Odnośniki


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Lektura wciągnęła mnie już po paru minutach. Magda dyskretnie postawiła przede mną parującą
szklankę z bosko pachnącą zawartością i zajęła się swoimi sprawami. Raz po raz podnosiła jednak na mnie
wzrok w chwilach, gdy wybuchałem tłumionym śmiechem. Okazji takich było kilkanaście, najwięcej pod-
czas lektury recenzji Pawła i samej Magdy, która  czego się zresztą spodziewałem  okazała się bystra,
inteligentna i oczywiście cudownie złośliwa (w granicach, rzecz jasna, przyzwoitości).
Po godzinie miałem te lektury za sobą. Nasunęły mi one kilka wniosków, z których najważniejszy wy-
dał mi się ten, że nieustępliwość Niewczasa pomalutku udzielała się innym recenzentom, ośmielała ich. Nie
dotyczyło to może tylko opinii wyrażanych przez Magdalenę Rowińską, która właściwie od początku miała
w kwestii pisarstwa mojego ktosia zdanie sprecyzowane.
Inni opiniodawcy z początku się certo-wali, unikali wyrażania sądów kategorycznych, obchodzili za-
gadnienia, wyraznie starali się nie narazić ani nie podłożyć.
Z biegiem czasu zaczęło się to trochę zmieniać. Nawet najostrożniejsi stawali się bardziej zdecydowani,
a ich opinie jaśniejsze, wyrażane bardziej stanowczo. Tu i ówdzie znalazłem w recenzjach ślady opinii Paw-
ła. Te same kwestie, podobnie formułowane zarzuty. A więc wszystko się zgadzało  działalność Niewcza-
sa stawała się bodzcem dla innych.
Magda już od dłuższego czasu przyglądała mi się rozbawiona.
 Widzę, że lektura skłoniła pana do głębokich przemyśleń...
 A gdybym powiedział, że jest pani bliższa prawdy, niż pani przypuszcza?
 A pan jest absolutnie przekonany, że ja to wszystko uważam za niegrozną zabawę? Pracuję w tej
firmie już kilka lat i muszę panu powiedzieć...
 %7łe kilka razy musiała pani zdrowo się nabiedzić, by się tu utrzymać  dokończyłem za nią. 
Zdziwi się pani, ale wierzę. Znam trochę życie. I środowisko też. Kiedyś sam w nim tkwiłem, tak mi się
przynajmniej wydawało.
Była wyraznie zdziwiona, choć starała się lego nie pokazać. Wreszcie spytała:
 Więc co pan robi t er az?
 Staram się udowodnić sobie, że jednak jestem niezły  odparłem po chwili namysłu,
 Poprzednio panu nie wyszło?  w jej głosie i twarzy dostrzegłem wyrazne rozczarowanie. Widać
miała mnie za lucky mana, za kogoś, komu szczęście sprzyja i kto nie musi lecieć na łeb na szyję w społecz-
nej hierarchii. Posmutniałem.
 W każdym razie ja byłem tego zdania i decyzję podjąłem świadomie.
Patrzyła na mnie bardzo uważnie dłuższą chwilę, po czym znów cicho powiedziała:
 Zdaje się, że czasami za dużo gadam. Czy chciałby pan jeszcze jakichś informacji?
Poczułem, że znów zaczynam ją lubić. Zaraz jednak skarciłem się w duchu za moją bezbrzeżną próż-
ność i rzuciłem tonem biznesmena:
 Chciałbym porozmawiać o pieniądzach.
 Jeżeli chodzi o pożyczkę, to przykro mi, ale nie mam.
Roześmieliśmy się oboje. Było dużo lepiej.
 W lej chwili interesują mnie ci, którzy mają ich sporo, a raczej mieli ich sporo do pewnego momen-
tu. Macie tu chyba jakąś komórkę finansową, która to wszystko liczy?
 Dział umów i finanse, o to panu, zdaje się, idzie?
 Coś w tym rodzaju.
 W takim razie zaprowadzę pana...
 Nic dułoby się na miejscu, z panią...?
 Za dużo pan ode mnie wymaga.
 To dopiero początek...
W dziale umów przedstawiła mnie kilku pracującym tam kobietom i wyjaśniła, z czym przychodzę.
Słysząc to urzędniczka o dwukrotnej chyba nadwadze podniosła się z trudem zza biurka, otworzyła drzwi
jednej z identycznych jak w poprzednim pokoju szaf i przystawiła do niej taką samą jak poprzednio Magda
drabinkę. Reszta różniła się jednak zasadniczo, bo gdy ujrzałem ją wspinającą się z niemałym trudem po
uginających się szczebelkach, natychmiast odwróciłem wzrok nie tyle z powodu niesmaku, ile raczej ze
strachu.
Drabinka jednak wytrzymała, pulpecik grzebał chwilę w papierach, po czym powoli opuścił się na dół i
dotknąwszy szczęśliwie ziemi, podał mi kilka sporych, po-rubrykowanych i gęsto zapisanych, kartonowych
arkuszy.
 Proszę, tu jest wszystko, co może pana interesować. Co się tyczy danych na okoliczność ostatniego
czasokresu, musi pan zajrzeć do tabeli stawek autorskich, opublikowanej w  Dzienniku Ustaw". Koleżanka
Rowińska zabezpieczy panu pakiet adekwatnych materiałów...
Uciekałem do pokoju koleżanki Rowińskiej, jakby mnie kto gonił. Ciekaw byłem, kto zabezpieczy mi
adekwatną porcję nervnsolu na okoliczność utraconego w ostatnim czasokresie olimpijskiego spokoju.
 Trochę grosza to on jednak za to wziął  stwierdziła z podziwem Magda, gdy skończyliśmy skom-
plikowane nieco rachunki.
 Ważne jest dla mnie raczej to, czego nie wziął, chociaż mógł  odparłem.  Prawie dwa miliony w
ciągu trzech lat. to jednak sporo...
 Liczy pan łącznie z tym, czego dowiedział się pan w  Oficynie Autorów"? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brzydula.pev.pl

  • Sitedesign by AltusUmbrae.
    p include("s/5.php") ?>
    Sitedesign by AltusUmbrae.