Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] Musnął mydłem swój uniesiony członek i poczuł się bardzo dumny z siebie. Był takim wspaniałym mężczyzną! Ileż radości i przeżyć mógł ofiarować kobiecie! Warto było poczekać. Jak tylko zobaczył Sunday, wiedział, że to właśnie była dziewczyna dla niego. Do diabła z Angelą Carter i wszystkimi pozostałymi odbiorczyniami jego listów. To była kobieta, o jakiej marzył. Idealna, od ciemnego końskiego ogona aż po zaokrąglone, zmysłowe ciało. Nawet jej stopy, wyglądające do niego z sandałów, miały w sobie seks. W drodze do domu Milana obserwował ją w lusterku. W pewnym momencie jej duże, brązowe oczy spotkały się z jego wzrokiem i wówczas kaszlnął cicho i zrobił jakąś uwagę o pogodzie. Od tego wieczoru marzył, że może znowu przyjdzie mu ją wozić, ale nie miał więcej szczęścia. Więc zaczął układać list. Wysiłki jakie czynił na samym początku nie uzyskały jego własnej aprobaty. Ten pierwszy list musiał być czymś specjalnym, czymś, co zaintrygowałoby ją i podnieciło tak, że zechciałaby spotkać człowieka, który potrafi pisać z taką dosadną namiętnością i taką znajomością przedmiotu. I teraz, nareszcie, napisał taki list. Arcydzieło. Ukoronowane wyjaśnieniem, co powinna zrobić z ofertą w plastykowej torebce. A jutro usiądzie i będzie sobie wyobrażał ją czytającą, a następnie postępującą zgodnie z instrukcją. Napełni kolejną plastykową torebkę i napisze kolejny cudowny list wyjaśniając, że ta druga torebka napełniona została podczas gdy myślał o tym, jak z miłością otworzyła pierwszą. - Herbie -jękliwemu głosowi żony towarzyszyło pukanie do drzwi łazienki i hałas szarpanej klamki. - Herbie, potrzebuję do ubikacji. Czy możesz mi pozwolić skorzystać z ubikacji? Jesteś tam już godzinę. Ta duża, gruba krowa musiała mu zepsuć te nieliczne chwile przyjemności. - Chwileczkę, kochanie - zawołał łagodnie. Owinął się ręcznikiem i otworzył drzwi. - Nie wiem dlaczego musisz zawsze zamykać drzwi poskarżyła się. - Czuję się przez to jak intruz. Podniosła sukienkę aby usiąść na sedesie, a Herbert pośpiesznie wyszedł. Ciężkie uda. Marge miała ciężkie uda. Tygodniami zapominała ogolić nogi i były pokryte rudą szczeciną. Byli małżeństwem od dziesięciu lat i patrząc na fotografię stojącą na bielizniarce, Herbert nie mógł uwierzyć, że ta piękna, rudowłosa, szczupła dziewczyna o dużym biuście była teraz tą niechlujną, grubą Marge, siedzącą na sedesie. Skąd miał wiedzieć, że żeni się z maniaczką jedzenia? Z kobietą, dla której sześć jajek i bochenek chleba na śniadanie nie były niczym niezwykłym. Była taka urocza. Ich pierwsze spotkanie w pobliżu lotniska w Los Angeles, w barze, podczas przerwy na lunch, było takie romantyczne. Wybrał się z przyjacielem na piwo i kanapkę... jezdził wówczas ciężarówkami... i Marge podeszła, aby ich obsłużyć, wyglądając dziewczęco w krótkiej, kowbojskiej spódniczce z frędzlami, białych kozaczkach i kapeluszu z szerokim rondem. Był to bar topless i jej duże piersi, których sutki zakrywały odznaki szeryfa, zadrgały przed nim prowokująco. - Co podać? - zapytała, stojąc przy stoliku z notesem w ręce, a gwiazdą szeryfa niemal w jego ustach. Herbert nigdy nie zapomni tego pierwszego spotkania. Pobrali się parę miesięcy pózniej, a Marge była już wówczas w ciąży. Ale straciła to dziecko, a pózniej następne. I krótko potem zaczęła jeść, a Herbert zaczął pisać swoje listy. - Kochanie - Marge chwiejnym krokiem wróciła do sypialni - jak myślisz, co powinnam włożyć? - Włożyć? - spojrzał na nią zaskoczony. - Po co? - była to godzina, o której zawsze rozsiadała się przed telewizorem. Kołysała swoim grubym ciałem, starając się zrzucić z siebie wyświechtaną podomkę. - Mówiłam ci, kochanie, że wybieram się do kina z naszą nową sąsiadką. Zaprosiła mnie dwa dni temu. Mówiłam ci. - Ach, tak - przypomniał sobie. Małżeństwo wprowadziło się niedawno do żółtego domu obok i Marge spotkała ją podczas jednej z codziennych wypraw do sklepu. Obie postanowiły pójść do kina. Marge była strasznie podniecona. Nie miała żadnych przyjaciółek, a Herbert nigdzie jej nie zabierał, więc wyjście do kina było rzadką przyjemnością. Marge wciskała się w niebieską, marynarską sukienkę, która była już na nią za ciasna. Z każdym rokiem przybywało jej ciała. - Obejrzymy film - powtórzyła. - To podobno jakiś dziwny film, wiesz, taki dziwny-dziwny, a także sprośny zrezygnowała z marynarskiej sukienki i zastąpiła ją szeroką sukienką w kropki, którą rok wcześniej kupiła na wesele swojej siostry. Udało jej się w nią wcisnąć, choć nie była już luzna. - Na którą idziecie? - zapytał Herbert. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |