Odnośniki


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

się ożenić. Proszę! - ściągnął z szyi śnieżnobiały pasek płótna
i rzucił w ręce Perdity.
Krawat upadÅ‚ na podÅ‚ogÄ™ miÄ™dzy nimi i dziewczyna mu­
siała po niego sięgnąć.
- Tylko bez żadnych sztuczek - Verreker cofnął się, wlokąc
za sobą zakładnika i szturchnął go pistoletem w głowę. - Nie
zawaham siÄ™ strzelić i tym razem na pewno trafiÄ™. A teraz sÅ‚u­
cham, jak pani chce mi pomóc?
Perdita drżaÅ‚a i czuÅ‚a, że zaschÅ‚o jej w ustach. ByÅ‚a wÅ›cie­
kÅ‚a. Nie miaÅ‚a zamiaru dopuÅ›cić, aby Verreker uciekÅ‚, nie wie­
dziaÅ‚a jednak, co zrobić, aby mu w tym przeszkodzić. Nie mog­
ła go dosięgnąć, bo stał za daleko, ale nawet gdyby był bliżej,
bałaby się ryzykować życia śledczego i swoje.
Była bezradna i to ją jeszcze bardziej złościło. Z nienawiścią
patrzyła na triumfalny uśmiech, błąkający się po ustach Verreke-
ra. Zastanawiała się, ile jeszcze kobiet będzie miało przez niego
zrujnowane życie? Za jej plecami siedziaÅ‚a Amy z oburzonÄ… mi­
ną, a Louise zemdlała. W tej właśnie chwili otworzyły się drzwi
za plecami Verrekera i do sali wpadÅ‚ Thomas. W pierwszej chwi­
li nie mógł pojąć, co tu się właściwie dzieje.
277
- Gdzie ona jest?! - ryknął. - Co zrobiliście z Louise?
Pojawienie się jeszcze jednej osoby zaskoczyło oszusta. Na
jedną krótką chwilę stracił czujność, ale hrabia bezbłędnie ją
wykorzystaÅ‚. Nie zwracajÄ…c uwagi na bezwÅ‚adnie zwisajÄ…ce le­
we ramiÄ™, skoczyÅ‚ bÅ‚yskawicznie na przeciwnika. Jednym ru­
chem wytrącił mu pistolet i potężnym prawym sierpowym
powalił go na podłogę.
Verreker padÅ‚ bezwÅ‚adnie, jak wór wÄ™gla, a w sali zapa­
nował totalny chaos. Szybko zakuto go w kajdanki, a śledczy
skoczyli łapać jego wspólników.
Ale Perdita już tego nie widziała. Klęczała obok zemdlonej
Louise i z pomocÄ… Amy staraÅ‚a siÄ™ ocucić nieszczÄ™snÄ… przy­
jaciółkę.
Kuzyn odsunął je obie zdecydowanym ruchem i klęknął
przy Louise. Objął ją czule, a ona otworzyła oczy i spojrzała
na niego z miłością.
- Och, Thomas! Tak bardzo się bałam - wyszeptała.
- Już po wszystkim, najdroższa. Nigdy już nie będziesz
się musiała bać - wziął Louise na ręce i spojrzał na Adama.
- Gdzie stoi pański powóz? - zapytał oschle.
- Czeka przed magistratem. Niech pan zabierze panie do
Laura Place. I wezwijcie mi, proszę, lekarza - dodał cicho,
chwiejÄ…c siÄ™ na nogach.
- Jest pan ranny? - Głos Thomasa zabrzmiał nieco łagodniej.
- Jestem pewien, że to tylko draÅ›niÄ™cie, ale kula musi zo­
stać usunięta...
- Oczywiście, ale w pierwszej kolejności muszę się zająć
Louise. Pózniej chciałbym z panem porozmawiać.
- Jestem tego pewien!
Rushmore skrzywiÅ‚ siÄ™, patrzÄ…c, jak Thomas odchodzi. Ro­
zumiał, że chłopak ma prawo być na niego wściekły. Louise
278
mogÅ‚a zginąć, a on jako jej opiekun nie wywiÄ…zaÅ‚ siÄ™ ze swo­
ich obowiÄ…zków. Można wrÄ™cz powiedzieć, że wyjÄ…tkowo fa­
talnie je zaniedbał.
- Nie wolno ci siÄ™ obwiniać - szepnęła Perdita, biorÄ…c uko­
chanego za rękę. - W końcu ją uratowałeś.
- Powinnaś była wracać z pozostałymi, kochana. Domyślam
się, jak ciężko musiałaś przeżyć to, co tu się działo. W ogóle
nie wiem, jakim cudem nie zemdlaÅ‚aÅ›, kiedy Verreker ci gro­
ził? Przyznam, że okropnie się o ciebie bałem.
- Nie oÅ›mieliÅ‚abym siÄ™ zemdleć - w oczach Perdity zami­
gotały wesołe iskierki. - Pamiętam doskonale, jak pan mówił,
że nie ma pan czasu na pensjonarskie łzy.
- JesteÅ› cudowna! - Hrabia z zachwytem wpatrywaÅ‚ siÄ™ w uko­
chaną. - Nie wiem, czym sobie na ciebie zasłużyłem. Chodzmy
porozmawiać z sędzią. Wierzę, że po tym, co się tu wydarzyło,
wszelkie oskarżenia przeciwko Louise zostaną wycofane.
MiaÅ‚ racjÄ™. Jem Keay, ratujÄ…c wÅ‚asnÄ… skórÄ™, wysypaÅ‚ wspól­
nika, zeznajÄ…c w takim tempie, że Å›ledczy nie nadążaÅ‚ z zapi­
sywaniem jego słów.
Sędzia przytomnie zawezwał starego woznego, który
z wprawą starego żołnierza opatrzył prowizorycznie ramię
hrabiego.
- A Verreker? Co go czeka? - zapytała Perdita urzędnika.
- Albo będzie wisiał, albo zostanie zesłany do Australii. Tak
czy inaczej na pewno nie bÄ™dzie już wiÄ™cej szkodziÅ‚ przyzwo­
itym ludziom.
- Cieszę się - wyciągnęła rękę do sędziego, by się pożegnać.
- Moja ciotka ma nadzieję, że zechce pan zjeść z nami kolację
w Laura Place. Czy mogę jej powiedzieć, że pan przyjdzie?
- Będzie mi bardzo miło, proszę pani. A jeśli chodzi o tę
sprawę, to jest już ona poza moją jurysdykcją i trafi pod sąd.
279
- Chodz, Perdita! - Adam ujÄ…Å‚ jÄ… pod ramiÄ™. - Twoja ciotka
na pewno już na ciebie czeka. Masz ochotę wrócić spacerem?
Na ulicy Å›wieciÅ‚o sÅ‚oÅ„ce, powietrze byÅ‚o balsamicznie Å›wie­
że i cały świat wydawał się lepszy i piękniejszy. Perdita czuła
się tak, jakby ktoś zdjął jej z ramion przytłaczający ciężar.
- Nie mogÄ™ uwierzyć, że ten koszmar naprawdÄ™ już siÄ™ skoÅ„­
czyÅ‚ - powiedziaÅ‚a cicho. - Teraz nic już nie bÄ™dzie mÄ…ciÅ‚o na­
szego szczęścia...
- Mów za siebie, kochana! - uśmiechnął się ironicznie
Adam. - Mnie, o ile siÄ™ nie mylÄ™, czeka jeszcze bardzo nie­
miła rozmowa z Thomasem.
Zgodnie z przewidywaniami hrabiego młodzieniec siedział
pod drzwiami Louise i czekał, żeby z nim porozmawiać.
- Dobra robota, panienko! - Lekarz skoÅ„czyÅ‚ badanie i po­
klepał Louise po ręce. - Była pani bardzo dzielna. Zgaduję, że [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brzydula.pev.pl

  • Sitedesign by AltusUmbrae.