Odnośniki
|
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] - Jednakmój szef uważa, że dopóki nie wiemy nic pewnego, lepiej zachować ostrożność. - Czypanchcemniena dobrewystraszyć? JeÅ›li tak, todopiÄ…Å‚ panswego. - NaprawdÄ™ nie mieliÅ›my takiegozamiaru. Musimy robić to, co uważamyza konieczne. - Ale mnie siÄ™ to nie podoba! - RozumiempaniÄ…. - MasonwstaÅ‚. - Spróbujemy nierzucać siÄ™ woczy- obiecaÅ‚ i zamknÄ…Å‚ za sobÄ… drzwi. Coza koszmarnydzieÅ„, pomyÅ›laÅ‚a Joanna. janes+a43 us o l a d - n a c s 44 ROZDZIAA SZÓSTY - Na dÅ‚ugowyjeżdżacie? - Mniej wiÄ™cej na tydzieÅ„ - odrzekÅ‚a Louise Nash. - Wobec tego zobaczymy siÄ™ dopiero po waszym powrocie? - Raczej tak. Teraz mamymaÅ‚oczasu. Joanna wiedziaÅ‚a, że matka zaczyna siÄ™ niecierp- liwić, ale postanowiÅ‚a, że tym razem to zlekceważy. Aatwo mówić. Przynajmniej nie pokaże po sobie, jak jÄ… to boli. I nie da siÄ™ zbyć byle czym. - Bardzo żaÅ‚ujÄ™, że nie spotkaliÅ›my siÄ™ w zeszÅ‚ym tygodniu - powiedziaÅ‚a Joanna. - Ja też żaÅ‚ujÄ™, kochanie - Louise niecierpliwiÅ‚a siÄ™ coraz bardziej - ale wiesz przecież, jak twój ojciec ciężko pracuje. Profesor Adams prosiÅ‚ go o udziaÅ‚ wprzyjÄ™ciu poÅ‚Ä…czonymze zbieraniempieniÄ™dzy na cel dobroczynny i ojciec po prostu nie mógÅ‚ mu odmówić. - Rozumiem, mamo - skÅ‚amaÅ‚a Joanna, starajÄ…c siÄ™ za wszelkÄ… cenÄ™ nie okazać, jak bardzo jest jej przykro. - WiedziaÅ‚am, że zrozumiesz. Zawsze byÅ‚aÅ› roz- sÄ…dnym dzieckiem. Aha, zapomniaÅ‚am zapytać, czy Å›ledztwo wsprawie twojego wypadku ruszyÅ‚o z miej- sca? - Nie. Przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo. Policja nadal uważa, że wypadek miaÅ‚ zwiÄ…zek z proce- semmojego byÅ‚ego szefa. janes+a43 us o l a d - n a c s 45 - Mam nadziejÄ™, że ten trop okaże siÄ™ faÅ‚szywy. - Ja też. Cisza. Joanna udaÅ‚a, że nie czuje pieczenia na- pÅ‚ywajÄ…cych do oczu Å‚ez. - Uważajcie na siebie - powiedziaÅ‚a. - ZadzwoniÄ™ do was, jak wrócicie. - Dbasz o siebie, prawda? - zapytaÅ‚a po chwili milczenia Louise. - Tak, mamo. - A wiÄ™c pózniej siÄ™ zdzwonimy. - JeÅ›li nawet Louise wyczuÅ‚a wgÅ‚osie córki nutÄ™ żalu, udaÅ‚a, że tego nie usÅ‚yszaÅ‚a. Joanna odÅ‚ożyÅ‚a sÅ‚uchawkÄ™. Przez chwilÄ™ wpatry- waÅ‚a siÄ™ w okno. Na tym koÅ„czy siÄ™ troskliwość rodziców, dobrze o tymwiedziaÅ‚a. WróciÅ‚a do pracy, wiÄ™c uznali, że wszystko jest wporzÄ…dku i wrodzinie zapanowaÅ‚ stary porzÄ…dek rzeczy. A to nieprawda. Joanna obawiaÅ‚a siÄ™, że jej życie nigdy już nie bÄ™dzie takie jak przed wypadkiem. Nie dopuszczaÅ‚a do siebie myÅ›li, że ktoÅ› celowo chciaÅ‚ jej zrobić krzywdÄ™. To absurd, z którego można siÄ™ tylko Å›miać. Aresztowanie na pewno rozwÅ›cieczyÅ‚o Toma Hancocka, byÅ‚ego szefa Joanny, ale to jeszcze nie oznacza, że chce jÄ… zabić, żeby nie mogÅ‚a przeciwko niemu Å›wiadczyć. Nieważne. I tak musi siÄ™ dostosować do wymagaÅ„ stróżów prawa. Przelotny uÅ›miech zagoÅ›ciÅ‚ na twarzy Joanny. NaprawdÄ™ potrzebowaÅ‚a ochrony, ale nie jakiejÅ› nieznanej siÅ‚y, o której nawet nie wiadomo, czy na pewno jest, czy też jej nie ma. Joanna chciaÅ‚a, żeby jej opiekunemzostaÅ‚ ten bezmózgowiec z sali gimnas- tycznej. - Daj sobie spokój - powiedziaÅ‚a dosiebie. Nie, nie pozwoli na to, żebychoćbyraz jeszcze janes+a43 us o l a d - n a c s 46 wyprowadziÅ‚ jÄ… z równowagi. Pokona tÄ™ przedziwnÄ… tÄ™sknotÄ™, która jÄ… ogarnia za każdymrazem, kiedy ten facet tak dziwnie na niÄ… patrzy .Trzeba tylko zapano- wać nad wÅ‚asnymi hormonami, zdusić idiotyczne pragnienia. Joanna wyszÅ‚a z domu z mocnym postanowieniem, że tak wÅ‚aÅ›nie zrobi. - Dlaczego nie chcesz siÄ™ ze mnÄ… spotkać? - zapyta- Å‚a Tanya Hall pÅ‚aczliwym gÅ‚osem. Wielkimi oczami Å›ledziÅ‚a każdy ruch Mike'a. Mike westchnÄ…Å‚ ciężko, odÅ‚ożyÅ‚ sztangÄ™ i ocierajÄ…c rÄ™cznikiem spoconÄ… twarz, wszedÅ‚ do swego biura. To wycieranie zupeÅ‚nie nie pomaga, pomyÅ›laÅ‚ ze wstrÄ™tem. OdÅ‚ożyÅ‚ rÄ™cznik i odwróciÅ‚ siÄ™ do piÄ™knej blondynki, która ksztaÅ‚tnym biodrem opieraÅ‚a siÄ™ o brzeg jego biurka. - MówiÅ‚emci już, że jestemzajÄ™ty. - Ty nigdy nie masz czasu - powiedziaÅ‚a żaÅ‚oÅ›nie dziewczyna. - Przez caÅ‚e dwa tygodnie nie miaÅ‚eÅ› go dla mnie. - PosÅ‚uchaj... - Wiem, wiem. - PodniosÅ‚a rÄ™kÄ™. - Nie chcesz, żebym ciÄ™ do czegokolwiek zmuszaÅ‚a. - NowÅ‚aÅ›nie. - Ja tylko myÅ›laÅ‚am- wydęła wargi - że coÅ› nas ze sobÄ… Å‚Ä…czy. Mike przyglÄ…daÅ‚ siÄ™ Tanyi w milczeniu. PodobaÅ‚a mu siÄ™. ByÅ‚a bardzo zgrabna: szczupÅ‚a talia, wspaniaÅ‚e nogi... A na dodatek szalaÅ‚a za nim. No, wiÄ™c o co chodzi? W normalnych warunkach stanÄ…Å‚by na uszach, żeby kontynuować ten zwiÄ…zek. Tyle że nor- malne warunki" skoÅ„czyÅ‚y siÄ™ w dniu, w którym janes+a43 us o l a d - n a c s 47 poznaÅ‚ JoannÄ™ Nash. NaprawdÄ™ nie miaÅ‚ pojÄ™cia, dlaczegota kobieta takna niegodziaÅ‚a. - Mike! - Przepraszam, zamyÅ›liÅ‚emsiÄ™. - Coja ci zrobiÅ‚am? - Nic, Tanyu. To moja wina. ZadzwoniÄ™ do ciebie, dobrze? Wierz mi, jestemzajÄ™ty. - Dobrze - zsunęła siÄ™ z biurka i podeszÅ‚a do drzwi. - Oboje wiemy, że nigdy nie zadzwonisz. Co to za jedna? - Teraz Tanya byÅ‚a wÅ›ciekÅ‚a. - ZupeÅ‚nie nie wiem, o coci chodzi. - Doskonale wiesz. Może wyglÄ…damna idiotkÄ™, ale zapewniamciÄ™, że niÄ… nie jestem- powiedziawszy to, wyszÅ‚a i mocno trzasnęła drzwiami. Mike zaklÄ…Å‚. Kobiety! CzÅ‚owiek ma z nimi tylko kÅ‚opoty. Z tÄ… caÅ‚Ä… JoannÄ… Nash przede wszystkim. Nigdy dotÄ…d żadna kobieta nie wprowadziÅ‚a takiego zamÄ™tu w jego życie. Co w niej jest takiego? WÅ‚aÅ›- ciwie nie wiedziaÅ‚. Wciąż miaÅ‚ w pamiÄ™ci jej obraz, nie dawaÅ‚a mu spokoju i zmuszaÅ‚a do stawiania sobie pytaÅ„, na które nie ma odpowiedzi. Jak by to [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |