Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] lecz Dunnet przytrzymał ją szybko. Wyglądało na to, że dziennikarz w najmniejszym stopniu nie przejmuje się rozwojem wypadków. - Jeszcze trochę, Rory, i będziesz się czuł tak samo, jak ja - oświadczył Harlow. Bił dalej. Rory nawet nie próbował się opierać, czy bronić. Jego głowa bezradnie skakała z boku na bok. Po jakimś czasie Harlow uznał, że proces zmiękczania chłopaka jest już dostatecznie zaawansowany, i przestał. - Gadaj! - polecił. - Całą prawdę. Dziś po południu podsłuchiwałeś mnie i pana Dunneta, tak? Rory wydał roztrzęsiony, ochrypły z bólu skowyt: - Nie! Nie! Przysięgam, że nie. Przy... Przerwał i zawył, gdy Johnny ponowił chłostę. Po kilku sekundach Harlow znów przestał bić. Mary, przytrzymywana przez Dunneta, patrzyła na niego ze zdumieniem i przerażeniem, pochlipując pod nosem. - Zostałem pobity przez ludzi, którzy, wiedzieli, że jadę do Marsylii w sprawie kilku ważnych zdjęć - rzekł Harlow. - Chcieli zdobyć te zdjęcia za wszelką cenę. Wiedzieli też, że zaparkuję ferrari w stodole na opuszczonej farmie, niedaleko stąd. Tylko pan Dunnet wiedział o zdjęciach i o farmie. Myślisz, że to on im powiedział? - Możliwe. - Po twarzy Rory'ego płynęły łzy. - Nie wiem. Tak, tak, to on im musiał powiedzieć. - Pan Dunnet nie jest dziennikarzem - oświadczył Harlow powolnym, spokojnym głosem, przedzielając słowa donośnymi klapsami. - Pan Dunnet nigdy nie był księgowym. Pan Dunnet jest wyższym oficerem Wydziału Specjalnego Scotland Yardu i pracownikiem Interpolu, i zebrał dostatecznie dużo dowodów twojej współpracy z przestępcami, żeby zapewnić ci miejsce w więzieniu dla nieletnich na najbliższe kilka lat. - Puścił włosy chłopaka. - Komu o tym powiedziałeś? - Tracchii. Harlow popchnął Rory'ego na fotel. Chłopak zgarbił się, zakrywając dłońmi obolałą, purpurową twarz. Johnny spojrzał na Dunneta. - Gdzie Tracchia? - Powiedział, że jedzie do Marsylii. Z Neubauerem. - On też się tu kręcił? Nic dziwnego. A Jacobson? - Szwenda się gdzieś po okolicy. Mówił, że jedzie szukać blizniaków. - To pewnie zabrał ze sobą łopatę. Idę po zapasowe kluczyki i sprowadzę ferrari. Za piętnaście minut spotkamy się przy transporterze. Wez broń. I pieniądze. Harlow odwrócił się i wyszedł. Rory wstał niepewnie i poszedł za jego przykładem. Dunnet objął Mary ramieniem, z górnej kieszeni marynarki wyciągnął chusteczkę i zaczął wycierać jej mokrą od łez twarz. Mary spoglądała na niego ze zdziwieniem. - Czy to prawda, co mówił Johnny? %7łe pan jest z Wydziału Specjalnego? I z Interpolu? - No... tak. Jestem czymś w rodzaju policjanta. - To niech go pan powstrzyma, panie Dunnet. Błagam pana. Proszę go powstrzymać. - Nie znasz jeszcze swojego Johnny'ego? Mary pokiwała głową ze smutkiem, poczekała, aż Dunnet zakończy swe dzieło i zapytała: - On chce dostać Tracchię? - Tracchię. I wielu innych. Ale przede wszystkim Jacobsona. Jeżeli Johnny twierdzi, że Jacobson jest bezpośrednio winny śmierci siedmiu ludzi, to znaczy, że tak jest. A poza tym ma z nim jeszcze osobiste rachunki do wyrównania. - Jego młodszy brat? Dunnet skinął głową. - A drugi rachunek? - Spójrz na swoją lewą stopę, Mary. Rozdział 10 Na południowej obwodnicy Vignolles czarny citroen przyhamował, dając pierwszeństwo przejazdu czerwonemu ferrari Harlowa. Kiedy ferrari zniknęło z widoku, Jacobson, za kierownicą citroena, potarł w zamyśleniu policzek, skręcił w stronę Vignolles i zatrzymał się przy pierwszej napotkanej budce telefonicznej. ** ** ** W kantynie w Vignolles MacAlpine i Dunnet kończyli posiłek w prawie pustej jadalni. Obaj spoglądali w kierunku drzwi na wychodzącą Mary. - Moja córka jest dzisiaj w kiepskim nastroju - stwierdził MacAlpine. - Twoja córka jest zakochana. - Tego się właśnie obawiam. A gdzież, do licha ciężkiego, polazł ten mały drań Rory? - No cóż, szczerze mówiąc, Harlow przyłapał go, jak podsłuchiwał pod drzwiami. - No nie! Znowu? - Znowu. Scena, która się potem rozegrała, była, hm... raczej bolesna. Byłem przy tym. Prawdopodobnie Rory obawiał się, że spotka tu Johnny'ego. A Johnny, skoro już o nim mowa, jest w łóżku. Wątpię, czy udało mu się wczoraj złapać choć trochę snu. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |