Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] To także podobało jej się w miłości. Jeszcze parę tygodni S R wcześniej nie zrobiłaby nic podobnego, a teraz była podeks- cytowana. Uśmiechnęła się pod nosem. Skoro już kradnie choinkę, powinna wybrać najlepszą. Zamierzała wypełnić dom Michaela miłością. Zadba nie tylko o drzewko i prezenty. Może uda się u niego zjeść świą- teczny posiłek z Grantem i Becky? Michael z pewnością umie szybko zbudować rampę dla wózka, pomyślała, upy- chając choinkę w samochodzie. Kiedy wróciła, pan Theodore już działał w kuchni, szykując im gorącą czekoladę. Kuchnia Michaela wyglądała na nieuży- waną. Kirsten z ciekawością oglądała historię rodziny Brew- sterów, zamkniętą w fotografiach zdobiących ściany. W domu, mimo straszliwej pustki, panowała atmosfera miłości. - Przyniosłem parę rzeczy - powiedział pan Theodore. - Michael nie miał nawet masła w lodówce. Oprócz jedzenia mieli też całe pudła ozdób. Pracowali ra- mię w ramię, aż dom zaczął pachnieć. - Myślę, że on się z tego podniesie, Kirsten. Choć były chwile, kiedy wątpiłem - odezwał się starszy pan. - Dlaczego przysłał go pan do mnie? Skąd wiedza, że cier- pię bardziej niż on? - Nie miałem o tym pojęcia - przyznał. - Chciałem tylko, żeby pomógł ubogim dzieciom. A skoro mowa o prezentach, to nie ma nic pod choinką. Zaraz wracam - powiedział i po- szedł do swojego domu. Ledwie Kirsten zdążyła ułożyć swoje prezenty pod drzew- kiem, pan Theodore był już z powrotem. Pokazał jej zdjęcie w ozdobnej ramce. S R - Zrobiłem je tuż przed ich wyjazdem na Alaskę. Rodzina na zdjęciu wyglądała na szczęśliwą. Trzech męż- czyzn otaczało niewysoką kobietę. Brat Michaela uśmie- chał się łobuzersko, ojciec miał dumną minę. Widać było, że się kochają. %7ładen z nich nie był rycerzem w lśniącej zbroi, a jednak każdy dbał o resztę. Zapewne nie byli rycerscy, zo- stawiali brudne ubrania na podłodze i okruchy na stole, ale matka Michaela patrzyła na nich, jakby byli spełnieniem jej marzeń. Kirsten pogładziła palcem twarz kobiety, którą mo- gła poznać tylko przez jej syna. Westchnęła, układając zdję- cie pod choinką. Wzdłuż chodnika prowadzącego od bramy do drzwi do- mu ustawiła i zapaliła świeczki. Kiedy już wszystko było go- towe, pan Theodore pożegnał się, życząc jej wesołych świąt, i wyszedł. Kirsten ułożyła się w fotelu, który choć nieprzy- jazny z wyglądu, był zaskakująco wygodny. Zanim się spo- strzegła, zapadła w sen. Obudziła ją wesoła melodyjka komórki. - Gdzie się podziałaś? - usłyszała głos siostry. Kirsten rozejrzała się półprzytomnie dookoła i zauważyła, że wciąż jest w domu Michaela. Wygląda na to, że nie wró- cił na noc. - Wiesz, gdzie jest Michael? - zapytała spanikowana. - Moja droga - zaczęła siostra, tłumiąc rozbawienie. - Je- śli zakochasz się w nim jeszcze trochę, trzeba będzie odwo- łać święta. Nic nie może się równać z przedstawieniem, któ- re dajecie. Zwięta! Kirsten miała z samego rana pojawić się w hote- S R lu na wspólnym śniadaniu. Teraz jednak nie wydało jej się to ważne. - Gdzie on jest? - Zapragnęła odnalezć go jak najszybciej i powiedzieć o swoich przemyśleniach. - Wiem, gdzie go szukać - uspokoiła ją Becky. - Prosił na- wet, żebym cię do niego przyprowadziła. - Zaraz będę - oznajmiła Kirsten, nie dbając, że wciąż ma na sobie wczorajszy strój skrzata. Wybiegła z domu Michaela, mijając świeczki, które przez noc zmieniły się w kałuże roztopionego wosku. Po pięciu minutach zapukała do pokoju siostry. - Odwróć się - zarządziła Becky. - Będę miała poważne kłopoty, jeśli się spóznimy! - Opaska na oczy? %7łartujesz sobie ze mnie! Kirsten dała się zaprowadzić do samochodu. Gdy po krót- kiej przejażdżce zatrzymały się, usłyszała głosy wielu osób. A potem poczuła na wargach usta Michaela. - A oto i ulubiony skrzat Zwiętego Mikołaja - szepnął jej do ucha, zdejmując opaskę. - Mam dla ciebie niespodziankę. Przez chwilę widziała tylko jego twarz. W jego oczach nie było rozpaczy rozbitka porzuconego na pastwę samotności. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |