Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] Daj spokój, Exo! roześmiała się. Oczywiście, że cię lubię. Skąd pomysł, że mogłoby być inaczej? Sam nie wiem. Wzruszył ramionami. Może stąd, ze przez całe dzieciństwo nazywałaś mnie potworem i kazałaś trzymać się od siebie z daleka? Byliśmy wtedy dziećmi! stwierdziła stanowczo. Od tamtej pory wiele się zmieniło. No dobrze odpowiedział Xander i wziął głęboki oddech. Pomogę ci z alchemią, ale pod warunkiem że zgodzisz się, abym towarzyszył ci na Wielkim Balu. Zwariowałeś?! wykrzyknęła tak głośno, że kilka osób przy sąsiednich stolikach uniosło głowy i spojrzało na nią z wyrzutem. No cóż, skoro nie chcesz pomocy... Xan-der zaczął się podnosić. Nie w tym rzecz skłamała Lilith. Po prostu Wielki Bal jest w ten weekend, a ja już poprosiłam na partnera Barnabasa Barlowa. Rozumiem. Xander wstał. Ale to mój warunek. Albo go przyjmiesz, albo nici z pomocy. No dobrze. Wygrałeś powiedziała Lilith, starając się ukryć obrzydzenie. Będziesz moim partnerem na balu. Xander uśmiechnął się i wyciągnął rękę. Czyli umowa stoi? Stoi zgodziła się Lilith, hamując dreszcze. Jules de Laval opierał się o skórzany zagłówek swojego wielkiego łoża i niedbale wciskał klawisze kontrolera Guitar Hero, w którego grał na pięćdziesięciocalowej plazmie zawieszonej na suficie. Lilith nie odzywała się do niego przez całą noc, nie pojawiła się też w klubie. Czyżby dowiedziała się o Carmen? Nie, wtedy na pewno by się odezwała. Poza tym widział Carmen w Dzwonnicy i nie brakowało jej żadnych części ciała, co oznaczało, że Lilith nie wie o ich romansie. Jeszcze nie. Ale to nastąpi już niedługo, bo Carmen zaczynała mu działać na nerwy. Za każdym razem, kiedy Ollie szedł po drinki czy do kibla, rzucała się na Jules'a i głaskała go po wewnętrznej stronie uda albo ocierała się cyckami o jego ramiona i klatkę piersiową. Przez pierwsze tygodnie nawet mu się to podobało, ale wreszcie się znudził. Najwyższa pora, żeby Lilith zorientowała się w sytuacji i przepędziła Carmen. Carmen jest po prostu zbyt łatwa, i to w każdym znaczeniu tego słowa. Tak bardzo chciała żyć życiem Lilith, że prawie nie musiał się starać, by ją zdobyć. Nosiła ubrania tych samych marek i używała tych samych kosmetyków i perfum co Lilith, a gdy nadarzyła się okazja przespania z jej chłopakiem, natychmiast z niej skorzystała. Jules miał nadzieję, że romans z Carmen spełni swoje zadanie, czyli sprawi, że Lilith poczuje się niepewnie i znów skupi całą uwagę na nim. Ostatnio stała się jeszcze bardziej odległa niż zwykle. Podejrzewał, że spotyka się z kimś na boku, ale gdyby okazał zazdrość, dałoby jej to przewagę, czego za wszelką cenę chciał uniknąć. Znacznie lepiej będzie wytrącić ją z równowagi, a samemu pozostać spokojnym i opanowanym. Potrzebował Lilith równie mocno jak ona jego, ale prędzej dałby się zabić, niż do tego przyznał. Tak, zdecydowanie nadszedł czas, aby Carmen dołączyła do innych byłych przyjaciółek Lilith, wykluczonych za próbę kradzieży jej chłopaka. A gdy Lilith znów przestanie się na nim koncentrować, poderwie kolejną dziewczynę. Tym razem miał na oku znacznie twardszy orzech do zgryzienia. Cally nie należała do przyjaciółek Lilith. Prawdę mówiąc, Jules nigdy nie widział, żeby Lilith nienawidziła kogoś do tego stopnia jak tę Nową Krew. Nawet siostry Maledetto nie wzbudzały w niej takiej niechęci, chociaż pomiędzy ich rodzinami trwała wendeta. Możliwe, że dzięki uwiedzeniu Cally uda mu się zapanować nad Lilith na zawsze. No i może zatrzyma też Cally. Pomysł Siergieja z haremem wcale nie był taki zły... Cześć, kuzynie, jesteś zajęty? Jules podniósł wzrok na Xandera, który wsunął głowę do pokoju. Nie, niespecjalnie. Wzruszył ramionami i włączył pauzę. Co tam? [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |