Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] na wyspie? Rosie miała wrażenie, że to było bardzo dawno temu... Następnego dnia Hani i Kelt zabrali Rosie na spacer po mieście, żeby mogła trochę odpocząć. - Mam nadzieję, że będzie ci się u nas podobać - powiedziała Hani. - Kelt mówił, że jego pałac jest trochę staroświecki, ale są w nim wszystkie potrzebne udogodnienia. Rzadko tu mieszkamy ze względu na legendę, ale bardzo lubimy to miejsce. - Będziemy za tobą bardzo tęsknić - ciągnęła Hani. - Ale mieszkańcy Karatii chyba już zaczynają doceniać, jaki z ciebie skarb. Rosie z przerażeniem odkryła, że łzy napływają jej do oczu. - Dziękuję. Och, to straszne. Przecież ja nigdy nie płaczę, nie wiem, co się dzieje. Ja też będę za wami tak bardzo tęsknić. Pożegnała ich następnego dnia. Ewa też leciała z nimi do Nowej Zelandii. - Muszę uporządkować kilka spraw, a potem tu do ciebie wrócę - obiecała jej mat- ka. - Dziękuję, że to dla mnie zrobisz. R L T Ewa wyglądała na zaskoczoną. - Jak byłaś mała, nie robiłam zbyt wielu rzeczy dla ciebie, może czas ci to jakoś wynagrodzić - stwierdziła sarkastycznie. - Myślę, że wytrzymamy ze sobą kilka miesię- cy. - Na pewno. - Poza tym pomyśl, że to trening przed wszystkimi wyrzeczeniami, które będziesz musiała ponieść dla Gerda. Pomimo tego ostatniego zdania słowa Ewy dodały Rosie otuchy. Poczuła, że może będą w stanie trochę się zaprzyjaznić. - Ona się naprawdę zmieniła - opowiadała pózniej Gerdowi. - Jest mniej cyniczna, nie ma już w niej tyle żalu. Chwilowo nie ma też przy niej żadnego mężczyzny. - Miejmy nadzieję, że tak zostanie - odparł. - A teraz powiedz mi, czy jesteś goto- wa na wycieczkę w góry. - A będą tam kwitły białe lilie? - Rosie bardzo chciała zobaczyć narodowy kwiat Karatii. - Jest na nie już trochę pózno, ale myślę, że uda nam się znalezć kilka pąków. Po życzliwym przywitaniu przez ludzi, którzy zjechali się do miasta z całego re- gionu, Rosie i Gerd polecieli helikopterem do górskiej wioski, która leżała na granicy wiecznego śniegu. - Oto i lilia - powiedział przewodnik, wskazując na kwiat ukryty między skałami. Rosie aż pisnęła z zachwytu i pochyliła się, żeby jej się lepiej przyjrzeć. Wydawała się taka delikatna i krucha, gdy jej białe płatki kołysały się na wietrze. - Muszą być bardzo silne, choć wydają się wrażliwe na każdy zimny podmuch, prawda? - zapytała. Ostrożnie dotknęła lśniących płatków, zastanawiając się, jak taki delikatny kwiat może kwitnąć w tak trudnych warunkach. - Piękny i silny jak góry - powiedział ich przewodnik, który był do tego botani- kiem. - Jak ludzie Karatii - dodał poważnie. Zwrócił się do Gerda i powiedział coś w języku Karatii. Gerd przetłumaczył jego słowa, obejmując Rosie. R L T - To, co powiedział, to miejscowe powiedzenie, według którego piękna kobieta jest jak promienie letniego słońca, cieszy oczy i rozgrzewa serce. - Uśmiechnął się do niej. - Miał na myśli ciebie. Rosie zarumieniła się. - Dziękuję - odparła, a przewodnik skłonił jej się z godnością. Niestety nie mogli dłużej zostać w górach i już chwilę pózniej helikopter niósł ich z powrotem w dolinę. Rosie wciąż miała przed oczami piękną lilię i spojrzenie Gerda, gdy usłyszał słowa przewodnika. Rosie nie rozumiała, dlaczego Gerd się od niej odsuwał, ale błysk w jego złotych oczach upewnił ją, że to nie dlatego, że jej nie pragnął. Po powrocie do hotelu z kolacji z miejscowymi władzami Rosie chciała już tylko położyć się spać. Powstał między nimi dziwny dystans, mimo że wiedziała, że Gerd cią- gle jej pożąda. Nagle zaskoczyło ją pukanie do drzwi. Gerd? Serce zabiło jej mocniej. - Wejdz - powiedziała, mając nadzieję, że... - Kelt chce z tobą rozmawiać, zaraz cię przełączę. Pomyślałem, że powinienem cię uprzedzić. - Uprzedzić? - zapytała zdumiona, z trudem próbując ukryć zawód. - Ma ci coś ważnego do powiedzenia. Zaniepokojona, zamknęła za nim drzwi i podeszła do telefonu. - Kelt? - Rosie, dzwonię, żeby ci powiedzieć, że będziemy mieć z Hani kolejne dziecko. Poczuła taką ulgę, że aż ugięły się pod nią kolana. - To wspaniale! Wydawała mi się trochę zmieniona w czasie waszego pobytu, ale myślałam, że to tylko przemęczenie. Tym razem też nie chcecie wcześniej wiedzieć, czy to chłopiec, czy dziewczynka? - Hani mówi, że tylko ta ciekawość pozwala jej przetrwać ciążę i poród. Więc chy- ba nie mamy wyjścia. Kelt zaśmiał się tak serdecznie, że Rosie łzy stanęły w oczach. R L T - Tak bardzo się cieszę, Kelt. Mogę porozmawiać z Hani? - Wiesz, ona już się położyła. Tym razem wszystko bardziej ją męczy. Nie martw [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |