Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] i dosyć sfatygowana, zarzucona poduszkami, wprost zachęcała do relaksu bądz małej drzemki. Na ścianach porozwieszane było coś, co bardziej przypominało plakaty niż obrazy. Tancerki kankana Toulouse Lautreca, noga kobiety na wysokim obcasie, z udem okrytym białą koronką. W plastikowym pojemniku po margarynie rosła dyfenbachia. I książki. Jedna ściana była nimi niemal całkowicie zastawiona. Zachwycona, wyciągnęła dosyć podniszczony egzemplarz Na wschód od Edenu w twardej oprawie. Kiedy ręce Bena znalazły się na jej ramionach, otworzyła stronę tytułową. - Dla Bena - przeczytała napisaną kobiecym pismem dedykację. Całusy, całusy, Bambi. Uśmiechając się ironicznie, zamknęła książkę. - Bambi? - Lubię łazić po księgarniach. - Zdjął marynarkę. - To fascynujące miejsca. Nigdy nie wiadomo, co się tam znajdzie. I co znalazłeś, ten tomik czy Bambi? - Nieważne. - Wziął od niej książkę i ustawił z powrotem na półce. - Czy wiesz, że niektóre imiona mają ogromny wpływ na charakter? - Taa. Czysta whisky, prawda? - Zgadza się. Błyskawica w kolorze szarości przemknęła i wylądowała na czerwonej poduszce. - Masz kota? - Zaskoczona podeszła, aby go pogłaskać. - Jak go nazwałeś? - Chciałaś powiedzieć ją. Dowiodła tego w zeszłym roku rodząc kocięta w wannie. - Kotka wyciągnęła się na grzbiecie, tak aby Tess mogła ją pogłaskać po brzuszku. - Nazywam ją D.C. - Tak jak D.C. Washington? Tak jak Dumb Cat." - To cud, że nie ma kompleksów. Przesuwając palcami po jej okrągłym brzuszku, Tess zastanawiała się, czy powinna uprzedzić Bena, że za jakiś miesiąc czeka go kolejny prezent. - Czy wiesz, że ona wpada na ściany celowo? - Jesteś doskonałym psychoanalitykiem zwierzaków. Zaśmiał się, lecz wcale nie był pewien, czy ona żartuje. - Może lepiej przygotuję te drinki. Kiedy wszedł do kuchni, Tess wstała, aby wyjrzeć przez okno. Nie było tu tak cicho jak w okolicy jej domu. Ruch uliczny był duży, a jego odgłosy dosyć dokuczliwe. Zupełnie nie wiedziała, gdzie się znajduje. Jazda samochodem nie trwała zbyt długo, ale zupełnie nie zwracała uwagi, którędy jechali. Na dobrą sprawę mogła być w tej chwili wszędzie. Oczekiwała, że będzie spięta, a tymczasem czuła się zupełnie swobodnie. - Obiecałem ci muzykę. Odwróciła się i spojrzała na niego. Zwykły ciemnobrązowy sweter i wyblakłe dżinsy wyjątkowo do niego pasowały. Uważała kiedyś, że jest zbyt pewny siebie. Teraz chciała zrozumieć, dlaczego taki był. - Rzeczywiście obiecałeś. *"Dumb cat (ang.) - głodny kot. Wręczył jej szklankę, zastanawiając się nad tym, jak bardzo Tess różni się od tych wszystkich kobiet, które zdarzało mu się tu przyprowadzać. Wyjątkowa klasa tej dziewczyny nie pozwalała, aby mężczyzna traktował ją jak przedmiot chwilowego tylko pożądania. Odstawił trzymaną w ręku szklankę i zaczął przeglądać płyty. Dokonał wreszcie wyboru i Tess usłyszała metaliczny dzwięk jazzu. - Leon Redbone - odezwała się. Pokręcił głową, odwracając się w jej stronę. - Wciąż mnie zaskakujesz. - Mój dziadek go uwielbia. - Popijając drinka, wzięła do ręki okładkę płyty. - Coś mi się zdaje, że wy obaj macie ze sobą dużo wspólnego. - Ja i senator? - Ben zaśmiał się, po czym upił trochę wódki. - Z pewnością. - Mówię poważnie. Musisz go poznać. Poznanie rodziny kobiety dla niego wiązało się z kwiatami i ślubnymi obrączkami. Zawsze tego unikał. - Może byśmy... - Zadzwonił telefon stojący tuż obok kanapy. Zaklął, odstawiając szklankę. - Nie odebrałbym, ale obiecałem być pod telefonem. - Nie musisz tłumaczyć takich rzeczy lekarzowi. - Jasne - podniósł słuchawkę. - Paris. Słucham. Nie trzeba było wytrawnego psychiatry, aby się zorientować, że dzwoniła kobieta. Tess uśmiechnęła się do trzymanego w ręku drinka i znowu spojrzała na Bena. Nie. Byłem zagoniony. Słuchaj, skarbie... - w tym samym momencie jakby się zawahał. Tess dalej mu się przypatrywała. - Mam tę sprawę, wiesz przecież. Nie, nie zapomniałem o... Nie zapomniałem. Posłuchaj, skontaktuję się z tobą, kiedy wszystko się wyjaśni. Nie wiem, może to potrwa parę tygodni, a może miesięcy. Naprawdę powinnaś spróbować z tym marynarzem. Oczywiście. Do zobaczenia. - Odłożył słuchawkę, odkaszlnął i znów sięgnął po drinka. - Pomyłka. Tak łatwo było się zaśmiać. Odwróciła się, oparła o parapet okienny i ironicznie zapytała: - Och, czyżby? - Dobrze się bawiłaś, prawda? - Znakomicie. - Gdybym tylko wiedział, że będziesz się aż tak dobrze bawiła, zaprosiłbym ją. - Ach wy mężczyzni! Uśmiechając się uniosła do góry drinka. Humor jej nie opuścił nawet wtedy, gdy Ben podszedł do niej i zabrał jej z ręki szklankę. Objęła ' go ciepłym, pełnym zachęty spojrzeniem. Czuł jego niebezpieczną, magnetyczną siłę, ale na to właśnie czekał. - Cieszę się, że jesteś tutaj. - Ja również. - Wie pani, pani doktor... - Zaczął bawić się jej włosami. Gest ten był równie miły jak poprzednio, ale już nie tak ostrożny. - Jeszcze jednej rzeczy razem nie robiliśmy. - Cofnęła się. Wyraznie to odczuł, choć tak naprawdę nie wykonała żadnego ruchu. Przysuwał się do niej coraz bardziej, wciąż bawiąc się jej włosami. Czuła na twarzy jego oddech. Zatańczmy - wyszeptał, ocierając się ojej policzek. Nie wiedział, czy jej westchnienie było oznaką zadowolenia, czy też ulgi, lecz z pewnością w przeciwieństwie do niego była zrelaksowana. - Jest w tobie coś niezwykłego. - Co takiego? - Wspaniale reagujesz. - Przesunął wargami po jej uchu, podczas gdy prawie nie ruszając się z miejsca, kołysali się w takt muzyki. - Naprawdę wspaniale. Ben... - Odpręż się. - Delikatnie pogładził jej kark. - Zauważyłem również, że masz jakieś opory. Czuła, jak bardzo jego ciało było napięte i jak ciepłe jego usta muskające jej skronie. - To nie jest dla mnie takie proste. - Nie przejmuj się. - Podobał mu się zapach jej włosów. Zwieży i bardzo naturalny, bez dodatku szamponu, żelu czy też sprayu. Wiedział, że pod swetrem nie miała już nic więcej. Wyobraził ją sobie bez ubrania i poczuł, że płonie. - Wie pani, pani doktor, nie spałem zbyt dobrze. Oczy miała przymknięte, ale wcale nie dlatego, że czuła się zmęczona. - Dużo masz teraz na głowie w związku z tą sprawą. - Taa. Ale mam na głowie coś jeszcze. Co? - Ciebie. - Odsunął ją nieco od siebie i patrząc w oczy, muskał wargami jej usta. Nie mogę przestać o tobie myśleć. I to jest właśnie mój problem. - Ja... Ja jestem ostatnio tak straszliwie zajęta. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |