Odnośniki


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

powała czerwone szpilki na absurdalnie wysokim obcasie. Wystarczyło, że wspomniała o
utracie wagi, by się zmartwił. Drobne szczegóły, których nie mogła sobie przypomnieć,
na pewno z czasem się wyjaśnią, a wtedy uczucie, że coś jest nie w porządku, zniknie.
Noc otuliła ich ciepłym, balsamicznym powietrzem. Mimo póznej pory ulice pełne
były spacerowiczów korzystających z ostatnich godzin weekendu. Mijali właśnie kawia-
renkę ze stolikami wystawionymi na drewniany podest z widokiem na zatokę, gdy Sa-
muel zwolnił i zapytał z troską w głosie:
- Jak twoje stopy? Dajesz radę?
- W porządku, ale mój żołądek domaga się sernika czekoladowego. - Wskazała
palcem gablotkę z deserami i uśmiechnęła się niewinnie.
Obydwoje mieli ogromną słabość do słodyczy i wiedziała, że Samuel nie oprze się
pokusie oblanego czekoladą ciasta.
R
L
T
- Z kulką lodów waniliowych? - upewnił się, udając, że się waha.
- Nawet z dwiema! - Roześmiała się i pociągnęła go za rękę w stronę stolika.
Zamówili deser i przez moment w milczeniu spoglądali na lekko falującą taflę wo-
dy.
- O której musisz jutro iść do pracy? - Starała się, by jej głos zabrzmiał swobodnie,
ale Samuel wiedział, że Laura już szykuje się na znienawidzony poniedziałkowy pora-
nek, kiedy to praca odbierze jej męża na długie godziny. Zbyt długie. Gdy byli małżeń-
stwem, opuszczał ją na całe dnie i poświęcał większość czasu budowaniu firmy.
- Wziąłem dwa dni wolnego.
Na jej twarzy odmalowało się szczere zdumienie.
- Ty nigdy nie bierzesz wolnego.
- A nasz miesiąc miodowy? - Przypomniał sobie cudowny rejs w Grecji. Nie mogli
się sobą nasycić, mimo że nie rozstawali się nawet na sekundę.
- Tydzień, nie miesiąc - sprostowała. - Zresztą, podróż poślubna jest obowiązkowa.
W firmie na pewno wszystko gra? - upewniła się, zaglądając mu głęboko w oczy.
- Gdyby firma miała kłopoty, nie wychodziłbym z biura nawet w nocy, wiesz prze-
cież. - Pogłaskał ją po dłoni, ale natychmiast cofnął rękę. Okłamywał ją przecież i to w
kwestii o wiele ważniejszej niż kondycja finansowa jego firmy.
- Wypijmy zatem za leniwy poranek ze śniadaniem w łóżku! - Wzniosła toast
szklanką wody.
Samuel upił łyk, ale w myślach widział niezadowoloną twarz Willisa, który czekał
niecierpliwie na powrót szefa do biura. Będzie musiał poradzić sobie sam. Teraz Laura
była dla niego najważniejsza.
Samuel zatopił zęby w pierwszym kawałku sernika i mruknął zadowolony. Laura
przymknęła oczy i rozkoszowała się lekkim jak pianka ciastem.
- Może zechciałby pan zamówić portret pięknej małżonki? - Starszy pan w finezyj-
nym berecie i wielkiej eleganckiej muszce wyrósł jak spod ziemi. Pod pachą dzwigał sfa-
tygowane sztalugi, a za ucho zatknięte miał dwa niepozornie wyglądające ołówki.
- Nie sądzę... - zaczął zimnym tonem, ale Laura przerwała mu, klaszcząc w dłonie
z radości.
R
L
T
- Ależ tak! - zawołała. - Wspaniały pomysł. - Oblizała z ust resztki czekolady i
przysuwając się bliżej do męża, poinstruowała ulicznego artystę: - Poprosimy o wspólny
portret nas obojga.
- Naprawdę masz ochotę zmarnować pół godziny na pozowanie? - bąknął pod no-
sem Sam.
- %7ładnego pozowania - zaprotestował starszy pan. - Jedzcie, pijcie, rozmawiajcie, a
ja będę... - zrobił efektowną pauzę i szerokim ruchem wydobył zza ucha ołówek - two-
rzył - dokończył.
- Wiem! Możemy powspominać! - Uśmiechnęła się zmysłowo. - Rejs po Morzu
Egejskim. - Rzuciła mu przeciągłe spojrzenie spod opuszczonych rzęs.
Naprawdę chce mnie doprowadzić do szaleństwa, jęknął w duchu. Pochylił się nie-
postrzeżenie i sięgając pod stół, pogłaskał jej kolano.
- Może magiczne noce na Naxos? - szepnął.
- Wspaniale, rewelacja! - zawołał malarz. - Usiądzcie bliżej siebie, jeszcze bliżej -
dyrygował.
Co chwilę odchylał się do tyłu, przekrzywiał głowę i przyglądał się uważnie swe-
mu dziełu, pomrukując przy tym z aprobatą.
Samuel delektował się delikatną, aromatyczną słodyczą deseru, podczas gdy Laura
przywoływała w pamięci każdy detal ich podróży: taniec w świetle księżyca, nurkowanie
nago i wspólne sjesty na pokładzie, które nieodmiennie kończyły się w kajucie, gdzie ko-
chali się do utraty tchu. Zdziwiło go, że pamięta tyle szczegółów podróży poślubnej, a
kompletnie wymazała wspomnienia dotyczące ich rozstania. Zajęci sobą zupełnie zapo-
mnieli o portreciście, który niespodziewanie teatralnym gestem klasnął w dłonie i obwie-
ścił:
- Gotowe!
Samuel nie spojrzał nawet na obraz, tylko odruchowo sięgnął po portfel.
- Ile się należy?
- Sam pan zdecyduje - odparł artysta i z dumą obrócił w ich stronę sztalugi.
Laura aż jęknęła z zachwytu.
- Sam, popatrz, to jest po prostu idealne!
R
L
T
Nie mógł się nie zgodzić. Obraz oddawał nie tylko fizyczne podobieństwo portre-
towanych, ale przede wszystkim łączącą ich bliskość i uczucie. Wyglądamy nawet lepiej
niż na zdjęciu ślubnym, pomyślał zaskoczony.
- Rysować parę ludzi, którzy są w sobie tak bardzo zakochani, to czysta przyjem-
ność. - Artysta skłonił się nisko.
- To widać? - Laura zarumieniła się niczym nastolatka.
- Oczywiście. Wasza miłość rozświetla noc niczym najjaśniejsza gwiazda na czar-
nym aksamicie nieba. - Malarz gładko wcielił się w rolę ulicznego poety.
Laura rozpromieniła się, a Samuel wsunął artyście do kieszeni kilka banknotów.
Tak właśnie musieli wyglądać tego wieczoru: szaleńczo zakochani. Zatopieni w rozmo-
wie dokończyli deser i Samuel ze zdziwieniem stwierdził, że nie chce, by ten wieczór się
skończył. Pragnął tak siedzieć i przeglądać się w pełnych miłości oczach byłej żony aż
do rana.
Zamiast jechać w nocy do domu, wynajęli pokój w ulubionym pięciogwiazdko-
wym hotelu Laury, w centrum miasta. Zawsze, kiedy zamarudziła w mieście, żeby nie
jechać po nocy górskimi drogami, zatrzymywała się w hotelu i ruszała w drogę powrotną
rano. Konsjerż rezydujący w imponującej marmurowej recepcji oświetlonej roziskrzo-
nym, kryształowym żyrandolem przywitał ich szerokim uśmiechem i rozanielonym wy-
razem twarzy. W drodze do windy Laura zauważyła szeptem:
- Widziałeś, jak serdecznie nas przywitał? Kiedy byłam tu tydzień temu, nie wy-
dawał się aż tak zadowolony.
- To dlatego, że wyglądasz dziś zjawiskowo. Promieniejesz. Po prostu go olśniłaś.
Laura wdzięczna była za komplement, ale dobór słów Samuela wydał jej się nieco
niefortunny. To o kobietach w ciąży mówi się, że promienieją. Zanim lekarz uświadomił
jej, że nie spodziewa się dziecka, czuła się tak cudownie, że mimo guza i bandaża na
głowie, faktycznie promieniała. Dziś wieczór wystrojona w czerwone szpilki nie była
nawet w połowie tak szczęśliwa jak wtedy. Mimo wszystko świetnie się bawiła, a przed
nimi jeszcze cała noc w romantycznym hotelu. Zamierzała się postarać, by zapewnić
Samuelowi niezapomniane doznania. Podczas gdy winda zmierzała cicho do apartamentu
R
L
T
zajmującego całe ostatnie piętro hotelu, Laura wsparła się na ramieniu męża i poruszyła
najpierw jedną, a potem drugą stopą.
- Buty dają ci się we znaki? - zatroskał się. - Za chwilę usiądziesz, nie martw się.
- O nie, nie zamierzam siedzieć, dopiero się rozkręcam. - Zmrużyła zalotnie oczy i
wychodząc z windy, posłała mu miękkie spojrzenie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brzydula.pev.pl

  • Sitedesign by AltusUmbrae.