Odnośniki


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Twarz, którą widziała przed sobą, miała teraz wyraz tak
bezlitosny i surowy, jak jeszcze nigdy.
Upłynęło parę sekund, po czym z zaciętych ust Matta
padło pytanie:
- Leslie, czy ktoś panią zgwałcił?
ROZDZIAA ÓSMY
Słowa cięły jak nóż. Głęboko i bardzo boleśnie. Smutne
oczy Leslie napotkały pytający wzrok Matta.
- Niezupełnie - odparła ochrypłym głosem.
PatrzyÅ‚a, jak z twarzy odpÅ‚ywa mu caÅ‚a krew. Wiedzia­
ła, że on też przypomniał sobie ich ostatnie, tak bardzo
niefortunne spotkanie w gabinecie, kiedy padła zemdlona
na podłogę.
Nie mógł mówić. Otworzył usta, ale słowa ugrzęzły mu
w gardle. Odwrócił się i ruszył w stronę jaguara.
Leslie patrzyła, jak odchodzi. Nie było w niej miejsca
na żadne odczucia. Pozostała jedynie straszliwa pustka.
Być może błogosławione odrętwienie potrwa jakiś czas
i bÄ™dzie mogÅ‚a chociaż na jeden dzieÅ„ wyzbyć siÄ™ towarzy­
szÄ…cego jej ciÄ…gle niepokoju.
Odwróciła się machinalnie i ciężkim krokiem, oparta na
kulach, weszła do holu. Po chwili znalazła się w swym
małym apartamencie.
Miała przeczucie, że od tej pory przestanie widywać
Matta. Jak się okazało, żeby pozbyć się tego człowieka,
wystarczyło powiedzieć mu prawdę. A właściwie tylko to,
na co mogła sobie pozwolić.
Po poÅ‚udniu zadzwoniÅ‚ Ed. ObiecaÅ‚, że nastÄ™pnego wie­
czoru ją odwiedzi. Przyjechał, objuczony torbą z chińskim
PO%7Å‚EGNANIE Z MROCZN PRZESZAOZCI 133
jedzeniem, które tak bardzo lubiÅ‚a. Podczas wspólnej ko­
lacji napomknął, że czeka na nią dawna posada.
- Ta wiadomość nie ucieszy pani Smith - skomento­
wała roześmiana.
- Och, Karla pracuje teraz u Matta.
Leslie spuÅ›ciÅ‚a wzrok. WpatrywaÅ‚a siÄ™ w drewniane pa­
łeczki, które trzymała w ręku.
- NaprawdÄ™?
- Z jakiegoś powodu nie chciał sam zaproponować ci
powrotu do pracy, wiÄ™c poprosiÅ‚, abym przekazaÅ‚ tÄ™ wiado­
mość - oznajmiÅ‚ Ed. - Matt zdaje sobie sprawÄ™, że zatru­
wał ci życie, i jest mu przykro. Pragnie, abyś wróciła
i nadal pracowała ze mną.
Leslie popatrzyła uważnie na Eda.
- Co mu mówiłeś?
- To, co zawsze. %7łe jeśli chce dowiedzieć się czegoś na
twój temat, niech ciebie o to zapyta. - Zanim dokończył
to, co miaÅ‚ do powiedzenia, Ed zjadÅ‚ maÅ‚Ä… porcjÄ™ delikat­
nego makaronu i wypił łyk mocnej kawy, którą zaparzyła
Leslie. - Matt chyba zdał sobie sprawę, że w twoim życiu
wydarzyło się coś dramatycznego.
- Mówił ci coś na ten temat?
- Nie. - Ed podniósł oczy i napotkał wzrok Leslie.
- Ostatniego wieczoru wyjechał jaguarem na autostradę
prowadzącą do Victorii i zdemolował przydrożny bar.
- Czemu zrobiÅ‚ coÅ› takiego? - spytaÅ‚a Leslie, nie do­
wierzając własnym uszom. Nie wyobrażała sobie Matta
rozrabiajÄ…cego w knajpie.
- Był wtedy pijany - wyznał Ed. - Dziś rano musiałem
wykupić go z aresztu. Nie masz pojęcia, co to był za widok.
Kiedy opuszczaliśmy posterunek, wszyscy mundurowi stanęli
wokół Matta, gapiąc się na niego z szeroko otwartymi ustami.
134 PO%7Å‚EGNANIE Z MROCZN PRZESZAOZCI
- Trudno to sobie wyobrazić - oświadczyła Leslie.
- Bardzo trudno - potwierdził Ed. - Do tej pory Matt
nigdy nie miaÅ‚ kÅ‚opotów z policjÄ…. No, nie liczÄ…c faÅ‚szywe­
go oskarżenia o gwaÅ‚t. ZostaÅ‚ uniewinniony, bo jego go­
spodyni zeznała, zgodnie z prawdą, że przez cały czas byli
razem. Nigdy jednak nie rozwalił żadnego baru.
Leslie przypomniała sobie ostatnie pytanie Matta,
a także własną odpowiedz. Nie pojmowała, dlaczego jej
przeszÅ‚ość miaÅ‚a dla niego jakieÅ› znaczenie. Szczerze po­
wiedziawszy, nawet nie chciała tego wiedzieć. Nie znał jej
tajemnicy i obawiała się jego reakcji, gdy usłyszy całą
prawdÄ™.
Czułość, jaką okazał jej w samochodzie, była gorzkim
przedsmakiem tego, czym mogÅ‚aby stać siÄ™ miÅ‚ość męż­
czyzny. Nigdy sama siÄ™ o tym nie dowie. I nadal powinna
w Matcie widzieć swego wroga. Było mu jej żal, ale
z pewnością nie żywił dla niej uczucia. Przemawiało przez
niego wyłącznie pożądanie. Po tym człowieku nie mogła
spodziewać się niczego dobrego.
Mimo przyzwolenia i zdumiewajÄ…co silnej reakcji na
pieszczoty Matta miała wątpliwości, czy byłaby w stanie
podobnie reagować na zbliżenie fizyczne. Wspomnienie
insynuacji i sprośnych gestów Mike'a wciąż było żywe
i sprawiaÅ‚o, że na samÄ… myÅ›l o seksie robiÅ‚o siÄ™ jej nie­
dobrze.
- PrzestaÅ„ siÄ™ nad sobÄ… znÄ™cać - mruknÄ…Å‚ Ed, przery­
wając Leslie ponure myśli. - Przeszłości zmienić się nie
da. Musisz żyć dniem dzisiejszym i tym, co przed tobą. To
jedyna droga.
- Gdzie się tego nauczyłeś? - spytała Leslie.
- Zupełnie przypadkowo natknąłem się w telewizji na
interesujące kazanie. Tak właśnie mówił ksiądz. Idz prosto
PO%7Å‚EGNANIE Z MROCZN PRZESZAOZCI 135
przed siebie z podniesioną przyłbicą i nie próbuj robić
uników ani szukać ucieczki. - Ed zacisnął wargi. - Jego
słowa dały mi dużo do myślenia.
Leslie ze smutną miną sączyła powoli kawę.
- Zawsze usiłowałam uciekać. Musiałam to robić. -
Podniosła na Eda udręczony wzrok. - Wiesz dobrze, jak
by mi ludzie zatruli życie, gdybym została w Houston.
- Tak, wiem. I nie obwiniam ciÄ™ za ucieczkÄ™ - zapew­
niÅ‚ jÄ… Ed. - Ale jest jeszcze coÅ›, co powinienem ci powie­
dzieć. Uprzedzam, nie będziesz zadowolona.
- Ktoś z lokalnej prasy rozpoznał mnie i chce zrobić ze
mną wywiad - zgadywała z czarnym humorem.
- Gorzej - poprawiÅ‚ Ed. - PojawiÅ‚ siÄ™ tutaj jakiÅ› re­
porter z Houston i zadaje pytania. Przypuszczam, że cię
wyśledził.
Leslie jęknęła. Oparła głowę na rękach.
- Cudownie. Jeszcze mi tego brakowaÅ‚o! No, przynaj­
mniej jedno jest dobre. Nie pracuję już w waszej firmie,
więc cała sprawa nie wprawi w zakłopotanie twego brata.
- Jeszcze nie skończyłem - ciągnął niewzruszenie
Ed. - Z tym facetem z Houston nikt nie bÄ™dzie rozma­
wiaÅ‚. Wczoraj podczas chwilowej nieobecnoÅ›ci sekre­
tarki łobuz dostał się do Matta. Rozmowa trwała krótko.
Nikt nie wie, co było jej tematem. Ale, jak słyszałem,
wścibski reporter wyskoczył jak oparzony z gabinetu
prezesa, zapomniawszy o teczce, a za nim wypadł Matt,
i klnąc jak szewc, gonił intruza.
- Złapał go?
- Na ulicy już go prawie miał, ale facet rzucił się
między samochody i uciekł na drugą stronę ulicy.
Dla Leslie byÅ‚a to niesamowita historia. Niemal niewia­
rygodna.
136 PO%7Å‚EGNANIE Z MROCZN PRZESZAOZCI
- Kiedy to się stało? - musiała się dowiedzieć.
- Wczoraj. - Ed uśmiechnął się krzywo. - Ten typ miał
piekielnego pecha. TrafiÅ‚ fatalnie, bo Matt, oglÄ™dnie po­
wiedziawszy, był akurat w nie najlepszej formie. Tak
wÅ›ciekÅ‚y, że jego sekretarka siÄ™ przed nim schowaÅ‚a. WÅ‚aÅ›­
nie wtedy pojawił się ten wścibski reporter.
- SÄ…dzisz, że... powiedziaÅ‚ coÅ› Mattowi? - z niepoko­
jem spytała Leslie.
- Chyba nie. Wziąwszy pod uwagę, że rozmowa trwała
bardzo krótko.
- Ale ta teczka...
- Została mu zwrócona w stanie nie naruszonym - o-
znajmił Ed. - Wiem, bo sam odnosiłem ją z konieczności
do recepcji. - Uśmiechnął się z satysfakcją. - Facet musiał
zapłacić komuś, żeby ją odebrał.
- Dzięki Bogu.
- Dla Matta była to przysłowiowa ostatnia kropla -
ciÄ…gnÄ…Å‚ Ed. - Wkrótce po tym incydencie oznajmiÅ‚ w fir­
mie, że wyjeżdża na jeden dzień. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brzydula.pev.pl

  • Sitedesign by AltusUmbrae.