Odnośniki


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tak zle, jak sobie wyobrażasz. Na takie rzeczy nikt
nie zwraca uwagi. Nie jest to przecież tak widoczne
zniekształcenie".
Craddock przypomniał sobie, że Bella Goedler
mówiła o jakimś kalectwie czy zniekształceniu
Charlotty. Letycja rzuciła wszystko, aby
zaopiekować się ciężko chorą siostrą. Te listy
dowodzą miłości, serdecznej troski. Relacjonują
bieżące wydarzenia, najdrobniejsze szczegóły dni
powszednich, po to zapewne, by zainteresować,
rozerwać żyjącą w odosobnieniu kalekę. No i
Charlotta zachowała te listy. Do niektórych
załączono stare zdjęcia amatorskie...
Craddock odczuł nagle podniecenie. W tych listach
może tkwić klucz do zagadki, jakiś znamienny
szczegół, zapomniany przez Letycję Blacklock!
Szczegółowe relacje z przeszłości mogą zawierać coś,
co przyczyni się do odkrycia niewiadomej! I
fotografie!
A może znajdzie się pomiędzy nimi jakieś zdjęcie
Soni Goedler, o którym nie wiedział ktoś, kto jej
podobizny usunął z albumu!
Starannie ułożył listy, zamknął walizkę i zaczął
schodzić na dół. Na podeście spotkał Letycję
Blacklock, która spojrzała nań ze zdziwieniem.
- To pan był na strychu? Słyszałam kroki i właśnie
zastanawiałam się, kto...
- Proszę pani! - przerwał. - Znalazłem listy, które
pani pisywała przed laty do swojej siostry,
Charlotty. Pozwoli pani, że zabiorę je i przeczytam?
- Czy to konieczne? - obruszyła się gniewnie. -
Dlaczego? Co takie listy mogą panu dać?
- Mogą dać mi jakiś obraz Soni Goedler... jej
sposobu bycia, charakteru. Mogą tam być aluzje,
opisy zdarzeń, które okażą się pomocne.
- To prywatna korespondencja, inspektorze.
- Wiem, proszę pani.
- Sądzę, że i tak wezmie pan listy... Ma pan do tego
prawo, albo... albo łatwo je uzyska. Proszę je
zabrać... Tak! Proszę je zabrać. Niewiele dowie się
pan o Soni. Wyszła za mąż i odjechała w niespełna
dwa lata po rozpoczęciu przeze mnie pracy u
Randalla Goedlera.
- W każdym razie może coś w nich znajdę -
powiedział stanowczo i dodał zaraz: - Musimy
próbować wszystkiego. Niebezpieczeństwo jest
bardzo realne.
Panna Blacklock przygryzła wargi.
- Tak. Bunny nie żyje. Zamiast aspiryny zażyła
truciznę przeznaczoną dla mnie i umarła. Kto będzie
następny? Patryk? Julia? Może Filipa Haymes albo
Mitzi? Ktoś młody, kto ma przed sobą długie życie?
Ktoś, kto wypije przeznaczony dla mnie kieliszek
wina albo zje podarowaną mi czekoladkę... Tak!
Proszę zabrać te listy. Przeczytać, a pózniej spalić.
Nie mają żadnego znaczenia dla nikogo z wyjątkiem
mnie i Charlotty.
Wszystko minęło... Przeszło... Nikt już nie pamięta.
Podniosła dłoń do swojej kolii ze sztucznych pereł,
która, zdaniem inspektora, nie pasowała absolutnie
do sportowych tweedów.
- Tak. Proszę zabrać te listy - powtórzyła.
3
Mimo niepogody i wiatru następnego dnia po
południu inspektor Craddock przyszedł na
probostwo.
Panna Marple siedziała koło kominka, na którym
płonął ogień i pracowicie robiła na drutach. Pani
Harmon, klęcząc, kroiła na podłodze materiał
według wykroju.
Wyprostowała się i odgarnąwszy włosy z czoła,
spojrzała na detektywa z wyrazem oczekiwania.
- Może to będzie nadużycie zaufania - powiedział,
zwracając się do panny Marple - chciałbym jednak,
by pani rzuciła okiem na ten list.
Wyjaśnił okoliczności, w jakich dokonał odkrycia, i
mówił dalej:
- To, proszę pani, wzruszająca seria listów. Panna
Blacklock pisała o wszystkim, co, jak sądziła, może
obudzić zainteresowanie życiem i wpłynąć korzystnie
na stan zdrowia siostry. W dalszym planie dokładnie
widać obraz ojca, starego doktora Blacklocka. To
prawdziwy tyran o zakutej głowie, uparty i święcie
przekonany, że wszystko, co myśli albo mówi, jest
absolutnie słuszne. Musiał wyprawić na tamten świat
tysiące pacjentów, bo był zaciętym wrogiem
wszelkich nowych poglądów i metod.
- Nie wiem, czy osobiście miałabym mu to za złe -
powiedziała panna Marple. - Wydaje mi się, że
młodzi lekarze są zbyt skorzy do
eksperymentowania. Doprawdy, wolę staroświeckie
leki w dużych ciemnych butelkach. Przynajmniej
można je wylać do zlewu i nikomu to nie zaszkodzi.
Sięgnęła po list, który podawał jej Craddock.
- Chciałbym - powiedział - by pani to przeczytała,
ponieważ lepiej niż ja rozumie pani ludzi z tamtego
pokolenia. Ja nie bardzo pojmuję, jakim torem szło
ich rozumowanie.
Panna Marple rozprostowała kruchy arkusik.
Nadroższa Charlotto!
Przez dwa dni nie pisałam, gdyż wyniknęły okropne
komplikacje domowe. Siostra Randalla, Sonia...
(Przypominasz ją sobie, prawda? Raz zabrała cię na
przejażdżkę samochodem. Ach! Jak bym chciała,
abyś wychodziła z domu!). Otóż siostra Randalla,
Sonia, oznajmiła, że zamierza wyjść za niejakiego
Dymitra Stamfordisa. Widziałam go tylko jeden raz.
Bardzo interesujący i przystojny, ale, że się tak
wyrażę, na zaufanie nie zasługuje. R.C. pieni się i
powiada, że to skończony nicpoń i oszust. Bella,
kochana Bella! Leżąc na sofie, tylko się uśmiecha.
Sonia, taka opanowana na pozór, to nie lada
złośnica. Wścieka się na R.G. Wczoraj myślałam, że
go chyba zamorduje! Robiłam, co mogłam.
Rozmawiałam z Sonią, rozmawiałam z RC.,
obydwoje przywiodłam do jakiego takiego rozsądku,
ale następnego dnia, kiedy się znów spotkali,
wszystko wybuchło od nowa! Nie wyobrażasz sobie
nawet, jakie to przykre! RG. zebrał informacje i [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • brzydula.pev.pl

  • Sitedesign by AltusUmbrae.