Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] - W... wszystko mi je... jedno, co o pani mó... mówią, panno Wield. Dla mnie jest pa... pani boska! Chociaż nic nie wiedziała o tej nietaktownej uwadze, nie zdziwiła się, kiedy w drodze do domu ukazało się, że Tiffany jest w najgorszym możliwym nastroju, co wyrażało się nie poprzez wybuchy złości, ale szorstki śmiech i cierpkie uwagi na temat wyglądu i manier wszystkich uczestników przyjęcia. Dlatego panna Trent starała się nie odzywać i miała nadzieję, że siedzący naprzeciwko pań Courtenay również nie będzie dolewał oliwy do ognia. Tak też robił aż do chwili, gdy Tiffany nie dotarła do tego,co ją najbardziej irytowało. - A Patience Chartley wyglądała okropnie w tej zielonej sukni - rzekła, zanosząc się nerwowym śmiechem. - Rzucała omdlewające spojrzenia, udając nieśmiałość i skromność, jakby chciała, żeby wszyscy uznali ją za świętą. - Jesteś zawistna! - rzekł bez ogródek Courtenay. - Zawistna? Ależ nic podobnego! Biedactwo, ma już prawie dwadzieścia lat, a nikt jej się nie oświadczył. Bardzo mi jej żal. To chyba straszne, być tak nudnym i... i mdłym. - Wcale jej nie żałujesz. Jesteś zła jak osa, bo wszyscy interesowali się nią, a nie tobą. I powiem ci... - Nie! - interweniowała panna Trent. Jednak Courtenay nie zwrócił na to uwagi. 224 - Jeżeli nie będziesz uważać - ciągnął bezwzględnym tonem - zostaniesz na lodzie. Nie myśl, że pomoże ci twoja uroda. Nigdy nie widziałem kogoś równie niemądrego! Najpierw odstraszyłaś Lindetha swoim zachowaniem, potem obraziłaś Arthura i jego rodzinę, a na dokładkę nie potrafiłaś zamilknąć na temat tego, co wydarzyło się w Leeds, kiedy to okazało się, jaka naprawdę jesteś. Umiałaś tylko obgadywać Patience, która jest prawdziwą bohaterką. - Ona robi to wszystko na pokaz! Powtarzaszpo Ancilli, która zachwyca się Patience. Jej zdaniem, tak właśnie powinna zachowywać się dobrze wychowana panna. - Panna Trent poinformowała mnie tylko o tym, co się stało. Lindeth też niewiele o tym mówił, a Patience w ogóle nie wspomina całego zdarzenia. To ty przede wszystkim mówiłaś! Bałaś się, że ktoś zdradzi, jaką rolę tam odegrałaś, gadałaś więc o tym, że Patience specjalnie wywołała całe zamieszanie i że ani ona, ani ten chłopczyk nie byli w niebezpieczeństwie. - Bo nie byli! Jeśli Ancilla twierdzi... - Powiem ci coś! - wybuchnął Courtney. -Ned Banningham był jakiś czas temu w Yorku u przyjaciół i wiesz, kto przyszedł do nich na przyjęcie? Ten sam dżentelmen, który omal nie przejechał Patience i tego dziecka. Nie pamiętam jego nazwiska, ale może ty masz lepszą pamięć. Wciąż był bardzo poruszony tym wypadkiem. Opowiadał wszystkim, ile odwagi wykazała Patience, że tak się rzuciła i że na pewno przejechałby tego chłopca. O tobie też mówił, ale Jack nie chciał mi powiedzieć, co takiego. Może to i lepiej, jestem w końcu twoim kuzynem i nie chciałbym rumienić się z twojego powodu. Ned powtórzył to Jackowi, a Jack, oczywiście, Arthurowi i w końcu doszło to do Grega... To dlatego nikt nie zwracał dziś na ciebie uwagi. Pewnie gdybyś wygadywała na Sophie Banningham, nic by się nie stało, bo nikt za nią specjalnie nie przepada. Ale wszyscy lubią Patience! Poza tym przed twoim przyjazdem do Staples to ona i Lizzie miały największe powodzenie i były powszechnie uważane za najładniejsze. Więc uważaj, moja piękna! 225 ROZDZIAA OSIEMNASTY Do czasu, kiedy panna Trent mogła wreszcie udać się na spoczynek po pamiętnym przyjęciu, poczuła się tak wyczerpana, że niemal natychmiast zapadła w głęboki, acz niespokojny sen. Powrót do domu zakończył się łzami Tiffany. Panna Trent odłożyła więc na bok swoje kłopoty i zaczęła ją pocieszać, następnie rozbierać, a na koniec, gdy jej podopieczna odzyskała równowagę ducha, starała się jej wytłumaczyć, że niezależnie od tego, jak okropny jest Courtenay, to przecież może mieć trochę racji. Przemyła skronie Tiffany wyciągiem z rozmarynu, starając się łączyć współczucie z niezbyt miłymi radami. Odniosła wrażenie, że Tiffany jej słucha, i zrobiło jej się żal dziewczyny. Była próżna, samolubna i nieprawdopodobnie męcząca, ale miała tak niewiele lat, a w dodatku psuto ją i schlebiano jej niemal od urodzenia. Po raz pierwszy w jej towarzyskiej karierze otrzymała poważną reprymendę, która ją przeraziła. Tiffany nie zeszła następnego dnia na śniadanie, ale panna Trent nie zastała jej w łóżku z mokrym ręcznikiem na czole i flakonikiem soli trzezwiących, jak przy poprzedniej, równie nieprzyjemnej okazji. Panna Wield siedziała na łóżku i z namysłem jadła truskawki. - Listy z Bridlington jeszcze nie dotarły - poinformowała Ancilla - ale Netley przyniósł jakiś pakunek ze stróżówki. Nie miałam pojęcia, co to może być, ale w końcu spojrzałam na metkę. Ten niemądry kupiec bławatny przysłał całą rolkę jedwabiu, a nie wzory. Być może zle zrozumiał panią Underhill. Możemy mieć [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |