Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] 211 Po deserze zwinięto dywan w salonie i rozpoczęły się tańce. Kel był urodzonym tancerzem. Ronnie często mu to mówiła i nigdy nie przepuściła okazji, żeby z nim zatańczyć. Wirowali w szalonym walcu, aż Ronnie zakręciło się w głowie. Byłaby upadła, gdyby Kel jej nie podtrzymał. Straciła przytomność. Przerażony Kel porwał ją na ręce, zaniósł do biblioteki i ostrożnie położył na sofie. Uklęknął przy niej, delikatnie głaskał ją po głowie. - Ronnie, Ronnie - szeptał. Nawet nie bardzo się bał. Prawdę mówiąc, był w siódmym niebie. Podobne omdlenia już wcześniej jej się zdarzały. - Odezwij się do mnie, kochanie - prosił. Ronnie otworzyła oczy i spojrzała na męża. Była blada jak ściana. - Czy ja zemdlałam? - spytała słabiutkim głosem. - Zemdlałaś. Dobrze, że goście się nie zorientowali. - Przepraszam. Do biblioteki wbiegła Tessa. Była wystraszona. Nie wiedziała, co się stało mamusi, dlaczego zasłabła. To pewnie z tej radości. A może ze zmęczenia? Tylu gości naraz Tessa jeszcze nie widziała. - Zostań chwilę z mamusią, królewno - poprosił córeczkę Kel. - Już dobrze się czuje, ale na wszelki wypadek poproszę Sama, żeby jednak ją zbadał. Tessa wiedziała, że Sam, kuzyn jej tatusia, jest bardzo dobrym lekarzem, chociaż wcale nie leczy dzieci, tylko same dorosłe panie. 212 Gdy Kel wyszedł, Tessa podeszła do matki. Patrzyła na nią onieśmielona i bardzo przestraszona. - Jesteś chora, mamusiu? - szeptała. - Zabiorą cię do szpitala? Ronnie natychmiast oprzytomniała. Przestała się wsłuchiwać w to, co się w niej działo, tylko przytuliła córeczkę i obsypała ją pocałunkami. - Nic mi nie jest, córeńko - zapewniła. I ku swemu wielkiemu zdumieniu dodała: - Zawsze mdleję, kiedy jestem w ciąży. Czy ja naprawdę to powiedziałam, pomyślała zdumiona. Jeszcze jedno marzenie się spełniło? Co za szczęśliwe Boże Narodzenie! - Co to znaczy, mamusiu? - Tessa przytuliła się do matki. - Ja nie rozumiem - Będziemy mieli dzidziusia, kochanie. - Ronnie uśmiechała się radośnie. - Cieszysz się? Cieszę się? pomyślała Tessa. Nawet bardzo. Jestem szczęśliwa! Uścisnęła matkę, pocałowała ją w policzek i wybiegła z biblioteki. - Tatusiu! Tatusiu! - krzyczała, biegnąc korytarzem. - Będziemy mieli dzidziusia! - Kochanie! - Kel chwycił ją na ręce i podniósł wysoko. - Będę miała małego braciszka - paplała Tessa jak nakręcona. - Nazwiemy go Nicholas, dobrze? Na pamiątkę Bożego Narodzenia. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |