Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] Riona zaparkowane przed ratuszem. Przystanęła na chwilę, by złapać oddech po szybkim marszu i weszła do środka. Salę wypełniał tłum ludzi, a wśród nich rybacy, którzy niedawno skończyli poran- ny połów, starsi mężczyzni z planszami szachowymi pod pachą, kobiety z dziećmi śpią- cymi w chustach i studenci z pobliskiej szkoły. Rion wybrał na spotkanie czas przed sje- stą, gdy wszyscy mijają ratusz, wracając do domu. Bardzo sprytnie, pomyślała, obserwu- jąc kolejnych ludzi ustawiających się za jej plecami. - Witam i dziękuję wszystkim za przybycie. Usłyszała jego głos dochodzący z przodu sali i stanęła na palcach, aby zobaczyć coś między głowami obecnych. - Celem tego spotkania jest przedstawienie najważniejszych zmian, jakie planuje- my wprowadzić w Metameikos, jeśli wygramy nadchodzące wybory. Przede wszystkim jednak będzie to dla was okazja do zadawania nam pytań. Bez ograniczeń. R L T Po sali przebiegł szmer zdziwienia, jak gdyby taka propozycja była czymś niezwy- kłym. Jednak fakt ten nie zainteresował Libby tak, jak nagła świadomość, że jej mąż to urodzony przywódca. Nigdy wcześniej nie myślała o nim w ten sposób, ale teraz, stojąc na podwyższeniu, wyglądał tak imponująco, pewnie i kompetentnie, że nawet ona poczu- ła instynktowną chęć podążenia za nim. - Nie wiedziałem, że pani przyjdzie - usłyszała nagle głos za plecami. Odwróciła się i zobaczyła modnie ubranego, młodego człowieka, który wyciągał w jej stronę dłoń. - Jestem Stephanos, jeden z rzeczników prasowych pani męża. Libby podała mu rękę, zastanawiając się, skąd, do diabła, wiedział, kim jest. - Sfotografowano was wczoraj razem przed teatrem - powiedział, trafnie interpretu- jąc jej zdziwione spojrzenie. - Zdjęcie znalazło się dziś na pierwszej stronie lokalnej ga- zety. - W takim razie ma pan dziś dobry dzień - westchnęła Libby. - I może być jeszcze lepszy. - Uniósł brwi, wskazując na scenę. - Proszę pójść ze mną. Przez moment pomyślała, że może Rion zobaczył ją w tłumie i wysłał Stephanosa, aby ją przyprowadził. Po chwili jednak zdała sobie sprawę, że nie mógłby jej dostrzec, a gdyby tak się stało, prawdopodobnie odesłałby ją do domu. Stephanos najwyrazniej postanowił ją wykorzystać i, chociaż była tu częściowo po to, aby zaprotestować przeciwko wykorzystywaniu, możliwość sprzeciwienia się instruk- cjom Riona i udowodnienia, że jego rzecznik nie podziela jego szowinistycznych poglą- dów, była zbyt kusząca. - Oczywiście - skinęła głową. Stephanos poprowadził ją na bok sali, gdy tymczasem Rion rozpoczął prezentację planów budowy nowego szpitala. Jego przemówienie było bezbłędne, przynajmniej do chwili, gdy znalezli się kilka metrów od sceny. Wtedy usłyszała, jak zawahał się w pół zdania. Libby od razu wiedziała, że ich zauważył. Podniosła głowę i napotkała jego wzrok pełen dezaprobaty, który momentalnie wbił ją w ziemię. Równie szybko jednak Rion odwrócił się i kontynuował przemówienie z pozornie niezmąconym spokojem i pewno- R L T ścią siebie. Libby zobaczyła, że Stephanos poszedł już dalej i teraz kiwał na nią palcem, zachęcając, aby weszła za nim na scenę. Wciąż oszołomiona, dołączyła do niego. Ste- phanos podsunął jej krzesło i zaprosił, by usiadła w półkolu wraz z resztą ekipy, tuż za plecami Riona. Gdy Rion zaczynał drugą część przemówienia poczuł, że Libby usiadła za nim i lęk zaczął wkradać się do jego serca. Tak ciężko na to pracował, a teraz z powodu swojej fiksacji na punkcie tego, aby jej udowodnić, że odniósł sukces i że nadal pociąga go tak, jak on ją, mógł to wszystko zniweczyć. Był pewny, że wykorzysta okazję, aby go zruj- nować. Mężczyzna taki jak on, który ma jakąkolwiek władzę z pewnością napawał ją obrzydzeniem. Rion zacisnął zęby, marząc o tym, aby Stephanos odczytał jego telepatyczny roz- kaz usunięcia Libby ze sceny... Obawiał się, że ktoś skieruje do niej pytanie lub że sama zdecyduje się zabrać głos. Wyglądało jednak na to, że nie ma zdolności telepatycznych, gdyż jedynym ru- chem, który Stephanos wykonywał, było bezgłośnie powtarzanie: Proszę przejść do py- tań". Z lekkim ociąganiem Rion podsumował swoją prezentację na temat planu ogólno- dostępnych mieszkań. - A teraz oddaję głos państwu. Kto ma do mnie pytanie? - Albo do któregoś z nas - włączył się ostatnio zdegradowany szef kampanii, który zawsze promował podejście grupowe. - Oczywiście. - Rion uśmiechnął się z trudem. - Albo do zespołu. - Ja mam pytanie. - Mężczyzna w średnim wieku w pierwszym rzędzie podniósł rękę i Rion zachęcił go, aby kontynuował. - Mówi pan, że wybuduje nowy szpital i pięć- set nowych domów, na które będzie nas stać. Czy możemy być pewni, że potem reszta Metameikos nie stanie się taka jak tam? - Pośród pomruków uznania wskazał w kierunku nowego miasta. - No właśnie! - zawtórował mu inny męski głos z tyłu sali, złośliwy i nieprzyjem- ny. R L T Libby wychyliła się lekko w prawo i zobaczyła, że głos należy do niechlujnie wy- glądającego mężczyzny, który poprzedniego wieczora stał razem ze Spyrosem i jego żo- ną. - Czyż ostatnim projektem Delikaris Experiences nie był luksusowy apartamento- wiec? Z tłumu dobiegł kolejny szmer. - Rzeczywiście. - Rion odpowiedział ze spokojem. - Chociaż traktuję przedsię- wzięcia biznesowe całkowicie oddzielnie od tego, co zamierzam darować Metameikos, skoro pan zapytał, z chęcią odpowiem, dlaczego tak się stało. Człowiek Spyrosa miał triumfalną minę, ale tylko przez chwilę. - Ateny to najkorzystniejsze miejsce do zarządzania Delikaris Experiences - konty- nuował Rion. - Stolica jest zawsze najlepsza dla biznesu. - Dumnie wydął wargi. - Dla- czego więc miałbym wybrać inne miejsce niż stolica Grecji? Jest to jednak również bar- dzo drogie miejsce do życia. %7łeby pomóc moim pracownikom kupiłem zniszczony blok mieszkalny i odremontowałem go, co okazało się znacznie tańsze niż kupienie każdego mieszkania i odnowienie go osobno. Mogłem zaoferować je pracownikom do kupna lub wynajmu po bardzo przystępnej cenie. Człowiek Spyrosa wyglądał na rozsierdzonego, że jego pytanie nie odniosło zamie- rzonego skutku, ale za chwilę znalazł kontrargument. - Czy to dlatego, że nie płaci pan swoim pracownikom wystarczająco, żeby mogli pozwolić sobie na mieszkanie z otwartego rynku, panie Delikaris? [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |