Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] Postaram się zapomnieć, co powiedziałaś rzekł Lang oschle. Lepiej dobrze zapamiętaj. Zapracowałeś sobie na taką reakcję. Nie ufasz mi... Nie o to chodzi, Lang. Rozmowa się urwała, bo właśnie zajechali na miejsce. Na trawniku stała olbrzymia choinka, a dom był już pełen gości, z których większość Eden poznała na przyjęciu wydanym przez Delmę. Mimo że bardzo spięci, prawie cały byli blisko siebie. Owen bawił się świetnie, jakby nie pamiętał porannej scysji. Głośno śmiał się z dowcipów i opowiadał zabawne historyjki. Ilekroć Eden przechodziła obok, obejmował ją i oznajmiał, że jest dumny z pięknej córki. Gdy powiedział, że wszyscy spotkają się w pierwszy dzień świąt, zrozumiała, że musi niezwłocznie uprzedzić go o swych planach. Okazja zdarzyła się, gdy jakaś młoda kobieta skinęła na Langa. Przepraszam cię na chwilę rzekł Lang. Muszę przywitać się z Pat, która wczoraj przyleciała ze Stanów. Eden podeszła do ojca. Tato, chciałabym coś ci powiedzieć. Teraz? Owen uśmiechnął się szeroko. Co takiego, kochanie? Czemu masz taką poważną minę? Gdzie Lang? Poszedł przywitać się z Pat. O, Patricia Heeler wróciła? Ona i Marty na pewno przypadną ci do gustu. Ale co chciałaś mi powiedzieć? Objął ją i wyszli na taras. Eden spojrzała na jego rozradowaną twarz. No cóż, nie miała wyjścia. Tatusiu... O co chodzi? zaniepokoił się Owen. Nie gniewaj się, ale obiecałam dziadkowi, że spędzę z nim święta. Owen drgnął, jakby otrzymał cios w serce. Ustaliłaś bez porozumienia ze mną? Chciałam wcześniej ci powiedzieć, ale... Nie wierzę, że zrobisz mi taką przykrość. To nasze pierwsze wspólne święta. Jak myślisz, czemu jestem taki szczęśliwy? Mówiłem wszystkim... Przepraszam. Jeszcze masz czas odwołać rzekł ostro. Liczę na to, że zmienisz zdanie. Ze względu na mnie i Robbiego. Delma też będzie rozczarowana. Przemyślałam wszystko dokładnie. Widzisz, dziadek tak strasznie cierpi z powodu śmierci mamy... A ja nie? Miłość ojca jest inna. Dziadek nie może się pozbierać, bo cios był tak nagły. Ucieszył się, że chcę spędzić z nim święta. Nic staremu nie zawdzięczasz. Wprost przeciwnie, zawdzięczam bardzo dużo. Dziadek zawsze był przy mnie. Kocham go. Z trudem powstrzymywała łzy. Byłoby okrutne, gdyby te pierwsze święta musiał spędzić sam. Ty będziesz miał przy sobie żonę, syna, przyjaciół, a on nie ma nikogo bliskiego, z kim chciałby być w te dni. Owen miał zawziętą minę. Tatusiu, postaraj się zrozumieć. Wybacz, ale nie potrafię. Czemu miałbym współczuć człowiekowi, który zniszczył mi życie? Wcale nie zniszczył. Przeżyłeś ciężki okres, ale wyszedłeś zwycięsko. Nie mogę się zgodzić. Spojrzał w dal. Wiem, że jesteś dobra, masz czułe serce, ale mnie też jesteś winna Boże Narodzenie. Odszedł obrażony. Eden stała oparta o balustradę i wpatrywała się w dalekie błyskawice, gdy zjawił się Lang. Sądząc z miny Owena, powiedziałaś mu, że wyjeżdżasz. Tak. Jest rozżalony. Możesz odwołać... Nie mogę. Spojrzała mu w oczy. Ojciec musi przyzwyczaić się do tego, że sama decyduję o sobie. Zresztą tu chodzi nie tylko o mnie. Nie wiadomo, jak długo dziadek pożyje. Ma siedemdziesiąt pięć lat, a śmierć mamy go złamała. Poczekaj trochę, ojciec za jakiś czas się uspokoi i wszystko zrozumie. Jak długo mam czekać? Postanowiłam wyjechać w Wigilię. Ojciec zachowuje się, jakby nie wiedział, że Delma marzy o moim wyjezdzie. Niedługo ochłonie i pogodzą się. Jak zawsze. Znowu to samo. Oceniam z zewnątrz. Nie chcesz, żeby ojciec się rozwiódł, prawda? Oczywiście, że nie. Delma bardzo o niego dba, świetnie prowadzi dom. A gdy ja się usunę... Wszystko wróci do normy. Jeśli chcesz, porozmawiam z Owenem. Teraz chodzmy pożegnać się z gospodarzami. Burza była coraz bliżej, błyskawice przecinały niebo, znad morza niosły się grzmoty, wicher miotał drzewami. Czemu nie skręciłeś? zapytała Eden, gdy minęli zakręt do Paradise Cove. Myślałam, że wracamy do domu. Chcesz tam sama siedzieć? Zaraz rozpęta się burza... Dokąd jedziemy? Do mnie. Jeśli się zgodzisz... W milczeniu zajechali przed wysoki blok. Dlaczego nic nie mówisz? Boisz się. Czego? Nie wiem. W windzie też nie rozmawiali. Eden czuła się, jakby stała na skraju przepaści. Gdy weszli do mieszkania, rozejrzała się i rzekła z aprobatą: Zlicznie tu. Pragmatyczny biznesmen, a taki gust... pogratulować. Lubisz piękne rzeczy. To mój tymczasowy azyl, ale wiem, jaki dom kiedyś zbuduję. Chodz, pokażę ci widok z balkonu, zanim zacznie się burza. W Eden już rozpętała się burza. Na balkonie stały wielkie donice z palmami i wisiały doniczki z kwiatami. Nagle zerwał się potężny wiatr. Lang pociągnął Eden do tyłu. Patrz, krople deszczu zmoczyły ci suknię. Nie szkodzi. Ty też masz mokrą koszulę. Powinnaś zdjąć suknię i wysuszyć, ale nie śmiem tego proponować. Masz suszarkę do włosów? Tak. Weszli do łazienki wyłożonej marmurem koloru morskiej wody. Zaraz przyniosę ci moją koszulę. Jesteś dużo niższa ode mnie, więc dla ciebie będzie jak mini. Mówił spokojnie, ale Eden wyczuła, że jest podniecony. Zostaw mnie szepnęła. Już sobie idę rzekł nieswoim głosem. Gdy przyniósł koszulę, Eden stała przed lustrem i miała minę, jakby nic nie widziała. O co chodzi? Drgnęła nerwowo i odwróciła głowę. Co mówiłeś? Nie ufasz mi ani trochę... Wyciągnął rękę, a Eden odskoczyła. Nie bój się, już [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |