Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] stresujące wydarzenia. Wiesz, mam na myśli... ślub. - Wypowiedziała to słowo tak, jakby wypluwała zgniłą część jabłka. - Naprawdę mam za dużo pracy. W tym tygodniu czeka mnie największa impreza w historii tej restauracji. Na piątek zaplanowana jest próbna kolacja ślubna. Wiążę z nią wielkie nadzieje, bo myślę, że pomoże mi zdobyć więcej klientów. Potem możemy porozmawiać. Porozmawiają pózniej? Czy to oznacza, że się zgadza? Małżeństwo nazwała stresującym wydarzeniem. To akurat nie zabrzmiało obiecująco. Zdecydowała się zostawić uchylone drzwi. Zamierzał je zablokować nogą na dobre, żeby nie mogła mu nimi trzasnąć w twarz. Odłożył na bok rozważania na temat swojego pierwszego małżeństwa, które okazało się fiaskiem. - Do diabła, Claire - huknął. Potrząsnął jej ramionami. - Musisz się o siebie zatroszczyć. - Tak, wiem, muszę zadbać o dziecko. To był po prostu długi dzień. - O siebie również musisz zadbać - wyszeptał, a jego palec wskazujący dotknął wgłębienia na jej szyi. To erogenne miejsce odkrył na jej szyi kilka miesięcy temu, kiedy pieścił każdy centymetr jej zmysłowego ciała. - Jesteś pewna, że dobrze się czujesz? - 34 - S R Wyswobodziła się z jego ramion. - Potrzebuję po prostu trochę więcej snu. To zdecydowanie udaremniło jego plany spędzenia z nią nocy. - Dobrze więc. Odprowadzę cię. - Sama trafię. - Jeśli pójdziesz sama, zaraz pobiegniesz do Starr, żeby się dowiedzieć, co jeszcze masz zrobić w barze. Dam ci spokój dopiero pod drzwiami twojej sypialni. - Kuchnia o tej porze jest zamknięta, nawet dla gości baru. A zresztą, nie będę się kłócić. Możesz mnie odprowadzić do schodów, ale nie będę cię tym razem popychać na moje łóżko. Poczuł żal. - Nie proszę o to przecież. Szedł za nią do drzwi. Mógł do woli napawać się słodkim widokiem jej ciała. Kiedy mijali kuchnię, wciągnął głęboko w nozdrza zapach pieczonych specjałów, ziół i kwiatów. Coś go jednak zaniepokoiło. - Claire, czy ty to czujesz? - Boże drogi, ja wszystko teraz czuję. Mój lekarz mówi, że to przywilej bycia w ciąży. Rozpoznaję każdy zapach ze zdwojoną mocą. - Zwolniła kroku i zbladła jeszcze bardziej. - Vic, mój Boże, czuję gaz. Wyciek? Mogą wylecieć w powietrze lada moment. Instynktownie włączył alarm przeciwpożarowy. Po raz kolejny tego dnia chwycił Claire na ręce i skierował się ku drzwiom. - 35 - S R ROZDZIAA CZWARTY - Mogę już stać na własnych nogach, Vic. - Od momentu, kiedy wyniósł ją z kuchni, Claire po raz trzeci powtarzała swoją prośbę. Jego ramiona były gorące i muskularne. Jej ciało wciśnięte było w jego klatkę piersiową, a twarz wtulona w szyję pachnącą płynem po goleniu. Trzymał ją mocno i blisko siebie, nawet teraz, kiedy stali na zewnątrz wśród klientów baru. Dla nich, jak i dla zgromadzonych sąsiadów, żaden kryzys w Poszukiwaczach plaż" nie był tak interesujący jak widok Claire w ramionach Vica. Alarm wył w ciemnościach nocy prawie tak głośno jak biło jej oszalałe z niepokoju serce. Bała się, że straci dom i biznes. Wybuch mógł nastąpić nieoczekiwanie w każdej chwili. Dzięki Bogu Vic zareagował natychmiast. - Co się tutaj dzieje? Co z tobą? - krzyknęła Starr na widok ich obojga. Claire obejmowała jednym ramieniem Vica aż do momentu, kiedy posadził ją na trawie. Jej stopy zagłębiły się w jeszcze ciepłym piasku. - Wszystko dobrze. Wyczuliśmy wyciek gazu w budynku i Vic uznał, że zbyt wolno uciekałam. Straż pożarna oceni, czy rzeczywiście mamy w budynku problem z gazem. Jego ramię obejmowało jej talię, a dłoń spoczywała na jej brzuchu. - Myślałam, że już wyszedłeś. - Siostra Claire obserwowała ruch rąk Vica. - Wróciłem. - Widzę. Zbliżający się dzwięk wyjących syren straży pożarnej utrudniał dalszą rozmowę. I całe szczęście, bo Claire nie miała siły, aby odpowiadać na zbyt dociekliwe pytania siostry. Godzinę pózniej Claire przyglądała się ostatnim gościom opuszczającym teren wokół restauracji. Odjeżdżali też i strażacy, którzy znalezli awarię w jej - 36 - S R kuchni. Teraz będzie musiała ją zgłosić w gazowni, zanim ponownie otworzy restaurację. Bezpieczeństwo klientów jest najważniejsze. Siostra obserwowała Claire i Vica podejrzliwym wzrokiem. Od momentu, kiedy ją wyniósł z restauracji, nie odstępował jej na krok. Wścibski właściciel mariny, Ronnie Calhoun, też przyglądał im się uważnie z dystansu stu metrów. Wyglądał przy tym jeszcze bardziej nieprzyjaznie niż zwykle, w przekrzywionej na bakier kapitańskiej czapce na głowie. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |