Odnośniki


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

poszła w pole bronić zasiewów. Sam z Gustlikiem i kilkoma najsilniejszymi kozakami
ruszyliśmy ratować tę trójkę. Gdy przebiegliśmy kilkaset metrów przez pole, natknęliśmy się
na ścianę łakomych języków ognia.
- Kładzcie koce azbestowe! - powiedziałem.
Zabraliśmy ze sobą wszystkie koce. Towarzyszący nam kozacy mieli pilnować, by
ogień nie odciął nam odwrotu. Z Gustlikiem kładliśmy przeciwpożarowy dywan. Nie
mieliśmy czym oddychać, ale parliśmy naprzód. Po minucie dotarliśmy do zaczadzonych
ludzi. Gustlik chwycił mężczyznę, a ja przerzuciłem przez jedno ramię kobietę, a pod pachę
wziąłem dziecko. Pędem, ledwo dając radę stawiać kroki, przebiegliśmy w bezpieczne
miejsce. Kozacy okryli nas kocami, by zgasić tlące się ubrania.
Z Gustlikiem ratowaliśmy zaczadzonych, stosując sztuczne oddychanie. Potem
zanieśliśmy poszkodowanych do wsi. Tam Maciek już przygotował przeciwpożarowy pas
ziemi i mieszkańcom wsi kazał zebrać wodę we wszystkie możliwe zbiorniki. Okazało się
nawet, że ktoś ma dwa stare węże strażackie. Jeden przeciekał, ale jeszcze nadawał się do
użytku. Na przybycie fali pożaru musieliśmy czekać jeszcze tylko pół godziny. Polewaliśmy
ogień, zasypywaliśmy go piaskiem, gasiliśmy pierwsze tlące się dachy. Przed świtem
przyjechał jeden wóz strażacki, dzięki któremu udało się ostatecznie odeprzeć
niebezpieczeństwo. Wtedy też goniec od Bohuna przyniósł mi krótkofalówkę. Z meldunków
dowiedziałem się, że co prawda pożar zniszczył spore połacie zasiewów, ale już przy pomocy
strażaków udało się zapobiec największemu niebezpieczeństwu. Niestety, kilkadziesiąt osób
było zaczadzonych i poparzonych, a wszyscy w okolicy stracili zbiory.
Gdy w smrodzie spalenizny usiedliśmy przed południem w cieniu ocalałych chałup,
ledwo żyliśmy, a oczy same zamykały się zmęczenia. Pot przecierał ścieżki na naszych
pokrytych sadzą twarzach.
- Koniec akcji! - zacharczał w krótkofalówce głos Bohuna.
Powoli, wlokąc nogę za nogą, wróciliśmy do obozu zamienionego teraz w wielki
lazaret. Tu też wydawano posiłki. Kozacka kuchnia pracowała pełną parą. Z naszego obozu
przywieziono też część naszych kuchennych zapasów. W tłumie rannych uwijała się
niestrudzona Agnieszka i, co mnie bardzo zdziwiło, Helena. Bohuna znalazłem stojącego na
skraju placu apelowego, zapatrzonego na obie pracujące dziewczyny. Stanąłem obok kozaka.
- Sama przypłynęła - westchnął.
- Rozmawialiście? - zapytałem.
- Jeszcze nie.
- Co czułeś, gdy ją zobaczyłeś?
Bohun otrząsnął się z zamyślenia.
- Czemu ona tu wróciła? - zapytał.
- Lepiej zapytaj, dla kogo. Myślę, że dla ciebie i dla tych ludzi. Jest jednym z was.
- Masz rację, niech robi co chce, nie będę jej zaczepiał.
- Nie bądz głupi - zachęcałem kozaka. - To wasza szansa.
- Zobaczymy - mruknął Bohun.
- Powiedz, skąd wziął się ten pożar i co się stało z Peterem?
Bohun przetarł zmęczoną twarz.
- To przez niego - oświadczył. -Wygnałem go i tę zielarę. Chcieli się zemścić.
- Za taką cenę? - zdziwiłem się.
- Upokorzyłem Petera, więc nie miał już miejsca wśród kozaków. Zielara nie potrafiła
pomóc Jureczkowi. W szpitalu mówili, że za dwa dni wróci do zdrowia. Wszystko to dzięki
Agnieszce.
- Powiadomiłeś milicję o swoich podejrzeniach?
- Tak, Petera złapali na gorącym uczynku. Zielara przepadła jak kamień w wodę.
Zmęczony usiadłem przy stole w namiocie Bohuna i tam zasnąłem. W porze obiadu
obudził mnie gospodarz. Wyglądał normalnie, jakby nic się nie stało ubiegłej nocy.
- No, mołojec! - potrząsał mną. - Wstań, umyj się, zjedz coś.
Poszedłem do kozackiej łazni zdziwiony, czemu wszyscy przyglądają mi się, jakbym
był duchem. Dopiero gdy zerknąłem w lusterko nad zlewem, wszystko stało się zrozumiałe.
Miałem popalone włosy i ubranie. Gdy zmoczyłem twarz i ręce, poczułem, że są poparzone.
Jęcząc z bólu dokończyłem toaletę. Odzienie nadawało się do wyrzucenia. Poszedłem do
kuchni, gdzie wziąłem kromkę chleba ze smalcem i poszedłem na przystań. Na prośbę
Agnieszki już przygotowano dla nas czajkę. Bohun właśnie pomagał Helenie wsiąść do łodzi.
- Z twarzą nie tak zle, ale ręce osłaniaj przed słońcem - poradził, oglądając mnie. - Tyś
bohater, uratowałeś życie ludzi ze wsi. Oni ci tego nigdy nie zapomną.
Gdy spojrzałem na Maćka i Gustlika, pocieszyłem się, że nie ja jeden wyglądałem
strasznie. W nocy, gdy szalał pożar, nikt nie zwracał uwagi na drobiazgi. Wszyscy skupili
uwagę na walce z żywiołem. Po katastrofie śmiech był jedynym sposobem na odreagowanie.
Odczuwaliśmy ogromną ulgę, że nikomu nic się nie stało. Moi przyjaciele mieli założone
opatrunki. Agnieszka, gdy mnie ujrzała, natychmiast chciała zająć się moimi ranami, ale
powstrzymała się ze względu na obecność Bohuna. Za to Helena namoczyła gazę w wodzie
Dniestru i przykładała ją do oparzonych miejsc.
- Będziesz miał wolną chwilę po południu? - zapytałem Bohuna.
Ten zamyślony zerknął na Helenę. Ona skromnie spuściła wzrok, z lekkim
uśmieszkiem oczekując odpowiedzi.
- Tak - odpowiedział kozak.
- Przypłyń do nas, to razem wybierzemy się do jaskini przy  piekle -
zaproponowałem.
- Będę - rzekł Bohun i wypchnął czajkę na wodę.
Długo stał na pomoście i patrzył za nami. Jestem przekonany, że jego sokoli wzrok ani
na chwilę nie oderwał się od Heleny.
W naszym obozie zastaliśmy absolutny porządek. Pan Tomasz z grupką najmłodszych
dzieciaków leżał w trawie. Mój szef opowiadał kolonistom o obyczajach owadów
zamieszkujących naszą łąkę. Kamil prowadził zajęcia dla grupki chłopców z nowoczesnego
tańca dyskotekowego. Ojciec Oliwiusz zabrał część młodzieży do prac przy obwarowaniach
obozu, a Emil z dziewczętami przygotowywał obiad.
- Pan Tomasz sam poradziłby sobie z tą czeredą - mruknął Maciek.
- Do mojego namiotu! - szarpnęła mnie Agnieszka.
Zaszła jeszcze na chwilę do kuchni. Po nocnych przeżyciach byłem trochę otępiały i
nasza pielęgniarka bez trudu mogła ze mną robić co chciała. Rzuciła mnie na łóżko. Zdjęła
zniszczone ogniem ubranie i przygotowała okłady z białka jajek i płóciennej szmatki. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brzydula.pev.pl

  • Sitedesign by AltusUmbrae.
    "s/4.4.php") ?>
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brzydula.pev.pl

  • Sitedesign by AltusUmbrae.