zatrzymywały się gdzieś na powierzchni. - Lądowanie Róż, jak państwo widzą, jest możliwe tylko dlatego, że wpadają w atmosferę ziemską ze stosunkowo niewielką prędkością. Jednak nawet taka prędkość jest, jak na nasze ziemskie standardy, ogromna. %7łeby ją wyhamować, Róża potrzebuje kilkudziesięciu minut. Przez ten czas porusza się w górnych warstwach atmosfery jako ogromna, rozżarzona kula. Dzieje się tak, bo w tym czasie spala się jej osłonka. Pod koniec hamowania, na wysokości około pięciu kilometrów, gdy Róża ma prędkość około stu metrów na sekundę, osłonka pęka, a Róża rozkłada płatki i przygotowuje się do lądowania. - Animacja na ekranie ilustrowała słowa prelegenta obrazami płonącej kuli ognia, po chwili płomienie gasły i pękająca skorupa uwalniała niewielki kwiat róży. Neon parsknął śmiechem, który udzielił się pozostałym widzom. Prezentacja skończyła się, Achnio pochylił się w stronę kamery. - Oczywiście ten obraz jest nieco uproszczony. W rzeczywistości Róże wpadają w atmosferę pod różnym kątem. Dlatego niektóre z nich lądują od razu, a inne odbijają się od powierzchni albo wchodzą kilka razy w atmosferę i wychodzą z niej, po czym wchodzą znowu, aż do skutku. Cały ten skomplikowany proces lądowania ma oczywiście zapewnić bezpieczne dostarczenie ładunku Róży na powierzchnię planety. Gdyby Róża miała wpadać w atmosferę pionowo albo prawie pionowo, to przy prędkości kilkunastu kilometrów na sekundę dotarłaby do powierzchni Ziemi po najwyżej kilku sekundach lotu, prawie nie hamując i wybijając krater o średnicy kilkudziesięciu metrów. I nasi dzielni spadochroniarze nie mieliby co robić, bo nie zdążyliby takiej Róży złapać. Oczywiście istnieje duże prawdopodobieństwo, że ładunek Róży nie przetrwałby takiego zderzenia i dlatego, proszę państwa, Róże zmieniają trajektorię lotu na długo przed spotkaniem z Ziemią. Właściwie dotąd nie udało się nam wyjaśnić, jak to się dzieje. Ale jest faktem, że nie zarejestrowaliśmy dotąd bezpośredniego uderzenia Róży w tarczę Ziemi. Tym razem młodemu naukowcowi udało się zaszokować pozostałych uczestników spotkania. - Czyli to jednak inwazja Obcych? - wyrwało się Kolosińskiej. - Niekoniecznie, pani docent. - Achnio machinalnie poprawił kołnierz swetra. - Być może to jakiś rodzaj instynktu, jakiś odruch wykształcony przez miliony lat ewolucji. Niestety, osłonki Róż spalają się w atmosferze, więc nikomu dotąd nie udało się ich zbadać. - No właśnie, wydaje nam się, żeśmy wszystkie rozumy pozjadali! - oznajmiła z emfazą biolożka. - Tymczasem życie kryje przed nami jeszcze mnóstwo tajemnic. Przecież już dawno uczeni udowodnili, że trzmiele absolutnie nie mają prawa latać! A jednak robią to, bezczelnie ignorując wszelkie prawa fizyki! Po dziś dzień! Kto wie, może lada chwila odkryjemy jakieś tajemnicze pole, używane przez Róże do hamowania w naszej atmosferze. A także dowiemy się, jakim sposobem Fiołki przekształcają energię w materię w tak imponującym tempie. Wszechświat jest pełen niespodzianek! - To by było bardzo budujące - orzekła znienacka prowadząca, obejmując spłoszonym wzrokiem coś lub kogoś znajdującego się w studiu, poza zasięgiem kamer. - Niestety, proszę państwa, skończył się już nasz czas antenowy. Dziękujemy więc naszym ekspertom za udział w dyskusji. Pinio wstał. Ostentacyjnie wyciągnął rękę z pilotem, zmienił kanał. Na ekranie pojawił się jakiś teledysk. Wszyscy odetchnęli głęboko, do samych szczytów płuc. - Eksperci! - Kokos pokręcił głową. - I po co to właściwie było? Pogadali, pokazali całemu światu, jacy są mądrzy... A my dalej będziemy zapierdalać po staremu. No i ten doktor, po co on tam był? - Fakt, naudzielał się - mruknął Kocher. - Normalnie nikomu nie dał dojść do głosu. - Myślałeś, że opowie o leczeniu anginy u ufoludków? - spytał %7łuczek, po czym przycisnął dłoń do ust napotkawszy przekorny wzrok Filozofa. - A ten czemu się tak boi? - zdziwił się Neon. - Filozof wcale nie jest grozny, tylko tak udaje. - Wyda mnie - wymamrotał %7łuczek. - No, nie - jęknął, patrząc w kierunku drzwi. - Już mnie wydał! Do sali wszedł Ari z szerokim, serdecznym uśmiechem na twarzy. - Dzień dobry wieczór - powiedział wesoło. - Witajcie, bratnie oddziały kryzysowe! Jego Wysokość komendant %7łabcia na odprawie kazał nam się integrować z legalnymi współużytkownikami strefy. Co też posłusznie niniejszym czynię. Można? - Wepchnął się [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |