Odnośniki
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] da chwila rozpoczniemy konferencję. Proszę zgodnie z planem przejść na pełną szybkość i kurs wokół Bornholmu. I niech pan podniesie ten swój wodolot na płozy, czy jak tam wy to nazywacie. Płaty wodne. Liwanow, pięćdziesięcioletni mężczyzna o zasuszonej twarzy, z najwyższym trudem znoszący obecność tylu Niemców na pokładzie własnego statku, patrzył w lewo, gdzie jego pierwszy oficer, Głasow, robił notatki. Raszkin poszedł za jego wzrokiem i prawie w tej samej chwili jego uwagę przykuło coś w oddali. Zwiatła jakiegoś innego statku i rozbłyski lampy sygnalizacyjnej. Psiakrew, co to jest? Kuter patrolowy duńskiej straży przybrzeżnej odparł Liwanow, ogra- niczając liczbę słów do niezbędnego minimum. Tylko w ten jeden sposób mógł bezpiecznie okazać Raszkinowi swoją ogromną niechęć. Każcie mu odpłynąć. Kutrom straży granicznej nie wydaje się takich poleceń. Skąd tu, u diabła, Duńczycy? wybuchnął z irytacją Raszkin. Tak się składa, że wyspa Bornholm, do której się właśnie zbliżamy, należy do Danii. Czego oni chcą, Głasow? Mamy stanąć i podać swoje dane. Raszkin zorientował się, co się dzieje, dopiero wtedy, gdy poczuł, że pokład pod jego stopami przestał wibrować, statek zwolnił i ucichły maszyny. Kiedy Gła- 254 sow zaczął nadawać lampą sygnalizacyjną odpowiedz, Raszkin eksplodował jak wulkan. Kto wydał rozkaz zatrzymania silników?! Natychmiast zamelduje o tym sabotażu Moskwie! To meldujcie! odparował Liwanow. Jeśli nasza przejażdżka ma nie zwrócić na siebie uwagi, to musimy respektować prawo międzynarodowe. Wpły- nęliśmy już na wody terytorialne Danii i, chcemy czy nie, musimy się podporząd- kować poleceniom straży. . . Urwał w pół zdania i podszedł szybko do okna z lewej burty. Z ciemności nocy wyłonił się nagle hydroplan nie, nie wyłonił się, zdążył już usiąść na spokojnych falach atramentowego morza, dokładnie między wodolotem a duń- skim kutrem. Z włączonymi światłami pozycyjnymi wyglądał jak wielki roba- czek świętojański i zachowywał się zupełnie przedziwnie. W chwili, gdy Głasow skończył nadawać Duńczykom odpowiedz, ich lampa ponownie ożyła wysyłając Komecie nowy sygnał. Co tam wylądowało? spytał Raszkin. Hydroplan. Pilot jest pewnie kompletnie pijany. Miejmy nadzieję, że nie strzeli mu do głowy podpłynąć do nas. Mały samolocik rzeczywiście wydawał się prowadzony przez kogoś, kto nad- użył trunków. Pchana wiatrem po ciemnej płachcie wody maszyna kręciła się w kółko, jakby nikt nad nią nie panował. A działo się coraz więcej naraz. W tym bowiem momencie Andersen zaczął opuszczać swego Sikorsky ego nad mostkiem Komety . Jego przybycie obwieścił narastający ryk rotorów. Li- wanow przycisnął twarz do szyby i spojrzał w górę, w ciemność nocy. To, co zobaczył, wprawiło go w zupełne osłupienie. Rany boskie, patrzcie, co jest nad nami! krzyknął do Raszkina. Brzuszysko helikoptera, które w ciemności nocy wydawało się wręcz ogrom- ne, ocierało się niemal o szczyt sterówki. Nie sposób było się zorientować, ilu lu- dzi znajduje się na jego pokładzie. Liwanow wiedział tylko, że gdyby pilot opuścił maszynę choćby jeszcze o kilka stóp, rozgniótłby mostek na miazgę. Na domiar wszystkiego łoskot, z jakim młóciły powietrze śmigła Sikorsky ego, był zupeł- nie ogłuszający. Poczuł na ramieniu czyjąś dłoń jego pierwszy oficer, Głasow, odciągał go delikatnie ku tyłowi sterówki, skąd lepiej było widać kuter duńskiej straży przybrzeżnej. Na jego pokładzie rozbłysnął potężny reflektor i zaczął po- woli przeczesywać powierzchnię morza. Głasow nachylił się do ucha kapitana. Oni tam, na tym kutrze, szukają miny pływakowej! krzyknął. Wielkie nieba! W drugim uchu usłyszał inny głos, głos Wiktora Raszkina, ale po raz pierwszy uchwycił w nim nutę niepewności. Zapuścić silniki! Natychmiast! Widzicie, towarzyszu, co się tam dzieje, dokładnie na wprost nas, na naszej drodze? 255 Raszkin powiódł wzrokiem za wyciągniętym palcem Liwanowa. Dopiero w tej chwili zauważył, że pilot tego cholernego hydroplanu zmienił taktykę. Trzy- mając się pod kątem prostym do wodolotu, pływał w poprzek linii kursu, jaki musiałaby obrać Kometa , gdyby uruchomiła silniki. A ten szperacz dodał Liwanow, z największą przyjemnością informu- jąc o tym tego partyjnego dęciaka szuka miny pływakowej. Chcecie, żebyśmy ruszyli, nim ją zlokalizują? Spieszno wam, towarzyszu, zobaczyć, co z tego wy- niknie? Ja wam powiem jedno wielkie bum! Raszkina ogarniała coraz większa podejrzliwość. Działo się za dużo naraz. Ale w koszmarnym huku śmigieł helikoptera trudno było jasno myśleć. Co to wszyst- ko ma znaczyć? Zledził wzrokiem pełzający po powierzchni wody snop światła, próbując z całych sił zdystansować się do zaistniałej sytuacji, odciąć się od ogłu- szającego łoskotu i zamieszania, które wciskały mu się we wszystkie zakamarki [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |