Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] To była niespodzianka. Mitch wyraznie słyszał, że Hayne- sowi polecono nie odstępować gościa" na krok aż do końca uroczystości w Różanym Ogrodzie. Haynes obrzucił Mitcha długim, bacznym spojrzeniem. - Zamierzam złamać rozkaż, Mitch. Jeśli uciekniesz w środku nocy, ja równie dobrze mogę wrócić do Des Moines i zatrudnić się w agencji ubezpieczeniowej mego wuja zgod nie z życzeniem matki. Władze z pewnością dopilnują, bym nigdy nie dostał pracy w Waszyngtonie. Mimo rozdrażnienia Mitch uśmiechnął się łobuzersko. - Nie martw się, Haynes. Jak tylko moja żona znajdzie się tu, gdzie jest jej miejsce, nie będę się nigdzie spieszył. Była godzina szczytu. Limuzyna wreszcie zatrzymała się przed hotelem. Wysiadając, Alanna rozejrzała się za taksówką, którą Jonas złapał na lotnisku. Wzięli osobne samochody, na wypadek gdyby Mitch czekał w holu. Nie zauważyła Jonasa. Pewnie utknął w korku. Miała na- dzieję, że wkrótce dotrze do hotelu. Zdawała sobie sprawę, że cała ta sytuacja musi być dla niego trudna. TEN TRZECI " 53 Była zaskoczona i rozczarowana tym, że Mitch nie czekał na nią na lotnisku, ale Kyle Fields wyjaśnił, że Biały Dom stara się unikać zbędnego rozgłosu. Chociaż nie miała po wodu, by mu nie wierzyć, przez całą drogę do hotelu martwi ła się, że Mitch jest chory czy zbyt słaby, by wyjechać na lotnisko. - Chyba powinnaś zobaczyć się z nim pierwsza - powie działa Elizabeth w windzie. Alanna modliła się o tę chwilę. Marzyła o niej. Ale teraz, kiedy była tuż-tuż, ogarnęło ją śmiertelne przerażenie. Tak wiele czasu minęło. Tyle się zmieniło od tamtego dnia przed pięciu laty. Ona się zmieniła. I Mitch z pewnością też. Co będą mieli sobie do powiedzenia? - Och, nie - sprzeciwiła się. - Jesteś jego matką, Eliza beth. Wejdz pierwsza. Elizabeth rzuciła jej szybkie, uważne spojrzenie. - Nie zamierzasz zrobić nic niemądrego, prawda? Alanna przeczesała drżącymi dłońmi włosy. - Na przykład wejść do pokoju i na dzień dobry wyrzucić z siebie, że za trzy tygodnie wychodzę za mąż? - Wiem, jakie to dla ciebie trudne, kochanie. - Elizabeth położyła starannie wymanikiurowaną dłoń na ramieniu byłej synowej. - Ale pomyśl o tym, jak ciężko było Mitchowi przez te lata. Cień irytacji mignął w oczach Alanny. - Nie myślałam o niczym innym, odkąd zadzwonił - po wiedziała cicho. - Nie musisz się martwić, Elizabeth. Kocha łam Mitcha. Nie zrobiłabym niczego, co mogłoby go zranić. - Kochałaś? Kiedyś? Alanna zastanawiała się, dlaczego zachowuje się tak defen sywnie, skoro to właśnie Elizabeth nalegała, by Alanna ułoży ła sobie życie na nowo. - Byłam przekonana, że Mitch nie żyje. 54 " TEN TRZECI - Ale tak nie jest. Twój mąż żyje, Alanno. Drzwi windy nagle się otworzyły. Alanna odetchnęła z ul gą. Kiedy towarzyszący im mężczyzna powiódł je przez wy słany dywanem hol ku podwójnym drzwiom, jej serce zaczęło bić jak szalone. Po chwili stanęła twarzą w twarz z mężczyzną, którego uwielbiała kiedyś bardziej niż kogokolwiek na świecie. Wy glądał inaczej, ale niewiele się zmienił. Jasne włosy były przyprószone siwizną, co dodało im uroku. Sądziła, że będzie blady i mizerny, ale jego twarz, choć szczuplejsza, była moc no opalona. Schudł. Nigdy nie miał ani deka zbędnego tłuszczu. Teraz jednak wyglądał, jakby składał się z samych mięśni. Od oczu biegły zmarszczki, a po obu stronach ust rysowały się głębo kie bruzdy. - Przez pięć lat myślałem, co powiem, kiedy cię znów zobaczę - odezwał się Mitch niskim ochrypłym głosem, który zawsze robił na niej wrażenie. - A teraz, kiedy jesteś tutaj, nie mogę sobie przypomnieć ani jednego słowa. Ujął jej twarz w dłonie i popatrzył na nią. Serce podeszło mu do gardła. Omal nie rozpłakał się jak dziecko. - Musimy przestać spotykać się w ten sposób - powie dział wreszcie, próżno usiłując zdobyć się na nonszalancję. Chociaż Alanna obiecywała sobie, że będzie opanowana, zdradzieckie łzy napełniły jej oczy. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |