Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] powodu, coś musiało mu zaszkodzić, coś, czego ja nie dopilnowałam, nie zauważyłam, nie przewidziałam& zaniosła się szlochem. Ale lekarz, który stwierdził zgon, musiał podać jego przyczynę i powiedział tylko tyle, że tak się czasem dzieje, że medycyna zna taki przypadki i że nie wiadomo naprawdę, dlaczego zdrowe dziecko umiera tak gwałtowną śmiercią w czasie snu. Powiedział ci, że nazywają to nagłą dziecięcą śmiercią. Czyż nie? Tak powiedział. To dlaczego mu nie uwierzyłaś, tylko Markowi, który bezpodstawnie cię obwiniał? Musiał być jakiś powód rzekła. Uważasz, że lekarz cię okłamał? %7łe zataił prawdziwą przyczynę zgonu dziecka? Dlaczego miałby to robić? Nnie wiem& odparła z wahaniem. To dlatego nie chcesz zajmować się Angie? spytał, trzymając mocno jej ręce, które prób wała wyrwać z jego uścisku. Czy dlatego? Tak! Dlatego! wykrzyknęła. Nie chcę, żeby się to powtórzyło! A jeśli rzeczywiście coś złego zrobiłam? Nie potrafiłabym przejść przez to po raz drugi& chyba nie przeżyłabym tego Zaczęła głośno płakać. Miał nadzieję, że były to oczyszczające łzy. Wstał i usiadł obok niej. Przyciągnął ją tak, że mogła oprzeć głowę o jego kolana. Chciał, żeby się wypłakała. Po chwili sięgnął po chusteczki i podał jej. To, co przydarzyło się Aaronowi nie było twoją winą, Darcy. Nie wiesz tego wymamrotała. Wiem. Lekarz powiedział, że to nie była twoja wina, a on wiedział, co mówi. I jeśli Mark twierdził inaczej, to z pewnością pod wpływem cierpienia, które przeżywał& Musiał koniecznie znalezć winnego& Nie mieściła mu się w głowie taka bezsensowna, nagła śmierć dziecka& Cierpienie odebrało mu zdolność jasnego rozumowania tłumaczył jej, zaskoczony, że tak spokojnie mówi o jej mężu. Najchętniej zdobyłby jego adres, poszedł do niego i sprał drania za krzywdę wyrządzoną tej kobiecie. Jak mógł tak bezpodstawnie ją oskarżać?! Darcy, zrozum, czasami nie wiemy, dlaczego coś się dzieje& Coś złego albo coś dobrego& Dlaczego spotyka nas cierpienie, krzywda, utrata tych, których kochamy& Ale z tego powodu nie możemy przestać żyć, musimy żyć dalej i mieć nadzieję na lepszą przyszłość. Zawsze trzeba mieć nadzieję& A co by było, gdyby to się powtórzyło? spytała z uporem dziecka. Czy żałujesz, że miałaś syna, czy wolałabyś, żeby nigdy się nie urodził? Nie! Nie żałuję! Był najwspanialszym cudem w moim życiu. Ale gdyby go nigdy nie było, ominęłoby cię wiele cierpienia stwierdził. Ale też nie zaznałabym tyle szczęścia mówiła żarliwie, przekonująco i widać było, że powoli otrząsa się z szoku. Brakowałoby mi przeżyć związanych z jego narodzinami& wszystkich tych cudownych dni, które z nim spędziłam, niezapomnianych radosnych chwil, które przeżywa tylko matka& No tak, ale to szczęście zgasło dla mnie na zawsze, nastał mrok, brak nadziei i strach& Kiedy próbujesz się chować przed światem, kiedy rezygnujesz ze szczęścia, przestajesz żyć mówił dalej. Nie sądzę, żebym mogła się pozbierać, jeśli przydarzyłoby się to jeszcze raz powtórzyła. Oboje wiedzieli, że mówiła o Angie. Nie przydarzy się. A jeśli nawet, odpukać, Boże broń, żeby coś złego stało się Angie, razem będziemy przez to przechodzić. Razem. Razem. Pragnęła mu wierzyć, że wszystko, co się stanie, będą wspólnie dzwigać. Zamknęła oczy i przytuliła twarz do jego piersi. Poczuła, jak Cullen delikatnie bierze jej rękę i wyciąga jej dłoń do przodu. Czy będziesz go nosić? Na jego dużej dłoni leżał malutki pierścionek z brylantem. Nie musimy brać ślubu od razu. Poczekamy tak długo, jak zechcesz. I& jeśli wolisz się wyprowadzić, pomogę ci mówił drżącym głosem. Dopóki będziesz nosić ten pierścionek, będę wiedział, że ciągle jesteś moja. Darcy bez słowa wyprostowała dłoń, żeby mógł wsunąć pierścionek na jej palec. Znowu jej się wydawało, że brylant mieni się wszystkimi kolorami tęczy, dając jej nadzieję na szczęśliwą przyszłość. Przez chwilę siedzieli przytuleni do siebie, szczęśliwi, że znowu są razem. A sprawiła to magiczna moc pierścionka zaręczynowego. Znowu tkwił na palcu Darcy i obiecywał szczęście. Ciszę zmąciły odgłosy dochodzące z salonu. Chyba muszę iść na ratunek Kielowi rzekł Cullen. Kiedy brał ode mnie Angie, wyglądał, jakby trzymał w ręku żywą bombę. Darcy wyszła z sypialni za nim, poprawiając włosy. Wiedziała, że widać było na jej twarzy ślady łez, ale w końcu Kiel był ich dobrym przyjacielem i nie musiała się go krępować. Nie chciała zostać sama, pragnęła być przy Cullenie. Jego obecność dawała jej poczucie bezpieczeństwa. Kiel podążał za Angie na czworakach i kiedy ich ujrzał, na jego twarzy najpierw pojawiło się uczucie ulgi, a następnie wdzięczności. Ona chyba nigdy nie przestaje się ruszać rzekł, wstając z kolan. Chciała mi uciec. Przecież ona nawet nie umie jeszcze porządnie raczkować rzekł Cullen, patrząc z politowaniem na przyjaciela. Pochylił się i wziął Angie na ręce. Ale jest bardzo szybka upierał się Kiel. Spojrzał na Darcy. Czy porozumieliście się? Wyciągnęła lewą rękę, pokazując mu pierścionek. Chyba nie potrzebujesz już pomocy w przeprowadzce uśmiechnął się. Nie, dziękuję ci za pomoc. Zostaję. Spojrzała na Cullena, wzięła głęboki oddech i podeszła do niego, wyciągając ramiona. Daj mi ją potrzymać odważnie spojrzała mu w oczy. Cullen ze wzruszeniem oddał jej Angie. Darcy przytuliła dziecko do piersi. Czuła się wspaniale. Wreszcie pozwoliła sobie na okazani miłości, hamowanej i ukrywanej przez ostatni tygodnie. Czuła, jak bardzo kocha to dziecko i już nie musi kryć się z tą miłością i już nie musi się bać. Strach zniknął jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Wystarczyło wyznać długo skrywaną, bolesną tajemnicę i zawierzyć ukochanemu mężczyznie. Szkoda, że Angie nie jest już na tyle duża, żeby sypać kwiatki w czasie naszego ślubu powiedziała z uśmiechem, spoglądając na Cullen wzrokiem pełnym miłości. Myślę, że moglibyśmy wprowadzić zwyczaj raczkujących druhen odparł czule. Objął ją i przyciągnął do siebie. Lęki został pokonane. Pozostała jedynie miłość. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |