Odnośniki


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zastanawiała się, czy jest w hotelu. Chciała przesunąć rękę,
lecz okazało się to niemożliwe. Ręka była przymocowana do
rurki z czerwonym płynem. Krew! Czyli to nie był hotel.
109
Zamknęła oczy. Po chwili chciała podnieść drugą rękę, ale
też nie mogła. Ostrożnie odwróciła głowę, uchyliła powieki
i zdumiona zobaczyła Rufusa. Spał na krześle przy łóżku;
kurczowo trzymając ją za rękę.
Wyglądał okropnie. Był nie ogolony, miał poszarzałą
twarz i jakby bardziej posiwiaÅ‚. UsiÅ‚owaÅ‚a przypomnieć so­
bie, czy miaÅ‚ aż tyle siwych wÅ‚osów, gdy ostatnio go widzia­
ła. Kiedy to było?
Skrzywiła się z bólu i nagle wszystko sobie przypomniała.
Z oczu popłynęły jej wielkie łzy. Nie miała wątpliwości, że
straciÅ‚a dziecko. StraciÅ‚a? Kto wymyÅ›liÅ‚ takie okreÅ›lenie? Czyż­
by zakładał, że można do tego doprowadzić przez nieuwagę?
- Jo?
Otworzyła oczy i napotkała zbolały wzrok męża.
- Jak się czujesz? - spytał, ocierając jej łzy z policzków.
- Jestem bardzo obolała - poskarżyła się żałośnie.
- Nic dziwnego.
Weszła pielęgniarka i powiedziała energicznym głosem:
- DzieÅ„ dobry, pani Grierson. MuszÄ™ sprawdzić kroplów­
kÄ™. Napije siÄ™ pani wody?
- Tak.
Pielęgniarka podtrzymała jej głowę i podała kubek ze
słomką. Pozwoliła wypić zaledwie kilka łyków.
- Więcej na razie nie można. Wracając, znowu zajrzę do
pani i podam picie.
- Która godzina? - spytała Jo zachrypniętym głosem. -
- Minęła dziesiąta - odparł Rufus.
- Kiedy mnie przywiozłeś?
- O pierwszej w nocy. Lekarze już czekali i od razu za­
brali cię na salę operacyjną. - Przeciągnął ręką po policzku.
- Przepraszam, że jestem zarośnięty, ale wolałem cały czas
siedzieć przy tobie.
110
- I przez cały dzień nic nie jadłeś?
- Nie. - Uśmiechnął się blado. - Wcale nie jestem głodny.
Jo też chciała się uśmiechnąć, lecz zamiast tego rozpłakała
siÄ™ rzewnymi Å‚zami.
- Poroniłam?
- To była ciąża pozamaciczna.
Przestała szlochać i spojrzała przerażona.
- Co lekarze zrobili? - szepnęła zbielałymi wargami.
- Ocalili ci życie. - Rufus odetchnął głęboko. - Znam
chirurga, który ciÄ™ operowaÅ‚, wiÄ™c z nim rozmawiaÅ‚em. Po­
wiedział, że mieliśmy dużo szczęścia, bo gdyby krwotok
nastąpił trochę wcześniej...
- Szczęścia? - powtórzyÅ‚a z goryczÄ…. - Jak możesz mó­
wić o szczęściu, gdy tak bardzo chciaÅ‚eÅ› mieć dziecko, a te­
raz nic z tego?
- Jeszcze bardziej chcę, żebyś ty żyła.
- Groziła mi śmierć?
- MiaÅ‚aÅ› wewnÄ™trzny krwotok. Gdyby nie natychmiasto­
wa operacja...
- Nie martw się o mnie i jedz do domu - przerwała mu
dość stanowczym tonem. - Jestem pod dobrÄ… opiekÄ…... pra­
wda, siostro? - zwróciła się do pielęgniarki, która akurat
weszła. - Radzę mężowi, żeby odpoczął.
- Słusznie. Może pan być spokojny, panie Grierson. Będę
czuwać nad pańską żoną i posiedzę z nią także przez całą
noc. A pan niech coś zje i się wyśpi. Obiecuję, że jutro rano
zastanie pan żonę w lepszej kondycji. .
- Trzymam siostrę za słowo - rzekł Rufus, niechętnie
wstając. - Jo, jesteś pewna, że mnie nie potrzebujesz?
- Tak. Zjedz kolację i idz spać. I zadzwoń do mamy,
dobrze?
- Już dzwoniłem. Przyjedzie jutro. - Pochylił się i lekko
111
pocaÅ‚owaÅ‚ jÄ… w usta. - Dobranoc, najdroższa. PrzyjadÄ™ z sa­
mego rana.
- Dobranoc. Nie prowadz sam, lepiej wez taksówkę.
- I tak muszę, bo przyjechałem karetką.
Po jego wyjściu Jo rozpłakała się i długo nie mogła dojść
do siebie. Pielęgniarka pocieszała ją, jak umiała. Po pewnym
czasie trochę się opanowała.
- Przepraszam, że tak rozczulam się nad sobą...
- To zrozumiałe, ale niech się pani nie martwi. %7łycie
przed panią i jeszcze będzie pani miała dzieci.
- NaprawdÄ™?
- Oczywiście. Doktor Conway przyjdzie jutro na obchód
i wszystko pani powie.
Jo spÄ™dziÅ‚a niespokojnÄ… noc i zbudziÅ‚a siÄ™ maÅ‚o pokrze­
piona snem. Doktor Conway zbadał ją oraz wytłumaczył, jak
i dlaczego doszło do nieszczęścia. Opowiedział również
przebieg operacji.
- MiaÅ‚a pani szczęście - wtrÄ…ciÅ‚a towarzyszÄ…ca mu pie­
lęgniarka. - Gdyby nie doktor Conway...
Lekarz uśmiechnął się jakby z zażenowaniem.
- Przykro mi, że nie miałem czasu na kosmetyczne cięcie.
Najważniejsze, że usunąłem i zaszyłem, co trzeba i teraz ani
się pani obejrzy, jak będzie w doskonałej formie.
Jo przesunęła językiem po spierzchniętych wargach.
- Panie doktorze... bardzo proszÄ™... o szczerÄ… odpo­
wiedz. Czy... czy będę mogła mieć dzieci?
- Tak - odparł lekarz z przekonaniem. - Może trochę
trudniej będzie zajść w ciążę, ale jestem prawie pewien, że
niedługo spotkamy się na porodówce.
Jo odwróciła wzrok i cicho spytała:
- Czy to moja wina? Czy coś zaniedbałam?
112
- Nie. Nikt nie jest winien. Natura czasami płata takie
figle, ale dwa razy tego pani nie zrobi. Głowa do góry! Do
widzenia.
Chirurg poklepał ją po ręce i wyszedł.
Jo leżała w prywatnej separatce, więc mogła przyjmować
goÅ›ci. Pod koniec dnia byÅ‚a wizytami mocno zmÄ™czona i ża­
łowała, że nie leży w kilkuosobowej sali.
Rufus zjawił się tuż po porannym obchodzie. Przywiózł
bukiet kwiatów, koszulę nocną, przybory toaletowe i kilka
książek.
- Dzień dobry. Jak się czujesz, kochanie?
- Lepiej niż wczoraj. Podobno będzie zupełnie dobrze,
gdy odłączą kroplówkę.
- Rozmawiałem z doktorem Conwayem. Powiedział, że
nie widzi przeszkód, żebyÅ›my mieli dziecko. Ale nie zdzi­
wiłbym się, gdybyś po ostatnich przeżyciach nie chciała.
DÅ‚ugo, w milczeniu, patrzyli sobie w oczy. Wreszcie Jo
odwróciła głowę.
- Dziękuję za śliczne kwiaty.
- Czy jeszcze czegoÅ› ci trzeba?
- Nie. O wszystkim pamiętałeś. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brzydula.pev.pl

  • Sitedesign by AltusUmbrae.