Odnośniki


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Ostatnie słowa już wykrzyczała. Curt i Jess, staną-
wszy niezauważalnie w progu, przyglądali się ciotce,
wytrzeszczając oczy. Na wszelki wypadek przysunęli
się do swojej matki, która dołączyła do urzeczonej,
stojącej w nabożnym skupieniu widowni.
 Nie chcę go tutaj!  darła się Nell do milczącego
Diana Palmer 211
telefonu.  Nigdy go nie chciałam! Nie rozumiem,
dlaczego nie dasz mi szansy, żebym sama sobie
poradziła, tylko wsadzasz swój nos w moje sprawy. To
moje ranczo, ojciec zostawił je mnie i Teddy emu,
i nigdy mu do głowy nie przyszło, że będziesz mi nim
groził jak gilotyną!
 Co to jest gilotyna?  spytał szeptem Jess.
 To takie coś, co ci kładą na stawy, jak masz
reumatyzm  odpowiedział mu Curt, także szeptem.
 Cii  uciszała ich matka.
 Możesz mu powiedzieć, żeby sobie wracał do
Teksasu albo ja tam pojadę, a on niech sobie bierze
moje ranczo  krzyczała dalej Nell.  Nienawidzę go,
nienawidzę ciebie i Margie też nienawidzę!
 To na pewno środek owadobójczy z tej waszej
wody gruntowej zatruł ci rozum  odezwała się
Margie, kręcąc głową.
Nell zakręciła się i spostrzegła trzy pary oczu
wpatrzone w nią z osłupieniem. Odwróciła głowę
oniemiała.
 Ciociu Nell, dlaczego rozmawiasz z telefonem?
 zainteresował się Curt.
 Rozmawiałam z twoim wujem Tedem  wyjaś-
niła chłopcu, usiłując zachować twarz.
 Chyba lepiej byś się z nim dogadała, mówiąc do
słuchawki?  zauważyła Margie.
Nell zabiła ją wzrokiem.
 Jeszcze ci nie pogratulowałam. Postaram się
wysłać ci odpowiedni prezent, jak przyjdzie na to pora.
212 PUSTYNNA GORCZKA
 Jak miło z twojej strony  westchnęła Margie.
 On jest taaaki przystojny! Nie mogę uwierzyć, że
naprawdę mnie kocha.
 My też go kochamy  zgodnym chórem zawołali
chłopcy.  Teraz możemy tu przyjechać i mieszkać...
Nell zawyła. Dosłownie zawyła. A potem zamarła,
zszokowana, że ten dzwięk wydobył się z jej własnych
ust.
 Ciebie też kocha!  Margie dolała benzyny do
ognia, posyłając Nell całuski.  Będziemy jedną
wielką, kochającą się rodziną.
 Jak diabli!  wybuchnęła Nell i łzy zalały jej
twarz.  Już mnie tu nie ma.
 Dokąd się wybierasz?  spytała Margie.
 Nie wiem, i wszystko mi jedno!  Zakrztusiła się,
czując w gardle łzy.  Och, Margie, jak mogłaś?
 Chłopcy, idzcie poszukać nowej jaszczurki, że-
byście mogli mnie znowu postraszyć  zwróciła się
Margie do swoich synów, wypchnęła ich i zamknęła
drzwi.
 Chcę stąd wyjechać!  jęczała Nell.
 Najpierw mnie wysłuchasz  oświadczyła Mar-
gie.  Uspokój się na chwilę. Powiedz, co czujesz do
Tylera?
Nell unikała tego pytania jak ognia, ale Margie nie
ustąpiła ani o włos, więc musiała coś powiedzieć.
 Ja... go kocham.
Margie uśmiechnęła się z ulgą.
 Tak? Bardzo?
Diana Palmer 213
 Tak.
 Ale jednocześnie myślisz, że to jest taki facet,
który zabawia się z jedną kobietą, Uownocześnie
adorując inną?
Nell zamrugała nerwowo powiekami. Obróciła
z wolna głowę i popatrzyła prosto w twarz szwagierki.
 Nie, chyba nie, on nie jest taki  stwierdziła.  On
jest raczej staroświecki, jeśli chodzi o te sprawy.
Margie skinęła głową.
 No właśnie. Zwietnie ci idzie, kochanie. Tylko
tak dalej.
 Gdyby zamierzał się z tobą ożenić, powiedziałby
mi o tym  brnęła dalej Nell.  Nie pozwoliłby, żebym
dowiedziała się o tym przypadkiem od jakiejś postron-
nej osoby.
 Tak. I co dalej?
Nell pociągnęła nosem.
 Nigdy nie zawracałby głowy kobiecie, gdyby nie
miał wobec niej poważnych zamiarów.
 A ty chciałaś przekląć wuja Teda i zostawić
ranczo.
Nell osuszyła łzy.
 Jaka ja byłam głupia. Margie, ja się bałam.
 Wszyscy się boimy. Boimy się zaangażować
i związać z kimś, nawet jeśli tego kogoś kochamy.
 Podeszła do Nell z uśmiechem.  Wychodzę za mąż
za Darrena. Zostaniesz moją druhną?
Nell wybuchnęła histerycznym śmiechem.
 Och, Margie, no pewnie, że zostanę.  Gwałtownie
214 PUSTYNNA GORCZKA
uściskała szwagierkę, śmiejącsię i płaczącnaprzemian.
 Głupio mi, że ci tak nagadałam. Byłam zazdrosna,
miałam złamane serce. Ale teraz myślę, że już będzie
dobrze.
 Na pewno będzie dobrze. Nie miałabyś ochoty na
odświeżający miły spacer?  spytała Margie.  Mog-
łabyś na przykład przejść się koło tych prowizorycz-
nych zagród. Znajdziesz tam naprawdę urzekający
widok.
 Miły, prawda?  sondowała ją Nell.
 Owszem, i także przystojny. Ale spiesz się, bo
możesz się spóznić.
 Już lecę. Ale pożyczysz mi jakąś sukienkę,
dobrze? Coś zmysłowego i lżejszego od powietrza,
i odpowiedniego dla kobiety, która chce poderwać
mężczyznę swojego życia.
Margie była zachwycona.
 Oczywiście, że ci pożyczę. Chodzmy.
Była to suknia marzenie o barwie kremowej
wiosennej zieleni z kloszową wirującą spódnicą,
ładnym okrągłym dekoltem i bufkami. Nell wy-
glądała w niej jak nastolatka. Rozczesała swe dłu-
gie, lśniące włosy, lekko się podmalowała i skropiła
perfumami.
Jakie to miłe uczucie, pomyślała, zrobić ten pierw-
szy ruch, flirtować z Tylerem otwarcie, czując w sobie
siłę i pewność siebie.
Włożyła pantofle i pognała co tchu do holu,
a stamtąd w stronę zagród. Zdawało jej się, że biegnie
Diana Palmer 215
tam całą wieczność, a kiedy w końcu dotarła na
miejsce, była zziajana jak po maratonie.
Zagrody były puste. Tyler miał apatyczną minę, stał
przy nich z papierosem w dłoni. Jedną rękę oparł na
ogrodzeniu, kapelusz miał naciągnięty na oczy. Nell
nie widziała ich w cieniu ronda, ale uznała, że może
podejść, nie ryzykując utraty życia.
 Cześć  rzuciła nerwowo.
Skinął jej głową. Oczy mu zabłysły, zanim prze- [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brzydula.pev.pl

  • Sitedesign by AltusUmbrae.