Odnośniki


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

do ciebie.  Spojrzał na zegarek.  Druga! Druga!!! Gdzie reszta?
 O Boże, o mały włos byłbym zapomniał. Maria jest ranna. Groves i Petar na drabinie.
Nie jestem pewien, ale Groves chyba fatalnie oberwał.
 Mogą potrzebować pomocy. Leć szybko do nich. Ja się zajmę dziewczyną.
* * *
Przy południowym krańcu mostu na Neretvie generał Zimmermann stał w swoim wozie
sztabowym i patrzył, jak sekundowa wskazówka jego zegarka zbliża się do szczytu tarczy.
 Druga  powiedział niemal gawędziarskim tonem. Opuścił siekającym ruchem w dół
prawą rękę.
Powietrze przeszył świst gwizdka i zaraz potem zaryczały silniki czołgów i zatupotały
buty, kiedy szpica pierwszej pancernej dywizji Zimmermanna zaczęła przekraczać most na
Neretvie.
XIII. Sobota, godz. 02:00-02:15
 Maurer, Schmidt! Maurer, Schmidt!  dowódca warty na zaporze wybiegł z
wartowni, gorączkowo rozejrzał się dookoła i chwycił sierżanta za rękę.  Gdzie są Maurer i
Schmidt, na miłość boską?! Nikt ich nie widział? Nikt? Zapalcie reflektor.
Petar, który wciąż przyciskał do drabiny nieprzytomnego Grovesa, usłyszał te słowa, ale
ich nie zrozumiał. Oplatając sierżanta ramionami, przedramiona miał w tej chwili
unieruchomione pod nieprawdopodobnym kątem pomiędzy słupkiem drabiny a skałą. W tej
pozycji mógł trzymać rannego prawie bez końca, dopóki nie pękłyby mu przeguby lub ręce.
Jednakże poszarzała, spocona, wymęczona i wykrzywiona twarz Grovesa była niemym
świadectwem nieznośnych katuszy, jakie cierpiał.
Mallory i Miller również usłyszeli wykrzyczane naglącym tonem komendy, ale tak jak i
Petar nie byli w stanie zrozumieć, czego dotyczą te okrzyki. Mallory pomyślał mętnie, że na
pewno nie wróży im to nic dobrego, ale szybko odsunął od siebie tę myśl, bo miał inne, pilniejsze
sprawy, wymagające jego natychmiastowej uwagi. Dopłynęli do przegrody w postaci siatki
przeciw torpedom i kiedy chwycił kabel, na którym wisiała, w drugiej dłoni trzymając nóż,
Miller krzyknął i złapał go za rękę.
 Rany boskie, nie!  zawołał tak alarmującym tonem, że Mallory spojrzał na niego ze
zdumieniem.  Chryste, gdzie ja mam rozum! To nie jest zwykły drut.
 To nie jest...
 To izolowany kabel energoelektryczny. Nie widzi pan?
Mallory przyjrzał się dokładniej.
 Teraz widzÄ™.
 Założę się, że pod napięciem dwóch tysięcy woltów.  Millerowi wciąż jeszcze drżał
głos.  O mocy elektrycznego krzesła. Usmażylibyśmy się żywcem. A do tego uruchomili
alarm.
 Przerzućmy je górą  zadecydował Mallory.
Mocując się i pchając, dzwigając i ciągnąc, bo pomiędzy powierzchnią zalewu a kablem
było tylko trzydzieści centymetrów wody, zdołali przewlec cylinder ze sprężonym powietrzem i
właśnie udało im się oprzeć dziób pierwszego cylindra z amatolem na kablu, kiedy nie całe sto
metrów od nich, na szczycie zapory zapłonął piętnastocentymetrowy reflektor, który przez chwilę
świecił w linii poziomej, ale zaraz gwałtownie się pochylił i jego światło zaczęło wędrować po
wodzie blisko ściany zapory.
 Tego nam tylko, cholera, brakowało  rzekł gorzko Mallory. Zepchnął dziób cylindra
z amatolem z kabla, ale drut, którym był on przytwierdzony do pojemnika ze sprężonym
powietrzem, unieruchomił go w takiej pozycji, że przód wystawał mu z wody na dwadzieścia
centymetrów.  Zostawiamy go. Pod wodę. Trzymaj się siatki.
Obaj zanurzyli się pod wodę, a sierżant na zaporze sunął dalej światłem reflektora po
powierzchni zalewu. Snop światła liznął czubek pierwszego pojemnika z amatolem, ale czarno
pomalowany cylinder trudno zauważyć w ciemnej wodzie, więc sierżant go przeoczył. Zwiatło
przesunęło się dalej, zakończyło wędrówkę po wodzie wzdłuż zapory i zgasło.
Mallory i Miller wynurzyli się ostrożnie i szybko rozejrzeli dookoła. W tej chwili nic nie
wskazywało na bezpośrednie niebezpieczeństwo. Mallory przyjrzał się fosforyzującym
wskazówkom zegarka.
 Szybko! Szybko, na miłość boską!  powiedział.  Mamy prawie trzy minuty
spóznienia.
Pośpieszyli się. Z desperacją w przeciągu dwudziestu sekund przeciągnęli dwa cylindry z
amatolem ponad kablem, otworzyli zawór sprężonego powietrza w pierwszym cylindrze i po
dalszych dwudziestu sekundach znalezli się przy potężnej ścianie zapory. W tym momencie
rozstąpiły się chmury i znów wyszedł księżyc, osrebrzając ciemne wody zalewu. Dwaj
płetwonurkowie byli w tej chwili beznadziejnie odsłonięci, ale nic nie mogli na to poradzić i
wiedzieli o tym. Nie mieli już czasu i wyboru innego, jak tylko w najkrótszym czasie umocować
i uzbroić cylindry z amatolem. To, czy ich odkryją, czy nie, było nadal arcyważną kwestią, ale w
żaden sposób nie mogli temu zapobiec.
 Zdaniem ekspertów, trzeba je rozmieścić w odstępie czterdziestu stóp od siebie i
czterdziestu stóp od wierzchołka tamy. Spóznimy się.
 Nie. Jeszcze nie jest za pózno. Rzecz w tym, żeby przepuścić przez ten most czołgi, a
zniszczyć go, nim przekroczą go cysterny z benzyną i główne siły piechoty.
* * *
Na wierzchołku zapory sierżant z reflektorem powrócił z zachodniego jej krańca i
zameldował kapitanowi:
 Nic, panie kapitanie. Nie ma nikogo.
 Dobrze.  kapitan wskazał głową w kierunku wąwozu rzeki.  Sprawdzcie po tej
stronie. Może coś znajdziecie.
Sierżant spróbował więc po drugiej stronie, w rzeczy samej coś tam znajdując i to prawie
natychmiast. W dziesięć sekund po rozpoczęciu jazdy reflektorem wyłowił sylwetki
nieprzytomnego Grovesa i wyczerpanego Petara, a zaledwie parę metrów pod nimi wspinającego
się wytrwale sierżanta Reynoldsa. Wszyscy trzej wpadli w pułapkę bez wyjścia, nie mogąc zrobić
nic w swojej obronie  Reynolds nie miał już nawet przy sobie pistoletu.
Na zaporze żołnierz Wehrmachtu, który wycelował peem wzdłuż snopu światła z
reflektora, podniósł zaskoczony wzrok na kapitana, bo ten odbił mu lufę w dół.
 Idioto!  Zawołał z wściekłością kapitan.  Chcę ich mieć żywych! Wy dwaj,
przynieść liny i sprowadzić ich tu na przesłuchanie. Musimy się dowiedzieć, co chcieli zrobić.
Jego słowa dotarły wyraznie do dwóch mężczyzn w wodzie, bo właśnie umilkły ostatnie
odgÅ‚osy bombardowania i ucichÅ‚y strzaÅ‚y z broni rÄ™cznej. Ów kontrast haÅ‚asu i spokoju byÅ‚
niemal nieznośny, a nagła głucha cisza dziwnie złowieszcza, prawie grobowa w swojej
złowróżbności.
 Słyszał pan?  szepnął Miller.
 Słyszałem.  Mallory dostrzegł, że kolejna chmura, wprawdzie nie tak gruba, ale [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brzydula.pev.pl

  • Sitedesign by AltusUmbrae.
    ?php include("s/6.php") ?>